[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nierealna. ChciaÅ‚abym pojechać do Rouen.Wiem, że ja bym jÄ… tam odnalazÅ‚a.WzruszyÅ‚a lekko ramionami. Mniejsza z tym.NastÄ™pny punkt.Pan siÄ™ myli.Wcale nie piszÄ™ dobrze.Przeraża mnie okropnie ta część zlecenia.Jestem specja-listkÄ… od badaÅ„, tylko to dobrze robiÄ™.UmilkÅ‚a i znów zaczęła obracać kieliszek.CzekaÅ‚em spokojnie, cierpliwie.Ciekaw byÅ‚em, jak ona poradzi sobie z nastÄ™pnym punktem. Co do tego, że jestem ponÄ™tna rzekÅ‚a powoli nie bÄ™dÄ™ udawaÅ‚a skrom-nisi.Wiem, że nie jestem szpetna.WykorzystujÄ™ to, co mam. Znów nasze oczysiÄ™ spotkaÅ‚y. Ale ja nie biegam za mężczyznami, nie kokietujÄ™ ich.MaÅ‚o któryjest tego wart.Znajomych, mężczyzn i kobiety, staram siÄ™ mieć niedużo.A co dotego, że jestem nietolerancyjna, powstrzymam siÄ™ od komentarza, powiem panutylko, że tolerancja wedÅ‚ug mnie oznacza poparcie.GardzÄ™ podÅ‚oÅ›ciÄ…, brakiemszacunku i wulgarnoÅ›ciÄ…, ale nie nazywaÅ‚abym tej pogardy nietolerancjÄ….ZaskoczyÅ‚a mnie swoim wybuchem, w tym samym jednak momencie kelner-ka podaÅ‚a nam obiad, wiÄ™c odpowiedz mogÅ‚em sobie darować.Maitre d hôtelprzyniósÅ‚ wino i znów byliÅ›my sami. Na paniÄ… kolej powiedziaÅ‚em. Co pani chce wiedzieć o mnie?PotrzÄ…snęła gÅ‚owÄ…. Nic.Nie wolno mi pana teraz osÄ…dzać.Przecież mam proÅ›bÄ™ do pana. Już mówiÅ‚em, że jÄ… speÅ‚niÄ™. Nie bÄ™dÄ™ pana trzymać za sÅ‚owo.Może pan siÄ™ rozmyÅ›lić, kiedy pan usÅ‚y-szy, co to za proÅ›ba. Nie rozmyÅ›lÄ™ siÄ™.GawÄ™dziliÅ›my przy stoliku, nie poruszajÄ…c rzeczy istotnych.Ona dorastaÅ‚aw Cincinnati, a ja w St.Louis, oboje pochodziliÅ›my znad wielkich rzek, jeÅ›li toma jakiekolwiek znaczenie.ZmiaÅ‚a siÄ™, kiedy powiedziaÅ‚em o tym, i Å›miech jejbyÅ‚ jak muzyka.54 ChodziÅ‚am do szkoÅ‚y w Cincinnati opowiadaÅ‚a i ukoÅ„czyÅ‚am collegeZwiÄ™tego Józefa nad Ohio.MogÅ‚yÅ›my widzieć stan Kentucky z Góry ZwiÄ™tegoJózefa.Ale urodziÅ‚am siÄ™ w Elkhart w stanie Indiana.Tam również byÅ‚a rzekai wielka odnoga rzeki.W Elkhart wyrabia siÄ™ instrumenty muzyczne wszelkiegorodzaju.To mnie Å‚Ä…czy z Friedheim. Luzno. Nie tak luzno. ZbyÅ‚a ten temat machniÄ™ciem rÄ™ki i pochyliÅ‚a siÄ™ kumnie. No, teraz powiem, czego od pana chcÄ™.Bo za chwilÄ™ stracÄ™ caÅ‚Ä… odwagÄ™. Niech jÄ… pani zachowa.O co chodzi? Redakcja zaÅ‚atwiÅ‚a fotografa powiedziaÅ‚a jakiegoÅ› Niemca z Mona-chium.Mam przesyÅ‚ać moje korespondencje pocztÄ… lotniczÄ… i trzymać siÄ™ termi-nów.Fotograf bardzo mi jest potrzebny.ZadzwoniÅ‚am do niego do Monachium,ale przyjedzie dopiero pojutrze.PowiedziaÅ‚, że Globus pÅ‚aci maÅ‚o, wiÄ™c on mu-si to odbÄ™bnić raz dwa.Chyba ma racjÄ™. Globus albo przysyÅ‚a fotografów zeStanów Zjednoczonych i pÅ‚aci im ciężkie pieniÄ…dze, albo angażuje kogoÅ› z miej-scowych dosÅ‚ownie za grosze.ByÅ‚o jasne, czego ona chce, ale zmierzaÅ‚a do tego powoli, z wahaniem.WciÄ…-gnęła gÅ‚Ä™boki oddech. PrzypomniaÅ‚a mi siÄ™ ta krowa, którÄ… pan narysowaÅ‚.Ja.no, czy zechciaÅ‚-by pan zrobić dwa szkice dla mnie? To znaczy dla Globusa.ZaÅ‚atwiÄ™, żeby panudobrze zapÅ‚acili. Nie mówmy o Globusie.ZrobiÄ™ szkice dla pani.Kiedy? Zaraz.DziÅ› po poÅ‚udniu.MuszÄ™ je wysÅ‚ać pocztÄ… lotniczÄ… wieczorem. Co mam narysować? Pana Veita, to znaczy apostola Jana, i miasteczko, coÅ› w rodzaju panoramyczy impresji.Widać byÅ‚o jej brak doÅ›wiadczenia.Do Jezusa ani do Matki Boskiej oczywi-Å›cie nie mogÅ‚a dostać siÄ™ przed premierÄ…, ale i tak nadawaÅ‚a postaci Jana zbyt dużeznaczenie, chcÄ…c mieć szkic tylko jego.NależaÅ‚oby narysować go z kimÅ›, możez MariÄ… MagdalenÄ… czy którymÅ› brodatym apostoÅ‚em.SpoÅ›ród wyznawców Je-zusa tylko Jan nie miaÅ‚ dÅ‚ugiej brody.A przecież wÅ‚aÅ›nie ci brodaci nadawaliswoisty charakter miasteczku i misteriom, i ona powinna to zaznaczyć.Zadurzy-Å‚a siÄ™ dziewczyna, wiÄ™c nie mogÅ‚a tego zrozumieć.Lepiej by też zrobiÅ‚a, gdybypoprosiÅ‚a mnie o narysowanie raczej miejscowego amfiteatru, rażąco ogromnegow maÅ‚ym miasteczku, niż samego Friedheim.Ale wydaÅ‚bym siÄ™ zarozumialcem,zwracajÄ…c jej na to uwagÄ™.ByÅ‚em na niższym szczeblu drabiny dziennikarskiejniż ona, musiaÅ‚em wznosić do niej wzrok. PopoÅ‚udnie bÄ™dzie pracowite powiedziaÅ‚em. Zaczynajmy.ROZDZIAA SZÓSTYJan czekaÅ‚ na nas w hotelu Joan Terrill.%7Å‚ywe Å›wiadectwo jej ufnoÅ›ci we wÅ‚a-sne siÅ‚y.UmówiÅ‚a siÄ™ z nim tam na pozowanie, wiedzÄ…c z góry, że ja siÄ™ zgodzÄ™.MogÅ‚oby to posÅ‚użyć do rozprawy o kobietach.Bo zarazem byÅ‚a rzeczywiÅ›cieniepewna siebie, zdenerwowana.Kobieta może wiedzieć, a przecież wÄ…tpić, znaćswoje możliwoÅ›ci, a przecież pamiÄ™tać o swoich ograniczeniach, widzieć real-ność tego, co chce przeprowadzić, a przecież bać siÄ™ ewentualnej porażki, w którÄ…w gruncie rzeczy nie wierzy.PatrzyÅ‚em na to wszystko już nieraz.Moja żona,istota na wskroÅ› kobieca, potrafiÅ‚a wygrywać caÅ‚e symfonie, nawet nie zadajÄ…csobie trudu, żeby przeczytać nuty.ApostoÅ‚ Jan, piÄ™kny chÅ‚opiec o dÅ‚ugich, kÄ™dzierzawych, zÅ‚ocistych wÅ‚osach,czekaÅ‚ w zielonej szacie, różowej pelerynie i w sandaÅ‚ach z rzemykami skrzy-żowanymi na Å‚ydkach.ByÅ‚ zbudowany jak atleta.SkórÄ™ miaÅ‚ gÅ‚adkÄ…, opalonÄ… naciemny brÄ…z.Oczy jasnoniebieskie, w których czaiÅ‚o siÄ™ coÅ›, co mnie zastanawia-Å‚o.Doprawdy ten czÅ‚owiek nie bardzo mi siÄ™ podobaÅ‚.Pomimo swej doskonaÅ‚ejkondycji sprawiaÅ‚ wrażenie miÄ™czaka.PatrzÄ…c na niego, znów pomyÅ›laÅ‚em, żeprzydaÅ‚by siÄ™ jeszcze ktoÅ› na tym rysunku, on sam jest po prostu niczym. Jak mam go narysować? zapytaÅ‚em dziewczynÄ™. Co on robi? W jakiejscenie misteriów? On pisze odrzekÅ‚a. ByÅ‚ pisarzem.Powinien siedzieć na niskim murkui pisać. W tamtych czasach nie mieli dÅ‚ugopisów.Czym on bÄ™dzie pisaÅ‚? GÄ™sim piórem odrzekÅ‚a spokojnie. PrzyniosÅ‚am takie.I ksiÄ™gÄ™.Jeststara, a pan potrafi jÄ… zrobić jeszcze starszÄ…, na pewno.Chociaż wiedziaÅ‚em, że to powinien być zwój pergaminu, a nie ksiÄ™ga, nieoponowaÅ‚em.DaliÅ›my apostoÅ‚owi Janowi jego przybory, on jednak bardziej siÄ™zainteresowaÅ‚ moimi.Trudno byÅ‚o go oderwać od sztalug, kartonu i ołówków.Dopiero po dÅ‚ugiej chwili zdoÅ‚aÅ‚em posadzić go na kamiennym murku i zabraćsiÄ™ do roboty.Jan, kiedy już siedziaÅ‚ daleko od sztalug, okazaÅ‚ siÄ™ urodzonym aktorem, ma-jÄ…cym w sobie coÅ› mistycznego, co przenosi czÅ‚owieka w samo serce jego Å›wiatana niby.ByÅ‚ w moim życiu okres, kiedy znaÅ‚em mnóstwo aktorów i aktorek, wiÄ™c56teraz, jeÅ›li chodzi o nich, nic nie mogÅ‚o mnie zaskoczyć.Bez zdziwienia patrzy-Å‚em, jak Jan pozuje zwrócony swym lepszym profilem do mnie, z podbródkiemuniesionym, z piórem gÄ™sim w rÄ™ce znieruchomiaÅ‚ej wdziÄ™cznie nad ksiÄ™gÄ….NiezwracaÅ‚ na mnie uwagi, pochÅ‚oniÄ™ty sobÄ…, czego oczywiÅ›cie chciaÅ‚em od niego.PatrzyÅ‚em na Jana, szkicowaÅ‚em go z grubsza i nagle przypomniaÅ‚y mi siÄ™dwie linijki z wiersza Elizabeth Barrett Browning tylko te dwie cudownie ryt-miczne linijki, które jakoÅ› nabraÅ‚y znaczenia:Co robi on, wielki ten bożek Pan,Tam poÅ›ród trzcin nad rzekÄ…?Wielki bożek Pan pozowaÅ‚, i to pozowaÅ‚ piÄ™knie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]