[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.zatrząsł się zupełnie jak przed chwilą czarnoksiężnik i - Milcz, buraku! - warknęła.Johanek ucichł zwydał z siebie cieniutki pisk.Jak nadepnięty szczeniak.otwartymi ustami.Kosmate ciało rozbłysło oślepiającym blaskiem.- Tijharze, co ci jest?Podmuch rzucił Kasandrą o ziemię.Dostrzegła jeszcze - Kasandro, ja&Tijhara, który stał, słaniając się, z dłonią wyciągniętą - Kasandrą! - Johanek odzyskał głos.- Jak ty doprzed siebie.ślubnego gadasz? O, czekaj no, babo, jeno do domwrócim, już ja ci pokażę.Abo i powrotu czekać nie*** będę!Zamierzył się na dziewczynę.Nawet nie drgnęła.Na piasku leżała postać w białym niegdyś giezle.Zwróciła tylko na niego spojrzenie.Miała w oczachChmury zaczęły się rozwiewać, przepuszczając gniew i żal, i jeszcze coś, co kazało Johankowi zamrzećpierwsze promienie słońca.Jeden z nich padł na- w pół ruchu.nieruchome ciało.Człowiek drgnął, poruszył się - Tijharze, chcę zostać z tobą.Nie mam zamiaruniemrawo.dokonać życia na polu pszenicy, zaharowana naKasandrą usiadła.śmierć.Chcę, żebyś mnie uczył!Tijhar stał wpatrzony w linię horyzontu.- To niemożliwe, moja droga.- To już? - Niemożliwe?! Nie chcesz?Nie poznała własnego głosu.Był jakiś niższy, - Chcę.- Na jego wargach pojawiła się krew.-soczysty, brzmiał dziwnie.Tylko, że.nie mogę;.Ja umieram.- Już.- Odwrócił się do niej.- Dziękuję, Kasandro.- Boże.- Ratowałam tylko swoje życie.- Kasandrą, co to ma znaczyć? - Johanek zacisnął- Moje także.I wielu innych ludzi.Wszystkich pięści z wściekłości.- Mnie przysięgałaś i ze mną maszludzi.wracać, a nie.- Czuję się taka wyczerpana.- Zamkniesz się wreszcie, kmiocie? - zasyczała.-- To normalne.Podjęłaś niesłychany trud.Nie nadużywaj mojej cierpliwości! Tobie przysięgałam,Postać na piasku uniosła się na rękach.Na Kasandrę ale nie mam zamiaru zdechnąć w brudnej chałupie,spojrzała para modrych, pełnych niezrozumienia oczu.patrząc na twoją durną gębę!- To wy żeście mnie uwolnili? Dzięki wam! - Rzucił Tijhar osunął się w jej objęcia.Usiadła na piasku,się do nóg czarnoksiężnika.ujęła w dłonie głowę czarnoksiężnika.Tijhar zachwiał się i byłby runął, gdyby Kasandrą - Dlaczego, mój miły? Dlaczego? - Azy potoczyłynie przyskoczyła go podtrzymać.się jej po policzkach.- I wy, jasna pani? Warna tyż dziękuję! - Teraz ją - To walka - wyszeptał.- Byłą ponad moje siły.zaczął podejmować pod kolana.Gdyby nie ty.Kasandro, naprawdę chcesz się uczyć?LUTY 2003 RAFAA DBSKI- Chcę, ale tylko przy tobie.Uśmiechnął się blado.- Mnie już nie ma.Gdy zacznie się odpływ, odejdęi ja.Kasandrą z niepokojem spojrzała na morze.Jasnefale przelewały się, znacząc piach delikatnymi liniami.- Wróć lepiej z tym swoim Johankiem, dożyj życiaw spokoju, dochowaj się dzieci.Nie idz w moje ślady.Wszystko jest złudą.i cierpieniem.- Nie mogę już, Tijharze.Wiesz, że nie mogę.Niebędę umiała.- Wiem.W takim razie idz do Myrddina.Powiedzmu.On będzie wiedział, co dalej.Niech znajdzieAnnę, ona cię przyjmie.Będzie wiedział.Będzie.'.-Głos czarnoksiężnika zamierał.- I powiedz jej odemnie, że.ja zawsze.ja ją zawsze.Głowa opadła na kolana Kasandry.Krople łezspływały na znieruchomiałą twarz Tijhara.Pogrążona w żalu zapomniała o obecności Johanka.Ocknęła się dopiero, kiedy dotknął nieśmiało jejramienia.- A co ze mną będzie? Kasandrą! Jak ja wrócę dowsi? Przecie sam nijak nie trafię.A jak tak przyjdę bezciebie? Toż to ludzie będą gadali; żeś ode mnie uciekła!Miała na końcu języka ostrą odpowiedz, alepowstrzymała się.- Odprowadzę cię do Podgórki, Johanek.A potempójdę w swoją stronę.- Ale ludzie.- A ludziom powiedz, że umarłam.Powiedz im tak,Johanek.Właściwie to nawet nie skłamiesz.Rafał DębskiLUTY 2003 PAWEA DBEKPAWEA DBEKPAWEA DBEKW CZAS WIELKIEJ BURZYmojemu Bratu stanu.Pomogła mu nieszczęsna ość w rybie młodegoksięcia.Cóż, drobne wydarzenia zmieniają obliczeKsiążę umierał.świata.Umierał ze starości, bez butów, we własnym łóżku, - Co pan mówił, L? Ma pan już jakiś pomysł? -świadomy nadchodzącego końca.Jako jeden z niewielu generał oderwał się niechętnie od rozmyślań.mężczyzn w swojej rodzinie odchodził z tego świata - No właśnie, ciągle się waham - przyznałbez udziału trucizn, sztyletów i zaczarowanych zafrasowany zabójca.poduszek.Już sam ten fakt czynił go władcą wybitnym.- Nie śmiem panu doradzać.Proszę działać.Wydatki- Generale - odezwał się do mężczyzny stojącego ureguluje skarb księstwa.Liczę na pańską legendarnąprzy łóżku.Generał Yten vas Futt, nazywany przez skuteczność.wrogów Mamy- - Tak, tak.Oczywiście.- L zeskoczył z fotela.-Przesrane-To-Znowu-On, a przez byłe kochanki Chyba jednak róż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •