[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Trzeba było widzieć, jak Moreno topniał przyjednej dziewczynie w „Bristolu”.cała knajpa miała zabawę, bochciał ją uwieść, skąpiąc na kolację.Tę dziewczynę później po-derwał Horwat i.– Cieślik, dość o pięknościach nocy – przerywa major.– Pa-nowie! Moreno ma związek z Bazanowem! – z satysfakcją po-wtarza im rozmowę z muzykiem.Tamci poważnieją.– Nareszcie widzę dla siebie godziwe zajęcie – mówi Cieślik.– Zaraz powinienem pojechać do Rajfla i skorzystać z jego re-nomowanej usługi.Rajfel? – zastanawia się.– Nomen, omen!ma cholernie podejrzane nazwisko2.Co za sielankowe miastoten Bazanów, jeden etatowy włamywacz, jeden zakład napraw-czo-lakierniczy i jeden bank!.Ale co ja potrzebuję od Rajfla?Przede wszystkim śladów linii papilarnych i lakieru nitro-alex.– Właśnie, jak zdobędziesz ten lakier? – namyśla się Korosz.– To najprostsze – Cieślik łączy się z biurem służby X.– Po-trzebuję natychmiast samochód – informuje dyżurnego – obo-jętnie, jakiej marki, któryś z bardziej wysłużonych, nie, nienowy.– powtarza.– Musi być w kolorze czarnym, ale waru-nek: lakier polskiej produkcji nitro-alex.Otrzyjcie go nieco ojakiś betonowy słup lub coś w tym rodzaju.może powstaćrównież niewielkie wgięcie, na przykład z boku maski lub nabłotniku.Meldować o wykonaniu, duchem! – odkłada słu-chawkę.– Musisz aż psuć samochód? Przecież i tak po tym lakierzeniewiele sobie obiecujemy – pułkownikowi zdecydowanie niepodoba się pomysł wywiadowcy, a szczególnie beztroska, z jakątraktuje służbowy sprzęt.2 Rajfelki – pilniki używane przez włamywaczy do obróbki kluczy.– Najnaturalniejszy sposób zdobycia próbki lakieru – popieraCieślika inspektor.– U Rajfla nie wolno przeprowadzać żad-nych oficjalnych czynności.– Niech będzie – niechętnie godzi się Lis.– Co sądzisz o.Mo-reno?– Skrzyżowanie lekkomyślności, sprytu, skąpstwa i narcy-zmu.Rzekomo beztrosko odnosi się do zaginięcia samochodu,a ma zanotowany ostatni stan licznika.Opowiada o tysiącach wdewizach, które niebawem zarobi, ale od PZU chce wycyganićkilkaset złotych, wóz reperuje w Bazanowie, bo odliczając kosz-ty benzyny, zużytej na drogę, wypada to o jakieś grosze taniej.same sprzeczności!– Może celowo zwrócił uwagę na tę problematyczną różnicęstanu licznika? – zastanawia się Lis.– Może? Ale że coś ukrywa, to pewne.Prawdopodobnie sa-mochód zginął z innego miejsca niż to, które podał.Być może,właśnie dlatego przez kilka dni nie meldował o jego zaginięciu.Wahał się, jakie szczegóły podać, prawdziwe czy zmyślone.Wkońcu jednak nie powiedział nam prawdy.– Trzeba koniecznie wyjaśnić, czy coś więcej łączy Moreno zRajflem – dodaje Lis.– Zrobi się! – przyrzeka wywiadowca.– Pułkownik chyba naserio nie myśli, że między Moreno a Rajflem mogą być innezwiązki poza remontem samochodu.W taki głupi i prosty spo-sób sypnąłby wspólnika? Przecież to jak wskazanie palcem, ana takiego idiotę facet nie wygląda.– Logicznie myślisz – przyznaje Lis – jednak temu człowieko-wi trzeba się dokładnie przyjrzeć.Cieślikowi przygotowano starego, czarnego „Wartburga”;zgodnie z jego zamówieniem prawy błotnik nieco wygięto iotarto z lakieru, akurat na tyle, aby wyklepanie i pomalowanienie zajęło zbyt wiele czasu.Już z daleka na szosie wywiadowca zobaczył tablicą informa-cyjną, o której wspominał Moreno.Zatrzymał więc wóz i zgod-nie z planem uszkodził silnik.Bez trudu udało mu się zatrzymać jakąś ciężarówkę i skłonićkierowcę, aby doholował go do warsztatu.Mechanik obejrzał wóz i zaraz wziął się do roboty.Cieślik przysiadł na jakiejś skrzynce na dziedzińcu i obserwo-wał jego zabiegi.Mechanik pracował zręcznie, nie zdradzał jed-nak ochoty do rozmowy.– Sam pan prowadzi warsztat? – zagaduje go wywiadowca.– Sam – kiwa głową – jeśli się zatrudnia pracowników to sto-pa podatkowa jest wyższa.nie opłaca się.– Przecież to znakomity punkt – zauważa Cieślik.– To się tylko tak wydaje – mruczy tamten.– Właściwie totrochę roboty jest na wiosnę i latem.Zdarzy się turysta, wy-cieczkowicz, niedzielny kierowca.Mam także kilku stałychklientów z Warszawy, i to wszystko – odpowiada monosylaba-mi, nie przerywając pracy.– A miejscowi? Uprzemysłowione miasto, więc dobre zarob-ki, to i samochody powinni ludzie mieć.– Ile tych samochodów – z lekceważeniem wzrusza ramiona-mi Rajfel.– Będzie ze trzydzieści, no, może trzydzieści pięć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]