[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On pewnie nie myślał o nich poważnie, prawdopodobnie wykorzystywał je jako hasła propagandowe, by pozyskać zwolenników, ale same w sobie te idee nie są złe.I zastanów się, jak Raych mógłby ci w tym pomóc.Lgnie do ciebie pomimo zauroczenia ideami Joranum i pewnie musi się czuć rozdarty, a może nawet czuje się zdrajcą.Pokaż mu, że tak nie jest.A na dodatek będziesz mógł jeszcze intensywniej pracować nad psychohistorią, gdyż imperator będzie ci oddany sercem i duszą.— A ty, Daneelu? Co będziesz robił?— Przede mną są inne zadania w Galaktyce.Jest jeszcze Prawo Zerowe, a ja muszę pracować dla dobra ludzkości tak długo, aż dowiem się wreszcie, co to oznacza.I jeszcze jedno, Hari…— Tak, Daneelu?— Wciąż masz Dors.Seldon pokiwał głową.— Tak, wciąż mam Dors.— Zamilkł na chwilę, a potem mocno ujął dłoń Daneela.— Żegnaj, przyjacielu.— Żegnaj, Hari — odparł Daneel.Robot odwrócił się, a ciężka szata Pierwszego Ministra szeleściła, gdy wychodząc z wysoko uniesioną głową, oddalał się pałacowym korytarzem.Daneel zniknął, a Seldon stał nieruchomo przez kilka minut zatopiony w myślach.Nagle ruszył w kierunku apartamentu Pierwszego Ministra.Musiał coś jeszcze powiedzieć Daneelowi — coś najważniejszego.Zawahał się na delikatnie oświetlonym korytarzu, nim wszedł do pomieszczenia.Ale nikogo w nim nie było.Ciemna szata leżała rozpostarta na krześle.Komnaty Pierwszego Ministra powtórzyły echem ostatnie słowa Hariego skierowane do robota: „Żegnaj, przyjacielu”.Eto Demerzela nie było; R.Daneel Olivaw zniknął.Rozdział IICleon ICLEON I — (…) Pomimo wielu panegiryków na cześć ostatniego imperatora, podczas rządów którego Pierwsze Imperium Galaktyczne było zjednoczone oraz dość zamożne, ćwierćwiecze panowania Cleona I to okres postępującego Upadku.Błędny byłby pogląd, że odpowiedzialność spoczywa bezpośrednio na imperatorze, na Upadek Imperium złożyły się bowiem przyczyny politycznei ekonomiczne zbyt poważne, by jeden człowiek mógł sobie z nimi poradzić.Szczęśliwie wybierał on Pierwszych Ministrów — Eto Demerzela, a następnie Hariego Seldona, twórcę psychohistorii, w której rozwój nigdy nie zwątpił.Cleon i Seldon jako cele ostatniego spisku joranumitów, mającego dziwne zakończenie (…)Encyklopedia Galaktyczna1Mandell Gruber był szczęśliwym człowiekiem, a z pewnością wyglądał na takiego Hariemu Seldonowi, który zatrzymał się podczas porannej przechadzki dla zdrowia, by mu się przyjrzeć.Grubera — prawdopodobnie dobiegającego pięćdziesiątki, a zatem kilka lat młodszego od Helikończyka — przygarbiła nieco wieloletnia praca na terenie Pałacu Imperialnego, miał jednak radosną, gładko ogoloną twarz zwieńczoną różową skórą czaszki, której tylko niewielką część pokrywały rzadkie jasne włosy.Pogwizdywał sobie cicho, sprawdzając liście krzewów w poszukiwaniu choćby śladu inwazji insektów.Oczywiście, nie był Naczelnym Ogrodnikiem, gdyż stanowisko to należało do wysoko postawionego urzędnika, którego biuro znajdowało się w jednym z budynków olbrzymiego kompleksu imperialnego i który dowodził całą armią mężczyzn oraz kobiet.Nie zdarzało się, by Naczelny Ogrodnik osobiście przeprowadzał inspekcję terenów pałacowych częściej niż raz lub dwa razy w roku.Gruber był tylko jednym z pionków tej armii.Seldon wiedział, że jest Ogrodnikiem Pierwszego Stopnia, a na awans zasłużył trzydziestoma latami wiernej służby.Zatrzymawszy się na doskonale utrzymanej żwirowej ścieżce, zawołał:— Jeszcze jeden cudowny dzień, prawda, Gruber? Gruber spojrzał w górę i zamrugał.