[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ja im na to:  Bochciałbym jeszcze trochę pożyć.No i oni się roześmiali jeszczebardziej, co mnie dotknęło do żywego, dlatego pamiętam to dodziś.I mówią, no dobrze, a ile ty byś chciał jeszcze pożyć? No,mówię, chociaż siedemdziesiąt lat.I tu śmiech rozległ się home-rycki  ten śmiech dudni mi w uszach do dziś, a już przekroczy-łem siedemdziesiątkę.Nie, ja już nie mam oczekiwań.Czujesz się stary?No pewnie.Zwłaszcza po przejściu na emeryturę.Wiesz, coto jest?Nie.Człowiek sobie obiecuje, że teraz się pobyczy.I ledwie zaczy-na się byczyć, wszystko go zaczyna boleć.Od momentu, jak przejdzie na emeryturę?Tak.Znane w medycynie zjawisko.Więc nie wolno odchodzić na emeryturę&Nie, iść trzeba, nie można bez końca pracować.Ale napraw-dę czuję się stary.Trudno mi uwierzyć.Ale tak się czuję.Bo wiesz, w zeszłym sezonie nie byłem w ogó-le na biegówkach.Dwa razy wyszedłem i od razu mnie połamało.Przemijanie jest okropne?109 Nie.Jak mnie nic nie boli, to nawet jestem zadowolony.%7łalmi tylko aktywności fizycznej.Chciałbym móc pływać  pływamjeszcze, ale już muszę uważać.Chciałbym się wspinać, ale to jużniemożliwe.Bardzo krótko się wspinałem, w Tatrach, po czymzadarłem z władzą ludową i wsadzili mnie do kryminału.Wy-szedłem, pobyłem siedem miesięcy na wolności, nawet nie zdą-żyłem się wspiąć, zamknęli mnie drugi raz.Wyszedłem, troszkęsię powspinałem, ale zrozumiałem, że już wypadłem z obiegu.Bezpieka prawdopodobnie ocaliła mi życie; niektórzy z tych, cosię ze mną wspinali, od dawna nie żyją.No więc już takich am-bicji nie mam, ale do biegania na nartach po pagórkach wciążjestem bardzo przywiązany.To jest świetne i znacznie rozsąd-niejsze, bo o wiele trudniej się zabić.To jeszcze Cię zapytam ote poważne sprawy, te zdużym kwanty-fikatorem.Proszę.Czy to nasze uporczywe dążenie do szczęścia ma jakikolwiek sens?To jest nieodłączna część życia.Ludzie zawsze dążą do szczęś-cia, w kryminale też.Moi koledzy kryminaliści mieli swoje wy-obrażenie o szczęściu  dla nich to było wyjście na wolność.Tobardzo grozny rodzaj iluzji.Wyjście na wolność, szczególnie dlawięznia ze środowiska patogennego, jest bardzo niebezpiecznedla psychiki.Dla Ciebie też to było niebezpieczne?Dla mnie to był szok.Za pierwszym, za drugim, za trzecimrazem.Za każdym razem.Wytłumacz to.Póki się żyje życiem więziennym, życie na wolności jest obiek-tem westchnień platonicznych, idealizuje się je.A z czasem jestsię do niego coraz gorzej przystosowanym, bo sytuacja więzien-na zwalnia od wielu dylematów.I po wyjściu ta wymarzonasielanka zderza się z życiem, które rani niemiłosiernie, bo czło-wiek ma nerwy na wierzchu, skórę na drugą stronę wywróco-ną.A pomyśl o złodziejach, ludziach, którzy mieli rodziny, aleje potracili, wychodzą i nie mają nic?! Gdzie na nich popatrząjak na człowieka, no gdzie? Na melinie oczywiście.Jak ktośwychodzi po kilkunastu latach na wolność, to jest kompletnie110 nieprzystosowany.Ten szok ma często dramatyczne konsekwen-cje.Z samobójstwem włącznie.%7łycie wwolności jest harówką, skazuje nas na ciągłe podejmowa-nie decyzji?Ale człowiek się do tego wyrywa, podobnie jak wyrywa się doszczęścia, nie ma na to rady.Wyrywa się, apotem cierpi.Oczywiście.Czy my teraz mamy za dużo wolności? Inie wiemy, co znią zrobić?Nie sądzę.Przymusów jest nie mniej niż dawniej, tyle że sąinnego rodzaju.To głównie przymusy ekonomiczne.Ale także przymus konformizmu.Inny konformizm egzekwuje państwodyktatorskie, inny państwo liberalne& Jest przymus popraw-ności w myśleniu i trzeba niemałej odwagi, by się mu sprzeci-wić, i niemałych środków, żeby nasze odrębne zdanie przebiłosię przez media i przez organizacje, które zagradzają mu drogę.Cenzury nie ma, ale jest dyktat frazesu, Jego Wysokości Frazesu.Przecież pracujesz w mediach, więc chyba nie muszę ci tłuma-czyć.Nie ma wydziału prasy, nie ma cenzury, nie ma dyrygenta,ale jest chór, bo wszyscy trzymają w ręku te same nuty&Chciałam Cię zapytać oautorytety.Czy je miałem? Oczywiście.Moim autorytetem, i to bardzowcześnie, został Jacek Kuroń.To brzmi śmiesznie, bo myśmybyli potem kumplami, przyjaciółmi i tak dalej, ale&Nie brzmi śmiesznie.Nie? Jak go poznałem, to miałem lat osiemnaście, a on pra-wie dwadzieścia dwa, czyli był bardzo dorosły.On fantastycz-nie mówił, wiadomo.Pierwszy raz usłyszałem go, pamiętam, popublikacji Poematu dla dorosłych.Wszystko falowało, bo lody puściły, nastała odwilż.I było ja-kieś zebranie w Instytucie Historycznym uniwersytetu.I Jacekmówił tym swoim głosem, gestykulując, że jesteśmy podobni dogreckich żeglarzy, bo  mówił  jak była burza, a oni transpor-towali wino i oliwę, to rozb3ali beczki z oliwą i wylewali ją naspienione fale, i płynęli po wodzie gładkiej jak lustro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •