[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chyba udało mi się nie nałgać, nie ujawniając równocześnie niczego istotnego.- Bardzo dobrze, komandorze! - Paul otworzył drzwi windy.- Generał oczekuje cię w swoim pokoju.- Spodziewam się, że przyszedłeś wyjaśnić mi wszystko szczegółowo, Sloth! - Generał patrzył na komandora z dokładnie kontrolowanym, leciutkim uśmieszkiem, jakby gotów był w jednej chwili zetrzeć z twarzy ten ledwie dostrzegalny grymas, by przybrać surowy wyraz służbowej powagi.- Ufam, że istnieją nadzwyczajne powody uzasadniające twoje postępowanie.Sloth wydobył z nesesera gruby zeszyt w wystrzępionej płóciennej okładce i położył na biurku generała.- Czy mogę usiąść? - spytał rozglądając się za krzesłem.- Proszę, tutaj.- Generał wyszedł zza biurka i zapalił stojącą lampę nad niskim stolikiem w kącie gabinetu.- Tu będzie nam wygodniej.Usiedli naprzeciw siebie w głębokich, chłodnych fotelach krytych imitacją skóry.Generał obracał w dłoniach zeszyt, jakby zastanawiał się, czy należy go otworzyć, czy raczej poczekać na wyjaśnienia komandora.- Spotkaliśmy się już kiedyś, prawda? - Sloth studiował uważnie twarz generała.- Wybacz, generale.Oprócz nazwiska nic więcej nie zostało mi w pamięci.- Byliśmy razem w rejonie Syriusza - uśmiechnął się generał.- Ale ja także nie pamiętałem, musiałem sprawdzić w kartotece.Tyle nazwisk, tylu ludzi.- W porządku.Jesteśmy z tej samej epoki, Bernt.O to mi właśnie chodziło.Nie umiem rozmawiać z tymi smarkaczami młodszymi od nas sto lat.- Czy tylko dlatego odmówiłeś złożenia raportu w Komendanturze Lotów Pozaukładowych?- Nie tylko.Może popełniam błąd, ulegam urojeniom albo przeceniam wagę sprawy.Musisz to sam ocenić.Sam, rozumiesz? Zanim wtajemniczymy kogokolwiek w szczegóły.Sloth wskazał gestem dłoni granatowy zeszyt na stoliku przed generałem.- Kierujesz Wydziałem Bezpieczeństwa Lotów - ciągnął po chwili, patrząc w oczy generała.- Jeśli ty uznasz, że przesadziłem, będę się uważał za zwolnionego z odpowiedzialności.Wtedy napiszę formalny raport.- Mów! - Generał skinął głową.- Na pisanie będzie czas później.- A więc, krótko mówiąc, wystartowałem z Ziemi, w kierunku obiektu Ksi czterdzieści osiem lat temu, w celu zbadania losów konwoju czterech statków wiozących cztery tysiące osadników.Konwój dotarł do celu, lecz łączność z nim urwała się po wejściu statków na orbitę wokół docelowej planety.Biorąc pod uwagę odległość oraz prędkości podróżne, w rejon Ksi mogłem dotrzeć nie wcześniej, jak w pięćdziesiąt lat po utracie łączności z konwojem.Na krótko przed końcem podróży statek nasz napotkał „Alfę", jeden ze statków konwoju, dryfującą z małą prędkością w kierunku Układu Słonecznego.Na „Alfie" znaleźliśmy jednego starego człowieka, w stanie kompletnego wyczerpania fizycznego psychicznego.W dzienniku pokładowym, którego oficjalne zapisy kończą się opisem przygotowań do zejścia z orbity, znaleźliśmy także zapiski tego jedynego pasażera „Alfy".Wynikało z nich, że grupa terrorystów, ukrywająca się wśród hibernowanych osadników, zwitalizowana w pierwszej kolejności przez należącego do spisku członka załogi „Alfy", dokonała rewolty i przejęła kontrolę nad pozostałymi uczestnikami wyprawy.Z zapisu wynikało, że pojemniki z ludźmi i sprzętem bezpiecznie osadzono na powierzchni planety, część osadników zwitalizowano i podporządkowano oligarchicznej dyktaturze rebeliantów.Zadecydowałem, że należy zabrać na pokład owego półprzytomnego starca z „Alfy" i poddać go hibernacji.Wysłałem także meldunek na Ziemię i kontynuowałem lot w kierunku Ksi.- Wszystko to wiemy z twojego meldunku - wtrącił generał.- Był dość lakoniczny, więc oczekiwaliśmy dalszych informacji.Ale oprócz raportów z powrotnego rejsu – nie nadeszły żadne nowe wiadomości.- Nadeszłyby zaledwie cztery lata przed naszym powrotem.Uznałem to za zbyt mały zysk w porównaniu ze stratą, jaką moglibyśmy wszyscy ponieść, gdyby.ktoś niepowołany przechwycił szczegółowy raport.- W porządku, mów dalej.- Na Ksi zastaliśmy rzeczywiście pewien rodzaj dyktatury, nieudolnej zresztą, lecz niewątpliwie uciążliwej dla tamtejszej społeczności.Owszem, trzeba tym ludziom pomóc, bo popadli w tę sytuację z powodu naszego niedbalstwa i braku przezorności.Ale nie to jest najważniejsze w całej sprawie planety Ksi.W notatkach starca z „Alfy" znajduje się pewna sugestia, której w pierwszej chwili nie potraktowałem dostatecznie poważnie.Kiedy przeczytasz te notatki, sam przyznasz, że coś w tym jest.Rebelianci z konwoju nie mogli działać samodzielnie.Byli wykonawcami zadań wyznaczonych przez kogoś innego.Opanowanie planety Ksi, przejęcie kontroli nad tamtejszą kolonią - to tylko część szerszego planu.Nieznani mocodawcy, ulokowani gdzieś tutaj, na Ziemi lub w jej pobliżu, mają o wiele ambitniejsze zamiary.Zagrożone są wszystkie następne wyprawy osadnicze, wyruszające na inne planety.Przewrót na Ksi był zapewne pierwszą, próbną operacją tego rodzaju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]