[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ile ma wzrostu?- Pięć stóp osiem cali, waży sto dwanaście funtów, ma długie nogi, nosi obcisłe levisy, jest niezależna i bezpretensjonalna, słowem - typowa dziewczyna z Zachodu.- Znajdę sobie taką, zobaczysz! Ożenisz się z nią?- Oczywiście, że nie! Dopij drinka.- Czy.hmmm.jesteś jej wierny?- A czy ty jesteś wierny żonie?- Jasne, że nie, do cholery! Nigdy nie byłem wierny.Ale nie mówimy o mnie, Thomas.Rozmawiamy o naszym Valentino, uwodzicielskim Callahanie, mężczyźnie, który co miesiąc paraduje z najnowszą wersją najwspanialszej kobiety świata! Powiedz mi, Thomas.i nie okłamuj najlepszego przyjaciela.spójrz mi w oczy i powiedz, czy postanowiłeś trwać w monogamii?Verheek prawie leżał na stole i chichotał głupkowato.- Ciszej! - Callahan rozejrzał się po sali.- Odpowiedz!- Podaj mi pozostałe nazwiska z listy.Wtedy ci odpowiem.Verheek wyprostował się.- Ładna zagrywka.W zasadzie sam mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie.Według mnie zakochałeś się, ale jesteś tchórzem i nie chcesz się do tego przyznać.Wpadłeś po same uszy, facet!- Dobra, wpadłem.Lepiej ci teraz?- Znacznie lepiej.Kiedy ją poznam?- A kiedy ja poznam twoją żonę?- Mylisz pojęcia, Thomas.Między nami jest subtelna, acz zasadnicza różnica.Ty wcale nie chcesz poznać mojej żony, ja natomiast marzę o spotkaniu z Darby.Kapujesz? Zapewniam cię, że nasze kobiety bardzo różnią się od siebie.Callahan uśmiechnął się i pociągnął łyk szkockiej.Verheek usiadł wygodniej i skrzyżował nogi.Podniósł zieloną butelkę do ust.- Jesteś spięty, chłopie - rzucił Callahan.- Wybacz.Chcę się dzisiaj upić.Kelner przyniósł grzyby na rozgrzanych patelniach.Verheek wepchnął do ust dwie faszerowane pieczarki i żuł wściekle.Callahan spoglądał na niego spod oka.Sam nie czuł głodu - whisky skutecznie tłumi łaknienie - i postanowił odczekać kilka minut.Zresztą zawsze wolał pić niż jeść.Przy stole obok usiadło czterech Arabów, głośno rozmawiających w swoim języku.Wszyscy jak jeden mąż zamówili jacka danielsa.- Gavin, kto ich zabił?Verheek przeżuwał grzyby, a potem przełknął z trudem.- Nawet gdybym wiedział, nie mógłbym ci powiedzieć.Ale przysięgam, że nie wiem.Zdumiewająca i wielce zagadkowa sprawa.Mordercy zniknęli bez śladu.Wszystko było bardzo starannie zaplanowane i doskonale wykonane.Żadnych poszlak.- Dlaczego akurat ci dwaj?Kolejna pieczarka powędrowała do ust Verheeka.- To proste.Tak proste, że łatwo to przeoczyć.Obaj stanowili idealny cel.Rosenberg nie miał nawet systemu alarmowego w swojej posiadłości.Każdy przyzwoity włamywacz mógł sobie wejść i wyjść bez żadnego problemu.A nieszczęsny Jensen włóczył się nocami po podejrzanej okolicy.Sami wystawili się na strzał.W chwili gdy ich mordowano, pozostała siódemka sędziów była u siebie w domach obstawiona agentami FBI.Dlatego wybrano Rosenberga i Jensena.- Kto ich wybrał?- Ktoś bardzo nadziany.Mordercy byli zawodowcami i zapewne natychmiast po robocie wywieziono ich z kraju.Według nas było ich czterech, może więcej.Krwawą jatkę u Rosenberga mógł urządzić jeden facet.Natomiast przy Jensenie pracowało co najmniej dwóch.Jeden na straży plus facet z linką, który go zamordował.Trzeba pamiętać, że choć do takich przybytków nie walą tłumy, kino było otwarte dla widzów i przez to niebezpieczne.Spisali się jednak na medal, na złoty medal.- Czytałem gdzieś o jednym zabójcy.- Zapomnij o tym.Jeden człowiek nie mógł zabić obu sędziów.Wykluczone!- Ile biorą tacy sprawni zawodowcy?- Miliony.Samo zaplanowanie wszystkiego pochłonęło mnóstwo forsy.- I nie wiecie, kto to zrobił?- Posłuchaj, Thomas, nie zajmuję się bezpośrednio śledztwem, musiałbyś pogadać z detektywami.Jestem pewny, że wiedzą więcej ode mnie.Znacznie więcej.Ja jestem tylko poślednim rządowym prawnikiem.- I tylko przypadkiem jesteś po imieniu z pierwszym prezesem Sądu Najwyższego?- Dzwoni do mnie czasami.Nudzi mnie ta rozmowa.Wróćmy do kobiet.Nie znoszę babrania się w sprawach zawodowych po godzinach urzędowania.- Rozmawiałeś z nim ostatnio?- Ależ jesteś upierdliwy, Thomas.Tak, dziś rano zamieniłem z nim dwa słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]