X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i ja.Ta, która dorastałam z dala od magii, tylko po to, żeby teraz mogła mnie onarozjechać jak rozpędzony pociąg.Stałam w najwyższym punkcie pentagramu, na miejscuducha, miejscu mocy, bo to ja miałam rzucać zaklęcie. Peter!  zawołałam w stronę ciemności. Musisz stanąć w środku.Podszedł miarowym, ostrożnym krokiem.Chciałam krzyczeć, że go kocham, ale wiedziałam, że to jak rzucać grochem o ścianę.Mojeserce i umysł sprzeczały się ze sobą, a jednocześnie w jakiś sposób się zgadzały: mężczyzna,którego znałam, którego poślubiłam, odszedł.Gdyby rodzice Petera nie umarli, nasze dzieckonie próbowałoby go pocieszyć, mówiąc, że jego prawdziwa matka wciąż gdzieś tam jest,w świecie Fae, i że go kocha.Ale co się stało, już się nie odstanie. Spójrz na mnie  nakazałam łamiącym się głosem.Oczy lśniły mu srebrem w blasku nocy.Wszelka miłość, którą mnie darzył, przestała istnieć.Obserwowałam, jak się miota, tocząc z góry przegraną bitwę ze swoją prawdziwą naturą.Jak Peter, którego kochałam, umiera każdego dnia odrobinę bardziej, aż w końcu ginie,pozostawiając za sobą tylko poranione stworzenie, desperacko próbujące uciec ze świata, doktórego nie należało.Wrócić do ludzi, którzy tak długo byli dla niego niedostępni.Dziecko,które kiedyś na dzwięk głosu swojego taty niemalże tańczyło w moim brzuchu, teraz zamarło.Prawdopodobnie nigdy nie zdołam zapełnić pustki, którą pozostawi po sobie Peter, ale zrobię,co w mojej mocy.Zamknęłam oczy i zaczerpnęłam powietrza. Obiecuję, malutki.Jakoś towszystko poukładamy.Gdyby magia spełniała marzenia, po otwarciu oczu powinnam zobaczyć nas wszystkichw domu, razem wieszających sznury błyskających lampek na fasadzie naszej i tak już zbytdużej i za bogato zdobionej wiktoriańskiej willi.Myśl o świętach znów poprowadziła mnie doskojarzeń z jemiołą.Niby wegetuje sobie niewinnie, ale jest śmiertelnie niebezpieczna, jeśliją przeoczyć.Podobnie jak nordycka bogini, która nigdy by nie pomyślała, jak bardzo możezaszkodzić ona jej synowi, ja nigdy nie wpadłabym na to, że to nasz syn zdradzi Peterowi jegozwiązki z Fae.Tego dnia nie dane było nam świętować.Jedyne światło, jakie widziałam, pochodziłoz lśniącej gwiazdy na ziemi i błyszczących oczu mojego męża.Spojrzał w górę, kuotwierającemu się portalowi, który miał zaprowadzić go do domu.Moją uwagę przykułszelest w koronach drzew.Najczarniejsze włosy, skóra niemal biała.Giętka szyja, wyciągnięta do granic możliwości.Wyglądała jak królowa.Chociaż skrywał ją cień, byłam pewna, że nigdy nie widziałam nikogorównie zachwycającego.Szkarłatna toga i usta jak pąki róż.Najpiękniejsza z księżniczek.Choć była uosobieniem tych wszystkich cudownych opisów i epitetów z bajek o elfach, niecierpiałam jej z całej duszy.Jęknęłam cicho.Dotarło do mnie, że to wszystko jestnieodwracalne, że nie ma już nadziei, bo oto stoi przede mną biologiczna matka Petera.Przybyła zabrać swoje dziecko.Peter odwrócił się w jej stronę i natychmiast ją poznał.Rzucił się do niej, ale więziła gobariera magicznego koła.Zaryczał, miotając się jak dzikie zwierzę w klatce. Ta magia wiedzm nie jest potrzebna  odezwała się kobieta czystym głosem, któryzadzwięczał w nocnej ciszy.Podniosła dłoń i nasze koło się rozwiało.Uwolniony Peterskoczył ku niej. Mo mhac.Mój syn.Portal, który zawsze był dla Petera na wyciągnięcie ręki, teraz spłynął i znalazł się obokniego.Twarz rozjaśniła mu się z zachwytu i bez słowa, bez zawahania, nawet bez jednegospojrzenia w moją stronę przeszedł przez portal.Odszedł. DWUDZIESTY TRZECIJęknęłam, gdy moje serce przeszył lodowaty smutek, ściskając je jeszcze raz, i znów.Znalazłam dość siły, by pozwolić mu odejść, ale pozostało tak wiele rzeczy do powiedzenia,tak wiele słów, które chciałam usłyszeć od mojego męża.Miałam nadzieję usłyszeć, że żałuje.Obietnicę, że kiedyś wróci do mnie, do naszego syna.Ta pewność, radość, z jaką nas zostawił,to było więcej, niż mogłam znieść.Niczym chłopiec wybiegający ze szkoły w pierwszy dzień wakacji, Peter wskoczyłw otwarty portal i dołączył do świata Fae.Bez wahania.Bez oglądania się za siebie.Bezpożegnania, choćby machnięcia ręką.Gdy patrzyłam, jak znika na horyzoncie swojego nowegoświata, w moim powstawała czarna dziura.Dla mnie jakby już nie żył.Nie, gorzej.Byłomnóstwo historii o światach po śmieci, które pozwalały na ponowne spotkanie ukochanejosoby.Nie słyszałam o żadnym, który mógłby odwrócić rozejście takie jak nasze.Dyszałam, desperacko łapiąc powietrze, bo na myśl, że naprawdę odszedł, że już nigdy gonie zobaczę, zaparło mi dech.Przez minione lata tyle razy miałam okazję, żeby z nimporozmawiać.Wziąć go za rękę.Powiedzieć, że go kocham.Tyle razy.A nie korzystałamz tego.Gardziłam sobą za te zmarnowane lata.Ta kobieta, Fae, jego matka, w jakiś sposób siędowiedziała, że zaklęcie zostało złamane, i przyszła odebrać syna.Stała tam, obserwując, jakserce wyrywa mi się z piersi.Taka spokojna, taka wytworna.Byłam bliska uznania jej zazupełnie nieczułą, dopóki nie spojrzałam głęboko w jej srebrzyste oczy.Chociaż nie byłyludzkie, poczułam, że to, co w nich zobaczyłam, jest tak bardzo bliskie współczuciu, jak totylko możliwe u Fae.Może i była zródłem mojego bólu, ale czułam, że nie czerpała z tegosatysfakcji.Poczułam jakby ukłucie w klatce piersiowej.Zgarbiłam się, kuląc ramiona.Ból pochodziłz najgłębszego, najbardziej pierwotnego zakamarka mojej duszy i łatwo można by pomylić goze śmiechem.Nie wiedziałam, czy dam radę go przetrwać.Nie wiedziałam nawet, czy napewno tego chcę.Jakaś część mnie błagała, by ból zabrał mnie ze świata żyjących, inna kazałami się rzucić w stronę portalu, który wciąż widniał kilka metrów ode mnie, chwycić Peterai zmusić go, by został ze mną.W głębi serca wiedziałam, że nawet gdyby to było możliwe, niemogłabym być tak samolubna.Tak okrutna.Poczułam narastającą we mnie ślepą wściekłość, która obrała sobie oczywisty cel. Jak mogłaś?  Odwróciłam się do jego matki. Ty potworze, jak mogłaś przysłać tutajswoje dziecko, pozwolić nam je pokochać, a potem zabrać je z powrotem? Potworze?  Patrzyła na mnie srebrnymi oczami. Jeśli Fae są potworami, touczyniłyście nas nimi wy, wiedzmy. Nawet jeśli te słowa były wyrzutem, nie usłyszałam zanimi złości.Jej głos jakby mnie głaskał. Nie, ja nigdy bym ci nie sprawiła tego bólu, bólu,który sama czułam, oddając własnego syna do waszego świata. Więc dlaczego to robisz?  zapytała Ellen. Ja straciłam dziecko.Gdybym miała wybór,oddałabym duszę, by je ratować, zatrzymać przy sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •  
     

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.