[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blok o wysokości siedemdziesięciu stóp waży tysiące ton.Zgodziłem się, że nie wiemy dotąd, jak kamienie z piramidy Cheopsa - czy te w Stonehenge - zostały przetransportowane; starożytni mogli posiadać daleko większą wiedzę na ten temat, niż myślimy.Nim skończyłem rozmowę z dziennikarzem “New York Timesa", pojawiły się trzy następne helikoptery.Przybyli kolejni dziennikarze.Około czwartej skłoniono Reicha do wyjścia z namiotu i zademonstrowania działania sondy - co uczynił bardzo niechętnie.Około szóstej obydwaj ochrypliśmy od ciągłego wyjaśniania i byliśmy wykończeni.Uciekliśmy do hotelu w Kadirli i udało nam się zjeść spokojnie kolację.Powiedzieliśmy kierownikowi hotelu, by nie łączył z nami żadnych rozmów telefonicznych.Jednakże około dziewiątej udało się do nas dotrzeć Fu'adowi.Machał egzemplarzem “New York Timesa".Cała pierwsza strona poświęcona była “Największemu odkryciu w historii świata".Cytowano moje słowa, zgodnie z którymi odkryliśmy miasto gigantów.Miałem napomknąć, że giganci ci byli także magami przenoszącymi - ważące tysiące ton - bloki budowlane przy użyciu dziwnej, dziś już zapomnianej umiejętności.Pewien mój kolega, powszechnie znany uczony, wyraził opinię, że piramidy w Egipcie i starożytnym Peru nie mogły być zbudowane przy użyciu żadnej ze znanych obecnie metod, a to najnowsze odkrycie z pewnością potwierdzi tę teorię.W środku gazety pewien popularyzator archeologii zamieścił artykuł Giganci z Atlantydy.Zapewniałem Fu'ada, że nigdy nie mówiłem o żadnych gigantach, a już na pewno w kontekście, w jakim mnie cytowano.Obiecał, że zadzwoni do “New York Timesa" i poda sprostowanie.Następnie powlokłem się do pokoju Reicha, aby wypić ostatnią szklankę brandy, zostawiając wiadomość, że nie ma mnie dla nikogo - nawet gdyby przybył sam sułtan turecki.Sądzę, że to co powiedziałem wyjaśnia całkowicie, dlaczego nie byliśmy w stanie pokazać się publicznie przez następny tydzień.Rząd turecki przydzielił nam wojsko do ochrony naszego ekwipunku, ale ci nie mieli rozkazu, by nie dopuszczać na teren wykopaliska rozmaitych gości.Helikoptery nad Karatepe unosiły się jak osy wokół dżemu.Hotele w Kadirli były przepełnione, po raz pierwszy od ich wybudowania.Musieliśmy z Reichem pozostać na miejscu, gdyż w przeciwnym razie bylibyśmy zaczepiani sto razy na godzinę przez wariatów i poszukiwaczy sensacji.Rząd turecki przydzielił nam w ciągu dwunastu godzin poduszkowiec, ale obecnie niemożliwe okazało się jego wykorzystanie.Następnego dnia Carnegie Foundation przyznała nam dwa miliony dolarów na rozpoczęcie budowy tunelu, a World Finance Committee dostarczyło drugie tyle.W końcu rząd turecki wyraził zgodę na budowę zasieków wokół Czarnej Góry: z drutu kolczastego na wysokość czterdzieści stóp.Polecenie to wykonano z pomocą fundacji amerykańskich i rosyjskich w przeciągu niespełna tygodnia.Wówczas dopiero mogliśmy powrócić do pracy.Jednak wszystko uległo zmianie.Nie było już spokojnych sjest po lunchu czy rozmów w namiocie o północy.Na straży wykopalisk wszędzie stali żołnierze.Najznakomitsi archeolodzy ze wszystkich stron świata zadręczali nas pytaniami i radami.Niebo huczało od helikopterów, którym odmawiano zgody na lądowanie.Z pospiesznie wybudowanej wieży kontrolnej, będącej efektem współpracy amerykańsko-rosyjskiej, nadawano radiowe sygnały ostrzegawcze.Przeciwności te łagodzone były przez inne znaczne udogodnienia.Zespół inżynierów zamontował na poduszkowcu sondę tak, że mogliśmy dokonywać natychmiastowych pomiarów nad każdym - nawet najtrudniejszym - terenem.Rząd turecki wyposażył nas w dwa specjalne zmodyfikowane krety.Pieniądze i sprzęt mogliśmy dostać na każdą prośbę - taka sytuacja jest marzeniem każdego archeologa.W przeciągu dwóch dni dokonaliśmy zdumiewających odkryć.Przede wszystkim sonda wykazała, że rzeczywiście odkryliśmy zakopane miasto.W promieniu mili rozciągały się mury i budynki.Czarna Góra znajdowała się, jak się wydawało, mniej więcej ponad centralną częścią miasta.I było to rzeczywiście miasto gigantów.“Blok Abhotha" nie był budynkiem ani pomnikiem o charakterze religijnym, ale pojedynczym blokiem budowlanym wyciętym z litego bazaltu - i to najtwardszego, wulkanicznego pochodzenia.Jeden z nowych kretów odciął fragment bloku i dostarczył go na powierzchnię.Jednak prześladował nas ciągle jakiś dziwny pech.W przeciągu czterdziestu ośmiu godzin straciliśmy jednego z nowych kretów, w podobny sposób jak pierwszego.Przestał odpowiadać na nasze sygnały na głębokości dwóch mil [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •