[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz to przesuniemy.no, już w porządku.- Spaskudziłeś robotę, Walt - Helena wydęła wargi.- Ona zostawiła to specjalnie.Żeby wpisać sobie coś miłego.- Co? - spytał, zanim zrozumiał.Żachnął się i rzucił jej złe spojrzenie.- Nie denerwuj się, pilocie.Zrobiłeś się nadwrażliwy; jeśli tak dalej pójdzie, zawieziesz nas na Syriusza zamiast na Ziemię.Trzeba zastanowić się nad małą kuracją, zanim nie będzie za późno - mrugnęła do Philipa, który nagle zajął się pedantycznym wycieraniem jakiejś dawno zaschłej plamy na rękawie.- Bądź uprzejma zmienić temat, stajesz się nudna nie wytrzymał Walt.Czuł się prawie jak sztuka przetargowa na aukcji bydła.- Chciałam ci pomóc w trosce o nas wszystkich syknęła - ale jeśli chcesz, to pracuj dalej sam.Powodzenia.- Przestańcie, do licha - przerwał jej Philip.Powinniśmy się cieszyć, że nie zniszczył nas ten cholerny rój meteorów i że trafiliśmy od razu na.- Właśnie.Może oświecisz nas, kapitanie, po co ta pobudka w dwa tygodnie po starcie? Przecież czeka nas jeszcze parę miesięcy żeglugi - Helena dalej wyładowywała energię.Rzeczywiście anabioza musi jej służyć - przyznał w myśli Walt nie bez uznania.- Ja? - dowódca wyglądał na zaskoczonego.- Noo, przecież musimy odbyć naradę.- Na jaki temat? Lot przebiega bez komplikacji Walt wzruszył ramionami.- Trzeba ustalić kolejność dyżurów, tak będzie bezpieczniej - Philip wreszcie znalazł powód.Poza tym jest to okres, po którym należy przeprowadzić kontrolę lekarską.- Tylko w przypadku szczególnego zagrożenia.Chyba nie podejrzewasz, że złapaliśmy jakąś kosmiczną francę orbitując wokół Czerwonego Karła? Żeby była tam chociaż jedna zawszona planeta, na której można by rozprostować kości i pofiglować z tubylcami.Ale tak.- Coście tak na mnie wsiedli? - obruszył się Philip.Zaraz po przebudzeniu Lorny ustalimy kolejność dyżurów i trójka spośród nas idzie spać.Proponuję piętnastodniowe przemienne żeńskie i męskie dyżury z dwudniowymi okresami nakładania, żeby.no, było do kogo otworzyć usta.- Niech stracę, przyjmuję - powiedział Philip z uśmiechem.- Witam szanownych podróżników galaktycznych Lorna wyszła z łazienki, napełniając sterownię zapachem kosmetyków.Uśmiechnięta, zaróżowiona od gorącego tuszu, z błyszczącym spojrzeniem, przeszła całkowitą metamorfozę od momentu, w którym Walt widział ją dziesięć godzin temu.Przecisnęła się koło niego bokiem - poczuł zapach świeżo umytego, kobiecego ciała - i stanęła przy Philipie.Przeszła tuż obok, miała przecież okazję, a nie dotknęła go, nie musnęła nawet.- Może małą kawę dla szefa? - w jej głosie brzmiała dobrze udawana figlarność podlotka.- Co to, zmieniasz obiekt zainteresowań? - Helena pogroziła jej jak dziecku.- Taka już jestem - wydęła wargi.- Co ty na to, Phil?- Ha, propozycja jest nęcąca.Kilka skoków w bok znakomicie odświeża związek - zarechotał.- Może mnie najpierw spytacie? W końcu ja też nie mam klapek na oczach - Helena udała zaniepokojenie.- A kto ci broni? Ostrze twojego dowcipu nie jest już takie jak dawniej, o nie - Lorna pokręciła głową.ona ma cudowne nogi.jak mogłem dotychczas tego nie dostrzec.porusza się tak, jakby tańczyła tuż nad ziemią.Wróciła z dwiema dymiącymi filiżankami.- Heleno, zrób kawę dla Walta, jeśli zechce, bo moja wystygnie, co za aromat.- Chciałaś coś popić? - zapytał Walt ze złośliwością, jaką raczyli się niemal od początku.- Zapewne cię rozczaruję - uśmiechnęła się zdawkowo, tak jak do pierwszego lepszego uczestnika przypadkowego towarzyskiego spotkania - ale nie będę więcej dawać przedstawień.Może ty nam coś pokażesz, tak dla odmiany? Jeśli plynn ułatwi ci walkę z tremą, zrzekam się mojego zapasu.Zresztą - położyła przed Philipem niklowane pudełko - i tak się zrzekam.ma piękny głos.głęboki i dźwięczny.jak śpiew mosiężnych dzwonków.Philip odchrząknął i sięgnął po pudełko.- Przechowam to dla ciebie.Myślę, że.no, sama wiesz, jak bardzo się cieszę - wstał i ucałował ją, a ona na chwilę przywarła do niego całym ciałem.- Powiem wam coś ciekawego - opowiadała dalej z emfazą, rozpierała ją energia, tak jak przed chwilą Helenę.- Miałam bardzo dziwny sen.Wokół Karła krążyła jedna jedyna, czerwona planeta.- To typowe.Zawsze marzymy o czymś swojskim, dobrze znanym.Planeta, morza, szumiące lasy.- Z Waltem coś się działo, wyprostował przygarbione plecy, wzrok mu błyszczał.- Słuchajcie.Byłam na tej planecie.spałam tam, leżąc na czerwonym, kopnym piasku.Przeżyłam sen we śnie.Śniłam o miłości, wciąż ten sam sen, w kółko to samo, bo tylko tę miłość miałam w sobie.to było straszne, jak zdarta płyta, jedyna, jaką posiadałam.Czasem chciałam przestać śnić, wtedy otaczała mnie tylko czerwona pustka, pustka nie do zniesienia.I znów śniłam ten sam sen, tylko ten mogłam.Wtedy zrozumiałam, że to.jest moje życie.Ucieczka we własne wnętrze, w złudzenia, w to, co ja chciałam, co sobie wymarzyłam, obijanie się w zamkniętym obszarze mojej pamięci.Otrząsnęła włosy, które zakryły jej twarz; łza torowała sobie drogę pośród delikatnego puchu na skórze przedramienia.- To była namiastka, rodzaj trwania - teraz mówiła mocnym, zdecydowanym głosem.- Upojenie introspekcją, samooszukiwanie.A ja chcę żyć, żyć naprawdę.Nawet za cenę zagarniania, ekspansji, czasem niszczenia i.śmierci chcę tworzyć, zdobywać i.kochać.Ale przepraszam - rozejrzała się spłoszona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •