[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwiazdy zamieniły się w małe migocące światełka, które prowadziły przez nieskończenie długą jaskinię.Czerwone światło u jej krańca urosło, wypełniło jej pole widzenia, Z uczuciem zapadania się i mdłości zobaczyła Mogurów, którzy siedzieli wkoło, na wpół schowani za kolumnami stalagmitów.Zapadała się coraz głębiej w czarną przepaść, sparaliżowana ze strachu.Nagle Creb znalazł się w niej, wraz z oślepiającym światłem, pomagał jej, podtrzymywał, łagodził lęk.Zabrał ją w dziwną podróż w przeszłość, do ich wspólnych początków, przez słone wody i bolesne hausty powietrza, ilastą ziemię i wysokie drzewa.A potem znaleźli się na lądzie, szli wyprostowani na dwóch nogach, szli przez ogromne przestrzenie na zachód ku wielkiemu, słonemu morzu.Doszli do stromej, zwróconej ku rzece ściany i do niewielkiej płaszczyzny z głębokim ustępem pod dużym nawisem skalnym; to była jaskinia jego pradawnego przodka.Ale kiedy zbliżali się do jaskini, Creb zaczai zanikać, zostawiając ją samą.Scena zamgliła się, Creb zanikał szybciej, już go niemal nie było, a ona wpadła w panikę.“Creb! Nie idź, proszę, nie idź” - wołała.Badała wzrokiem krajobraz, rozpaczliwie go szukając.Nagle zobaczyła go na szczycie skalnej ściany, powyżej jaskini jego przodka, obok dużego głazu narzutowego, długiej, nieco spłaszczonej kolumny kamiennej, która pochylała się trochę nad krawędzią, jakby zatrzymana w trakcie upadku.Znowu zawołała, ale wtopił się w skałę.Ayla była zrozpaczona; Creb zniknął i została sama, obolała z Żalu.Pragnęła mieć coś należącego do niego, coś, czego można dotknąć, trzymać, ale wszystko, co miała, to przytłaczająca rozpacz.Nagle zaczęła biec, biegła tak szybko, jak mogła; musiała uciekać, musiała się wydostać.- Ayla! Ayla! Obudź się! - Jondalar potrząsał ją za ramię.- Jondalar - powiedziała i usiadła.A potem, nadal pełna rozpaczy, przywarła do niego i łzy pociekły jej z oczu.- Nie ma go.Och, Jondalarze.- W porządku, Aylo - powiedział, obejmując ją.- To musiał być okropny sen.Krzyczałaś i płakałaś.Może ci ulży, jeśli mi opowiesz?- To Creb.Śniłam o Crebie i o tym, co się stało na Zgromadzeniu Klanu, kiedy weszłam do jaskini i zdarzyły się te dziwne rzeczy.Przez długi czas potem bardzo się na mnie gniewał.A potem, kiedy właśnie zaczęliśmy znowu zbliżać się do siebie, umarł, zanim zdążyliśmy porządnie porozmawiać.Powiedział mi, że Durc jest synem klanu.Nigdy w pełni nie zrozumiałam, 0 co mu chodziło.Było tyle rzeczy, o których chciałam z nim porozmawiać, i teraz o tyle spraw chciałabym go zapytać.Niektórzy ludzie uważali go po prostu za potężnego Mogura, a jego brakujące oko i ramię czyniły go odrażającym i tym groźniejszym.Ale oni go nie znali.Creb był mądry i dobry.Rozumiał świat duchów, ale i ludzi.We śnie chciałam do niego przemówić i myślę, że on próbował coś mi powiedzieć.- Możliwe, że próbował.Nigdy nie rozumiałem snów - powiedział Jondalar.- Lepiej się czujesz?- Już jest dobrze, ale chciałabym więcej wiedzieć o snach.- Nie powinieneś sam iść na poszukiwanie tego niedźwiedzia - powiedziała Ayla po śniadaniu.- To ty powiedziałeś, że ranny niedźwiedź może być niebezpieczny.- Będę ostrożny.- Jeśli pójdę z tobą, to oboje możemy uważać, a pozostanie w obozie wcale nie jest bezpieczniejsze.Niedźwiedź może tu przecież wrócić, jak cię nie będzie.- Masz rację.No to chodźmy razem.Ruszyli w kierunku lasu, idąc śladami niedźwiedzia.Wilk postanowił go wytropić i rzucił się w zarośla na łeb na szyję, kierując się w górę rzeki.Przeszli niewiele ponad kilometr, kiedy usłyszeli zamieszanie, wycie i warczenie.Przyspieszyli kroku i znaleźli Wilka ze zjeżoną sierścią, z wydobywającym się głęboko z gardzieli niskim warkotem, ale z opuszczonym łbem i ogonem między łapami, trzymającego się z dala od niedużej watahy wilków, które stały na straży nad ciemnobrązowym martwym niedźwiedziem.- Przynajmniej nie musimy się martwić niebezpiecznym rannym niedźwiedziem - stwierdziła Ayla, trzymając oszczep i miotacz w pogotowiu.- Tylko stadem niebezpiecznych wilków.- Jondalar był również gotowy do rzutu oszczepem.- Chcesz trochę niedźwiedziego mięsa?- Nie, mamy dosyć mięsa.Nie mam miejsca na więcej.Zostawmy im niedźwiedzia.- Mogą dostać mięso, ale ja chciałbym pazury i wielkie zęby - powiedział Jondalar.- Dlaczego nie miałbyś ich wziąć? Należą ci się.Ty zabiłeś niedźwiedzia.Mogę odpędzić wilki procą na dość długo, żebyś je sobie zabrał.Jondalar nie sądził, by sam się na coś takiego odważył.Pomysł odpędzenia watahy wilków od mięsa, które uważały za swoje, wydawał mu się bardzo niebezpieczny, ale pamiętał, że poprzedniego dnia Ayla odpędziła hieny.- Zaczynaj - powiedział i wyjął ostry nóż.Wilk niesłychanie się podniecił, kiedy Ayla zaczęła rzucać kamieniami i odpędziła stado.Stanął na straży nad padłym niedźwiedziem, a Jondalar szybko odciął pazury [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •