[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale ona jest pewnie od dawna zamężna i.Siedzący przy stole pochylili głowy.- Niestety - westchnął Dag.- Moja siostra zmarła blisko osiemnaście lat temu.- Och! Jakże przykro to słyszeć! Mój ojciec bardzo chciał coś dla niej uczynić.W tamtym czasie mógł tak niewiele i to go dręczyło.Ufam, że jej śmierć nie miała nic wspólnego z tymi godnymi pożałowania nieporozumieniami w Kopenhadze, bagatelnymi w gruncie rzeczy?- Nie, nic podobnego.Ale to było przeznaczenie.Moja przyrodnia siostra musiała umrzeć młodo, hrabio Strahlenhelm.Ona by nie mogła żyć na tym świecie.Zapadło milczenie.Wszystkich ogarnęły wspomnienia.Młody Strahlenhelm wyglądał na boleśnie poruszonego tym, co usłyszał.Charlotta uniosła głowę.- Tak sobie myślę - rzekła.- Mamy przecież żywą kopię Sol.- Nie, matko, nie możemy wysłać naszej córki do Kopenhagi - zaprotestował Dag.- Ona jest jeszcze taka młoda.- Nie możemy? A ty nie pojechałeś w swoim czasie? I Sol, która pojechała sama? Hrabio Strahlenhelm, moja wnuczka Cecylia ma osiemnaście lat i jest żywym obrazem Sol, lecz jest osobą o innej, dużo bardziej zrównoważonej osobowości.Nie sądzę, by dzieci króla Christiana mogły otrzymać lepszą opiekunkę.Ona bardzo lubi małe dzieci i, w przeciwieństwie do Sol, jest zawsze miła.- Ależ Sol była najmilszą osobą, jaką można sobie wyobrazić! - wykrzyknął zdumiony hrabia.- Och, miała ona swoje ciemne sprawki - zauważył Dag cierpko.W tym momencie trzasnęły drzwi wejściowe i w hallu rozległy się głosy.- Cecylia i Tarald! - zawołała Charlotta.- Chodźcie dzieci i przywitajcie hrabiego Strahlenhelma, który nas odwiedził.Z hallu dobiegł jasny, dziewczęcy głos.- Hrabia? Prawdziwy?- Ależ, Cecylio! - upomniała Charlotta oburzona.Gdy młodzi weszli do jadalni, hrabia Strahlenhelm wstał.Na widok zgrabnej sylwetki Cecylii w jego oczach pojawił się błysk podziwu.- Na Boga! Zdaje mi się, że pamiętam moją nianię, kiedy na panią patrzę, panno Cecylio! Mimo że byłem wtedy taki mały.Budzi pani we mnie wspomnienie czegoś nieskończenie pięknego i czarującego.Pochylił się i pocałował Cecylię w rękę.Ona zaś przyjęła jego zainteresowanie z wrodzoną naturalnością i wdziękiem, choć nigdy przedtem nie doświadczyła niczego podobnego.- Dzieci - rzekła Charlotta uroczyście.- Hrabia Strahlenhelm przybył tutaj, aby zaproponować Sol posadę opiekunki dla dzieci króla Christiana.Ja myślę, że mogłabyś być nią ty, Cecylio, ale twoi rodzice protestują.- Prawdę mówiąc, ja także - wtrącił Tarald.- Przecież ona ma dopiero osiemnaście lat.- Niedługo dziewiętnaście - sprostowała Cecylia pospiesznie, choć brakowało do tego jeszcze wielu miesięcy.- I jestem jak na swój wiek dojrzała.- Ach tak? - Tarald spojrzał na nią wymownie.- A może.- zastanawiała się Charlotta - może Sunniva? No właśnie, dlaczegóż by nie ona?- Nie - krzyknął Tarald zdecydowanie.- Sunniva nie.- Dlaczego? - dopytywała się niedomyślna Charlotta.Cecylia, widząc, że jej ekscytująca zagraniczna podróż mogłaby być zagrożona, oświadczyła pospiesznie:- Sunniva jest zbyt mało zaradna, i zbyt naiwna.Przyjmuje ciosy od ludzi i od losu, nawet nie próbując się zasłonić.Uśmiecha się tylko łagodnie, wdzięczna za wszystko.- No, teraz jesteś złośliwa - syknął Tarald.- Nie, wcale nie.Ja tylko stwierdzam fakty.Sprawę rozstrzygnęła Liv.- Zgadzam się, że Sunnivy wysyłać nie powinniśmy.Ona by nie podołała takim obowiązkom, w każdym razie w zadowalający sposób.Nie chodzi tylko o pilnowanie królewskich dzieci.Wyobrażam sobie, że to wymaga specjalnej, silnej ręki.Trzeba umieć zachować równowagę między okazywaniem szacunku tym małym istotom a zdecydowaną postawą, gdyby posuwały się za daleko.Z tym zaś Sunniva sobie nie poradzi.Raczej usiądzie i będzie płakać, jeżeli któreś z nich powie na przykład, żeby trzymała swoje nędzne ręce i nie dotykała ich - królewskich dzieci.Cecylia kiwała potakująco głową.W pełni się z tym zgadzała.- Pani baronowa ma zupełną rację - powiedział hrabia, a Liv drgnęła.Przez dwadzieścia lat nie doczekała się, żeby ją ktoś nazwał baronową.Hrabia Strahlenhelm mówił dalej:- Ja ze swej strony uważam, że panna Cecylia nadaje się znakomicie.Rodzice na pewno zaakceptują mój wybór, skoro tak się złożyło, że nie może to być Sol.Dwór prosił mego ojca o radę i dla niego jest to, rzecz jasna, sprawa honoru, by zadowolić króla, wybierając odpowiednią opiekunkę.- A dlaczego szukać jej w Norwegii? - zapytała Liv.- Jest przecież pod dostatkiem duńskich dziewcząt.Hrabia chrząknął dyskretnie.- Oczywiście, i nie brak chętnych, które chciałyby się zajmować królewskimi dziećmi.Ale dotychczas opiekunki zmieniały się na królewskim dworze bardzo często.Muszę przyznać, że z Kirsten Munk niełatwo jest wytrzymać.Swoje małe córki wychowuje ona tak, by nie zapominały, jak wysokiego są rodu.Zarówno matka, jak i dzieci są do tego stopnia świadome swej pozycji, że i połowa tego to już byłoby za dużo.Dlatego właśnie mój ojciec natychmiast pomyślał o pannie Sol.Zawsze mawiał, że to dziewczyna, która nie pozwoli sobie grać na nosie.A poza tym dwór szuka kogoś z wykształceniem, a właśnie Sol miała przecież bardzo staranne wykształcenie.- Cecylii też tego nie brakuje - rzekła Charlotta z dumą.- Kształcenie wszystkich dzieci było tutaj zawsze moim obowiązkiem.- To znakomicie! Innym powodem jest to, że król Christian chciałby przy okazji okazać szacunek swojemu drugiemu państwu, Norwegii.Gdyby więc panna Cecylia chciała się podjąć tego zaszczytnego zadania, myślę, że byłaby najlepszą kandydatką.- Oczywiście, że bym chciała - oświadczyła Cecylia.- Dobrze się zastanów - upominał ją Dag, który pamiętał, co działo się w Kopenhadze z Sol i bardzo niechętnie odnosił się do projektu wysłania tam własnej córki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •