[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawe, jak mu teraz idzie bieganie.Jeżeli naprawdę był z CIA, to też nie szkodzi, jednego szpiega mniej.- Moc sześćdziesiąt procent, idzie równo! - zameldował pierwszy mechanik.- Ani śladu fluktuacji ciśnienia!- Dwadzieścia trzy węzły.Powyżej sześćdziesięciu już się tak wiele nie zmienia, za to wokół kadłuba robią się zawirowania.Ano, Wania, podkręć go jeszcze!- Tak jest, komandorze!- Jaką miałeś największą prędkość na “Łuninie”?- Trzydzieści dwa węzły z maksymalną mocą znamionową.Trzydzieści trzy z reaktorem nad czerwoną kreską.- Słyszałem coś o nowej farbie do kadłubów.- Tej, co ją wynaleźli Anglicy? Wywiad mówi, że dzięki niej amerykańskie patrolowce suną jeden węzeł szybciej.- Zgadza się - potwierdził admirał.- Słyszałem, że poznaliśmy już skład farby, ale trudniej jest ją zrobić, nie mówiąc już o nakładaniu.- Ledwo przekroczę dwadzieścia pięć węzłów, zaczyna odlatywać od kadłuba okładzina głusząca.Zdarzyło mi się to raz, jak jeszcze byłem starpomem na “Swierdłowskim Komsomolcu”.- Dubinin potrząsnął głową.- Jakbyś w bębnie siedział, kiedy wszystkie te gumowe płytki zaczynają walić w kadłub.- Niestety, na to wiele nie poradzimy.- Siedemdziesiąt pięć procent mocy!- Gdyby zdjąć z kadłuba okładzinę, wyciągnąłbym jeszcze węzeł.- Nie radzisz nam tego poważnie?- Nie - zgodził się Dubinin.- Jak puszczą w nas torpedę, ta guma może zadecydować o życiu lub śmierci.Rozmowa urwała się w tejże chwili, gdyż po dziesięciu minutach pracy reaktor osiągnął pełną moc pięćdziesięciu tysięcy koni.Hałas pompy wzmógł się znacznie, lecz nadal słyszało się w pomieszczeniu głos rozmówcy.Przy podobnym obciążeniu stara pompa hałasowała jak zespół rockowy na koncercie.Dubinin dobrze zapamiętał, jak dźwięk wwiercał mu się w ciało.Teraz nareszcie cisza, w dodatku z tym amortyzowanym postumentem.Komendant stoczni obiecywał, że znacznie obniży się emisja hałasu i dotrzymał słowa.Po kolejnych dziesięciu minutach Dubinin osłuchał i opukał wszystko, co potrzeba.- Zmniejszyć moc! - rozkazał.- No i jak, Walentinie Borisowiczu?- KGB wykradła to Amerykanom?- Tak sobie wyobrażam - odrzekł admirał.- Niech no spotkam jakiegoś szpiega, zaraz go wycałuję!Motorowy frachtowiec “George McReady” brał przy nabrzeżu ładunek.Statek był sporych rozmiarów, dziesięcioletni, napędzany potężnymi morskimi silnikami Diesla i przeznaczony do przewozu drewna.W ładowniach mieściło się trzydzieści tysięcy ton tarcicy lub, jak w tym wypadku, okorowanych pni.Japończycy woleli przeważnie sami ciąć budulec, gdyż w ten sposób pieniądze na przeróbkę zostawały w kraju, zamiast odpływać za granicę.Transportem zakupionego budulca miała się zająć strona amerykańska, lecz nawet to ustępstwo Japończyków wymagało dziesięciu miesięcy negocjacji.Japonia to kraj może malowniczy dla turystów, lecz niesłychanie drogi.Pod czujnym okiem pierwszego oficera żurawie portowe przenosiły drzewne pnie z ciężarówek do specjalnie przystosowanych ładowni statku.Załadunek toczył się wyjątkowo sprawnie; jeszcze jeden znak, że automatyzacja czynności dokerskich odmieniła postać żeglugi handlowej.Z załadunkiem “George’a McReady’ego” można było się uwinąć w czterdzieści godzin, rozładować zaś cały statek w trzydzieści sześć, dzięki czemu jednostka bardzo prędko mogła wyruszyć w kolejny rejs.Niestety, załoga nie cieszyła się przez to zbyt długo z pobytu na lądzie.Armatorzy przejmowali się jednak bardziej swoimi opłatami portowymi i czasem straconym na wyładunku niż stratami, jakie z powodu nowej techniki poniesie personel portowych spelunek i innych przybytków dla marynarskiej klienteli.- Pete, złapałem pogodę - zawołał trzeci oficer.- Nie za dobrze.Pierwszy oficer spojrzał na wydruk prognozy i jęknął tylko.- Właśnie, jakiś gigantyczny niż znad Syberii.Ledwo wypłyniemy, zacznie nami huśtać, a front za szeroki, żeby próbować opłynąć bokiem.Pierwszy oficer aż gwizdnął na widok liczb.- Lepiej dobrze gap się w ten swój radar, Jimmy.- Spokojna głowa.Jak nasz ładunek pokładowy?- Tylko te trzy patyki, co widzisz.Oficer pokiwał głową i wydobył ze schowka lornetę.- Rany boskie, pospinane łańcuchami!- Dlatego nie możemy ich wsadzić pod pokład.- Niesamowite! - Trzeci oficer nie wierzył własnym oczom.- Już rozmawiałem o tym z bosmanem.Kazałem mu na mur przywiązać te pnie, żeby ani drgnęły.- Dobry pomysł, Pete
[ Pobierz całość w formacie PDF ]