[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możemy tylko snuć przypuszczenia i poszukiwać bodaj najsłabszych wskazówek świadczących o istnieniu innych sił sprawczych poza naszą własną.Nasuwa się przy tym nowy, mało dyskutowany aspekt sprawy: dlaczego właściwie nie mielibyśmy zakwestionować także przeświadczenia o normalnej naturze nadludzkich osiągnięć fizycznych, do których, można powiedzieć, już się zdążyliśmy przyzwyczaić? Mam na myśli zdumiewające wyczyny dalekowschodnich mistrzów, i inne, jeszcze bardziej zadziwiające, znane z tradycji.Stale mamy do czynienia z takimi osiągnięciami, które trudno sobie wyobrazić, nawet biorąc pod uwagę najbardziej morderczy, po azjatycku wytężony i regularny trening.Wielu mistrzów sztuki walki i taoistów włada "sztuką Gekko" (P'i Hu Kung).Chodzi tu o umiejętność wspinania się na ściany, której w zasadzie nie da się nauczyć, tak jak np.skoku o tyczce czy gry na fortepianie.Wielki mistrz Pa-kua-Kung Fu, Tung Hai Ch'unan (1798-1879), podobno zwykł wspinać się na gładkie ściany, a słynny bokser Hsing-I, Sung Shih, potrafił na pewien czas nieruchomieć, przylegając do gładkiego muru domu.Absolutnym rekordem nie wynikających z treningu umiejętności jest prawdziwe pokonywanie grawitacji przez "latających mistrzów", o których informuje kilka źródeł.Należeli do nich Lieh Yu-Ko (400 p.n.e.), Chang Tao Ling i Tien Shih, pierwszy taoista, nazywany także "papieżem tao".Nie chcielibyśmy się zagalopować.Naturalnie, nie można wobec zdolności Boscovicha, Bruce'a Lee czy hrabiego de Saint-Germain oświadczyć po prostu: ten kto je posiada, nie może być zwykłym człowiekiem -"inni" są więc wśród nas, a oto, kilku z nich.Wysunięcie takiej tezy w oparciu o tak mgliste poszlaki byłoby nie tylko zuchwałością, ale i absurdem.W tym właśnie sęk: po prostu nie wiemy, z czym naprawdę mamy do czynienia.Rezultaty naszych poszukiwań na nieznanym terenie mogą się układać w puzzle, ale równie dobrze mogą nas prowadzić w wiele ślepych uliczek.Nie ma odpowiedzi na pytanie, czy faktycznie jest wśród nas "nowy człowiek", którego podobno miał spotkać Adolf Hitler -przy czym nie grzeszący wszak nadmiarem subtelności "fuhrer" trząsł się ze zgrozy -albo czy może zbudziły się niektóre ze "śpiących maszyn", za jakie ezoteryk George Iwanowicz Gurdżijew uważał wszystkich normalnych ludzi, których chciał przebudzić ze snu swoimi ćwiczeniami.Można by nawet posunąć się do tego, aby fenomeny PSI interpretować jako przypadkowe występowanie maleńkich cząstek owego obszernego katalogu zdolności, jakie w całej gamie mogą występować u indywiduów znacznie nad nami górujących.Dochodzi do sytuacji patowej.Podstawowym problemem pozostaje brak systemu poszukiwań tego, co naprawdę ukryte.Możemy tylko zgłębiać problem to tu, to tam, kręcąc głową nad dziwnymi machinacjami.Nie uda się w ten sposób uzyskać całościowego obrazu.Literatura spiskowa, do której sięgnęliśmy, także nie jest zbyt pomocna, gdyż każdy z jej autorów ma idee fixe na pewnym punkcie.Raz są to bankierzy, kiedy indziej znowu tajne dyrektorium nadludzi.Kłopotliwe, że większość tez tego rodzaju -podobnie jak teoria o świecie pustym wewnątrz albo twierdzenie, że Księżyc jest z zielonego sera -da się poprzeć odpowiednimi poszlakami, jak mogliśmy się przekonać wyżej w "kontekście spiskowym".Dedukcja ezoterycznaCzyżbyśmy więc gonili za własnym cieniem, nie mając szansy na wyjście z zaklętego kręgu? Nie musi tak być.Może zdołalibyśmy, niczym baron Mtinchausen, o własnych siłach wyciągnąć się za włosy z bagna błędnego koła argumentacji.Koniecznym warunkiem byłoby wprawdzie równie radykalne zerwanie z tradycyjną linearną logiką, jak Mtinchausena zerwanie z prawami mechaniki przy jego akcji ratowania samego siebie.Jak należałoby tego dokonać? Przyjmując sposób postępowania, który autor science fiction A.E.van Vogt mógłby nazwać logiką zero A (logiką niearystotelesowską).Jeśli dla kogoś wciąż jeszcze jest tu zbyt wiele przyczynowego racjonalizmu, to proponuję mu pojęcie "ezoterycznej dedukcji",Dość tej żonglerki słowami.Cała sprawa wygląda na zwariowaną i taka też jest w istocie.Mimo to możemy z powodzeniem brać przykład ze słynnego fizyka Nielsa Bohra, który powiedział do pewnego młodego naukowca: "Pańska teoria jest szalona, ale za mało szalona, aby była prawdziwa".Nasza teoria byłaby dostatecznie szalona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •