[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wnadziei, że odzyska spokój i równowagę ducha, gdyż obie te rzeczy przestały być mudostępne, ale żeby odzyskać siły i móc myśleć o swoich ukochanych.I tu jakiś zły duchpodsunął mu sposobność do wykonania najgorszej, najokrutniejszej zemsty.Było lato.Pogrążony w smutnych myślach, wychodził nad wieczorem ze swegosamotnego mieszkania i wędrując wąską ścieżyną nad urwiskiem, szedł ku skale, któranajbardziej odpowiadała stanowi jego ducha.Tam ukrywszy twarz w dłoniach, siedziałgodzinami, czasami aż noc zapadła zupełnie, a długie cienie skał nad jego głowąpogrążały wszystko w ciemności.Pewnego wieczora siedział również na swojej ulubionej skale.Od czasu do czasupodnosił głowę, żeby spojrzeć na mewę lub utkwić wzrok w szkarłatnej ścieżce, która,zdawało się, miała swój początek na środku oceanu, a kończyła się tam, gdzie słońcezachodziło& Nagle ciszę przerwał rozpaczliwy krzyk.Nasłuchiwał, czy się nie myli&krzyk powtórzył się, jeszcze bardziej rozpaczliwy zerwał się na równe nogi i pobiegł wkierunku, skąd go krzyk dochodził.Sprawa była jasna: na brzegu leżała garstka odzieży, w niewielkiej odległości od niegosterczała nad falami głowa ludzka& Jakiś stary człowiek wyrywając sobie włosy z głowybiegał po brzegu.Chory, któremu wróciły już siły, zrzucił surdut i pobiegł w stronęmorza, mając zamiar skoczyć do wody i ratować tonącego. Na litość boską, prędzej, panie! Na pomoc! Na pomoc! Mój syn! Mój jedyny syn! zawołał starzec rozpaczliwie, biegnąc ku niemu. Jedyny mój syn umiera w moichoczach!Usłyszawszy głos starca, nieznajomy zatrzymał się i stanął, skrzyżowawszy ręce napiersiach. Wielki Boże! zawołał stary człowiek, cofając się Heyling!Tamten uśmiechnął się milcząco. Heyling! wołał stary. Mój drogi! Mój najdroższy! Spojrzyj! Popatrz! Nieszczęśliwy ojciec z trudem chwytał powietrze i pokazywał miejsce, gdzie młodzieniecostatkiem sił walczył o życie. Boże! wołał starzec. Jeszcze krzyczy! Jeszcze żyje! Heyling! Wyratuj go!Tamten uśmiechnął się znów i stał nieruchomo jak posąg. Skrzywdziłem cię! wołał starzec, padając na kolana i składając ręce. Zemścijsię! Wez moje życie! Zepchnij mnie do wody i jeżeli człowiek może nie walczyć o życie,umrę, nie poruszywszy nogą ani ręką.Zrób to, Heyling, ale nie daj zginąć memu chłopcu.Nie pozwól, żeby umarł tak młodo, Heyling! Słuchaj zawołał Heyling, chwytając starca za piersi. Chcę życie za życie terazmogę je wziąć! Dziecię moje umarło w oczach ojca, śmierć jego była o wiele boleśniejszaod śmierci tego młodego potwarcy, który nie wahał się skrzywdzić swojej siostry! Zmiałeśsię w oczy swojej córce, kiedy& a teraz, kiedy śmierć dotyka ciebie cierp! Coś myślałwtedy? Patrz! Patrz! Napatrz się teraz!Tu wskazał na morze.Słaby krzyk nad powierzchnią wody.Ostatni rozpaczliwywysiłek tonącego& fale poruszyły się& i miejsce, w którym zniknął tonący, wygładziło siętak, że trudno było poznać nawet, gdzie się to stało&W trzy lata pózniej prywatny powóz zatrzymał się przed drzwiami adwokata, który wtych czasach nie cieszył się opinią zbyt skrupulatnego w interesach.Z karety lekkimkrokiem wysiadł jakiś gentleman i oznajmił, że chce się widzieć z adwokatem w bardzoważnej sprawie prywatnej.Chociaż widać było wyraznie, że nie przeszedł jeszcze wiosnyżycia, twarz miał bladą, ponurą i smutną.I nie trzeba było przenikliwego wzrokubusinessmana, aby poznać od razu, że choroby i zmartwienia dokonały większych zmianw jego obliczu, niż mogłyby uczynić lata. Chciałbym, żeby pan przeprowadził dla mnie pewien interes zaczął nowoprzybyły.Adwokat skłonił się uniżenie i spojrzał na wielki pakiet, który przybysz trzymałpod pachą.Gość zauważył to spojrzenie i powiedział: Nie jest to zwykła sprawa, a papiery te zdobyłem po wielkich trudach i staraniach.Adwokat znów z niepokojem spojrzał na pakiet.Gość z wolna rozwiązał sznurek, którymobwiązany był pakiet, i zaczął wyciągać rozmaite kwity, zobowiązania oraz kopie innychdokumentów. Człowiek, którego nazwisko jest tu wymienione, pożyczył kiedyś na te kwity wielkiesumy pieniędzy.Było to przed kilku laty.Między nim a człowiekiem, od któregopieniądze te pochodziły (a od którego odkupiłem kwity te za sumę trzy lub czterokrotnieprzewyższającą ich wartość), zapadła umowa, że kwity te będą co jakiś czas odnawiane,dopóki nie wygaśnie termin płatności.To nie jest jednak nigdzie wyszczególnione.Wostatnich czasach człowiek ten poniósł wielkie straty.Jeżeli przedstawi mu się od razu tekwity zbankrutuje. Suma sięga wielu tysięcy funtów powiedział adwokat, rzuciwszy okiem nadokumenty. Tak odparł klient. Jakie pan ma plany? spytał adwokat. Plany! zawołał nieznajomy. Mam zamiar zastosować każdą ustawę, użyćkażdego kruczka, jaki chytrość zdolna jest wymyślić, a łotrostwo w czyn wprowadzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]