— W rzeczy samej, Pierwszy Ministrze.Współczuję tym, którzy muszą tłoczyć się w zamknięciu.— Myślisz, że i mnie to czeka.— Pan, Pierwszy Ministrze, nie powinien się tak przejmować innymi, ale skoro znika pan w tych budynkach w dzień taki jak dziś, to tych kilku szczęśliwców, którzy nie muszą tam być, współczuje panu.— Dziękuję za wyrazy współczucia, Gruber, wiesz jednak, że mamy pod kopułami czterdzieści miliardów Trantorczyków.Współczujesz im wszystkim?— W rzeczy samej, współczuję.Jestem wdzięczny, że nie pochodzę z Trantora i dlatego mogłem się tu przydać jako ogrodnik.Na tym świecie pozostało niewielu ludzi, którzy pracują na otwartej przestrzeni, ale ja jestem wśród tych nielicznych wybrańców losu.— Pogoda nie zawsze jest taka idealna.— To prawda.Pracowałem już tu w czasie ulewy i przy porywistym wietrze.A mimo to, jeśli tylko ubrać się odpowiednio… Niech pan popatrzy… — Gruber rozłożył ramiona tak szeroko, jak się uśmiechał, jakby chciał objąć olbrzymie połacie terenów pałacowych.— Mam przyjaciół: drzewa, trawniki i wszelkie gatunki zwierząt, którzy dotrzymują mi towarzystwa.Czy w ogóle widział pan kiedyś, Pierwszy Ministrze, taką geometrię terenów?— Patrzę na nią teraz, nieprawdaż?— Chciałem powiedzieć, że tereny są obecnie piękniejsze, niż zaplanowano, więc naprawdę można się nimi cieszyć.Zaplanował je Tapper Savand ponad sto lat temu, a od tamtej pory zmieniły się nieco.Tapper był doskonałym ogrodnikiem, najlepszym… i pochodził z mojej planety.— Z Anakreonu, tak?— W rzeczy samej.To odległy świat leżący niemal na skraju Galaktyki, gdzie przyroda jest wciąż dzika, a życie bywa słodkie.Przybyłem tu, mając jeszcze mleko pod nosem, kiedy obecny Naczelny Ogrodnik objął to stanowisko za czasów starego imperatora.Oczywiście, teraz mówi się o ponownym zaprojektowaniu terenów.— Gruber westchnął głęboko i pokręcił głową.— To byłby błąd.Są dokładnie takie jak należy: proporcjonalne, cieszą oko i duszę.Jednak prawdą jest, że w przeszłości czasami zmieniano ich projekt.Imperatorów nudzi stare i wciąż poszukują czegoś nowego, jak gdyby to nowe zawsze miało oznaczać lepsze.Nasz obecny imperator, niech żyje długo, razem z Naczelnym Ogrodnikiem zamierzają zaprojektować je od nowa.A przynajmniej informacja taka krąży pośród ogrodników.— Ostatnie słowa wypowiedział szybko, jakby zawstydzony powtarzaniem pałacowych plotek.— Może nie nastąpi to tak szybko.— Mam nadzieję, że nie, Pierwszy Ministrze.Proszę, jeśli znajdzie pan choć chwilę po wyczerpujących zajęciach, niech pan przyjrzy się dokładniej projektowi terenów.Są nadzwyczajnej piękności i gdyby to ode mnie zależało, nie pozwoliłbym usunąć z tych setek kilometrów kwadratowych choćby jednego listka, kwiatka czy królika.Seldon uśmiechnął się.— Jest pan niezwykle oddanym człowiekiem, Gruber [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •