[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.24 Nie przegrywa³ nigdy.Wreszcie przy³apano go.Rzuca³ koSæ, nape³nion¹ o³owiem i wskazuj¹c¹ najwy¿sz¹ iloSæ punktów.Pobito go na poczekaniu, lecz nikt nie mySla³ pogardzaæ nim.Obudzi³ w towarzyszachszacunek z powodu niebywa³ego pomys³u.On zaS wzruszy³ ramionami i rzek³ spokojnie: Za co poturbowaliScie mnie? Przecie¿ chcia³em wygraæ, wiêc przygotowa³em dla siebieniezawodn¹ koSæ. Chwat z ciebie!  pokrêci³ g³ow¹ rudy wyrostek Sierio¿ka Cha³turin, piegowaty i zwin-ny, jak kot. Nie lubisz przegrywaæ, bracie? Przystêpujê do gry, aby wygraæ!  odpowiedzia³, mru¿¹c oczy.Spodziewa³ siê, ¿e us³yszy oskar¿enie o nieuczciwoSæ.Czêsto s³ysza³ to s³owo w gimna-zjum: najmniejsza niedok³adnoSæ w wykonaniu przepisów zabawy powodowa³a wybuchyoburzenia i krzyki o nieuczciwoSci.Wo³odzia prawie nigdy nie bawi³ siê w przerwach miêdzy lekcjami.Zwykle chodzi³ do klasy rysunków i ogl¹da³ modele gipsowe, popiersia Wenus, du¿¹ figu-rê Herkulesa, opartego o maczugê, przerzuca³ karty albumów z obrazami Ermita¿u, galerjiStroganowa i Luwru.Dziwi³y go liczne niedorzecznoSci.Uczniowie podczas wypracowañ klasowych spisywali jeden od drugiego, podpowiadalisobie na lekcjach g³uchego kapelana i  nie nazywali tego ani pod³oSci¹, ani nieuczciwoSci¹,jak to chêtnie czynili podczas zabaw.By³a w tem jakaS nierzetelnoSæ i nieprawda, czego objaSniæ nie móg³ i pogardliwie uSmie-cha³ siê.Wiejscy ch³opcy pobili go za koSæ z o³owiem.To rozumia³.Byli xle, ¿e ogra³ ich.Jednak nazwali go  chwatem , pochwalali i, cmokaj¹custami, podziwiali niezawodn¹ koSæ i jej wynalazcê.O tem czêsto duma³ m³ody Uljanow, gdy ze swoimi przyjació³mi chodzi³ na ryby na brzegcichej, g³êbokiej zatoki rzecznej.Ch³opcy siadali rzêdem, o kilka kroków jeden od drugiego i rzucali wêdki na czarn¹ g³ê-binê wody.Narazie milczeli, Sledz¹c ruch korków i piórek gêsich, wskazuj¹cych zbli¿enie siêryb.Od czasu do czasu tylko rozlega³y siê g³oSne klaSniêcia d³oni¹ po czole lub szyi, gdyspêdzano natrêtne, ¿ar³oczne komary.Znudzeni milczeniem, zaczynali rozmowê.Uljanow s³ucha³ przyjació³ uwa¿nie, nie przepuszczaj¹c ¿adnego s³owa.Szczególnie lubi³ opowiadania rudego Sierio¿ki.Od niego te¿ po raz pierwszy dowiedzia³ siê, kim by³ przes³awny rozbójnik Razin, nie-gdyS grasuj¹cy na Wo³dze.Przedtem wiedzia³, ¿e by³ to potê¿ny wata¿ka, porywaj¹cy kupców z ich skarbami i p³yn¹-cych od morza Kaspijskiego bogatych Persów z towarami.Tu nad brzegiem Wo³gi, która wi-dzia³a barwne ³odzie rozbójnika, us³ysza³, ¿e zdobycz swoj¹ Razin oddawa³ ubogim ch³opom,wykupywa³ ich z niewoli, broni³ przed wojewodami carskimi biedaków, uciekaj¹cych od nie-znoSnego jarzma.Rudy wyrostek opowiada³ mu te¿ o Pugaczowie i innych buntowniczych wodzach, wsta-wiaj¹cych siê za uciemiê¿onymi ch³opami i skacz¹cych do oczu carowej Katarzyny o ich los.25  Ech!  wzdycha³ i przeci¹ga³ siê namiêtnie Sierio¿ka. Gdyby tak teraz jaki Razin alboPugaczow przyszli! PoszlibySmy za nimi i poigrali z urzêdnikami, policj¹! Siedz¹ oni namtu, ot tu!Z temi s³owami, uderza³ siê piêSci¹ w kark, niezawodnie powtarzaj¹c to, co mawia³ i czy-ni³ ojciec jego, lub brat, robotnik z fabryki.Od swoich przyjació³ pos³ysza³ m³ody Uljanow o nêdzy ch³opskiej i ucisku.Wielu rzeczy nie rozumia³.Wyrazy:  Wañka Spi jedn¹ noc z Maszk¹, drug¹  z Wierk¹ ,  Duniaszka zrzuci³a p³Ã³d,bo chodzi³a do znachorki, starej Anny, która za wsi¹ mieszka i z djab³ami siê wodzi ,  babiehumory z ¿ebra wybi³ ,  puszczono z torb¹ za niezap³acone podatki ,  pañszczyzna ,  czer-wony kogut, którego swemu panu za krzywdê puSci³ jakiS Iwan Griaznow  by³o to wszyst-ko niepojête, straszne, dziwne.Wypytywa³ przyjació³, nieraz siê rumieni³, s³ysz¹c ich objaSnienia proste, dosadne, leczjeszcze mia³ zw¹tpienia, niejasnoSci i z³udzenia.Postanowi³ sam sprawdziæ wszystko, spoj-rzeæ w³asnemi oczami, dotkn¹æ rêkami strasznych ran, które ju¿ wyczuwa³ sercem dziecka.Przypomina³ sobie skargi i ³zy, zawarte w wierszach Niekrasowa, lub w  Zapiskach my-Sliwego , Turgenjewa.MySli zaczê³y siê kojarzyæ z domys³ami, formowaæ, uk³adaæ.Wy³ania³siê przed nim ponury obraz ¿ycia na wsi, tak odrêbny od bytu miejskiego, tajemnicy, wzbu-dzaj¹cy lêk.Nale¿a³o tylko stan¹æ poSrodku, aby wszystko naraz ogarn¹æ okiem.MySla³ o tem, zmieniaj¹c przynêtê na haczyku, i ju¿ wiedzia³, ¿e najciekawsze rzeczy do-t¹d omija³y go.Postanowi³ ujrzeæ wszystko i zrozumieæ.Przeczuwa³, ¿e oczekuj¹ go nowe, nieznane wra¿enia, stokroæ silniejsze ni¿ nocne wypra-wy do ciemnego, nachmurzonego lasu, palenie ogniska na samotnych polanach i s³uchanieprzera¿aj¹cych opowiadañ o wilkach, niedxwiedziach, zjawach djabelskich i wiedxmach, pi-j¹cych krew ludzk¹.Wilka spotka³ raz, lecz ten uciek³ przed nim, jak tchórzliwy, pobity pies.Nie ba³ siê odt¹dwilków.Szukaj¹c wiedxm i zjaw tajemniczych, o pó³nocy zapuszcza³ siê do lasu, lub zagl¹da³ nastary cmentarz, którego czêSæ obsunê³a siê ju¿ ze stromego brzegu do rzeki.Raz tylko uczu³strach, gdy coS huknê³o nad nim i b³ysnê³o w lesie.Przyjrza³ siê dobrze i przekona³ siê, ¿eby³ to puhacz.Od tej chwili nie wierzy³ w istnienie djab³Ã³w i wiedxm, niechêtnie s³uchaj¹c gawêdy ch³o-paków o tych  strachach na stare baby.MySli jego przetrwa³y jednostajne, jêkliwe zawodzenia: O o o ej! O o o ej!W¹skim pasmem piasku nadbrze¿nego szli, ci¹gn¹c sznur ³adownej szkuty,  bur³aki.Wiedzia³, ¿e byli to bezdomni nêdzarze, w³Ã³czêgi, wynajmuj¹cy siê za marny grosz do ³ado-wania i ci¹gniêcia statków przeciwko pr¹dowi  od Astrachania do Ni¿nego Nowogrodu.Brudni, bosi, obszarpani, obroSniêci, jak dzikie zwierzêta, uginaj¹c siê pod wrzynaj¹cymsiê w ramiona sznurem, ci¹gnêli bur³aki ciê¿k¹ szkutê ze stoj¹cym na sterze kupcem  w³a-Scicielem.Grzêz³y w mokrym piasku okryte ranami i odciskami czarne stopy, pochyla³y siê coraz ni-¿ej, niby kryj¹c siê przed s³oñcem, spocone karki, a piersi zdyszane i zziajane wydobywa³ytylko jedne dxwiêk:26  O o o ej! O o o ej!By³a to pieSñ bur³acka, pieSñ nêdzy, rabiej niemocy i rozpaczy. O o o ej! O o o ej! Niech Bóg dopomaga, bur³aki!  krzykn¹³ im jeden z ch³opców, usuwaj¹c siê z drogi. Do djab³a!  warkn¹³ id¹cy na czele wysoki drab o potê¿nej, nagiej piersi, okrytej czer-wonemi wrzodami. Nad nami tylko djabe³ ma moc, szczeniaku.Przeszli i ju¿ zdaleka, z poza g³êboko wcinaj¹cego siê w rzekê przyl¹dka dop³yn¹³ zaci-chaj¹cy jêk: O o o ej! O o o ej!Uljanowowi Scisnê³o siê serce.Djab³a nigdzie nie spotyka³, a tymczasem mia³ on moc nadbur³akami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •