[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomnij sobie Paulinę.— To zdarzyło się drugi raz — stwierdziła z goryczą Diana.Boleśnie cierpiała z powodu tej zdrady.— I ostatni.— Przykro mi, że Di straciła wiarę w ludzi — rzekła ze smutkiem Ania, gdy dziewczynka udała się na górę.— To dla niej prawdziwa tragedia.Nie ma szczęścia do przyjaciółek.Janka Penny… i teraz Delila Green.Kłopot polega na tym, że Diana przepada za dziewczynkami, które potrafią opowiadać ciekawe historie.A Delila jako męczennica była bez wątpienia nadzwyczaj interesująca.— Jeśli panią obchodzi moje zdanie, droga pani doktorowo, to powiem, że ta mała Greenów jest bezczelna — stwierdziła bezlitośnie Zuzanna, zła na siebie, że tak łatwo dała się oszukać dobrym manierom i słodkim oczom Delili.— Jak mogła, powiedzieć, że nasz kot jest sparszywiały! Dziewczynki w ogóle nie powinny używać takich słów.Wcale nie przepadam za kotami, ale Odrobinek ma siedem lat i należy mu się przynajmniej szacunek.Co do mojego garnka na ziemniaki…Zuzanna nie była w stanie wyrazić słowami swoich uczuć w tej kwestii.A w pokoiku na górze Diana myślała właśnie, że może jeszcze nie jest za późno, by zaprzyjaźnić się z Laurą Carr.Laura była szczera, choć z pewnością niezbyt interesująca.Di westchnęła.Czuła, że wraz z wiarą w tragiczny los Delili znikł z jej życia jakiś nieuchwytny urok.Rozdział XXXIXWschodni wiatr żałośnie zawodził wokół Złotego Brzegu.Był jeden z tych ostatnich chłodnych i posępnych dni sierpnia, kiedy trudno mieć dobry nastrój i wszystko się nie udaje.Takie dni przed laty nazywano w Avonlea „sądnymi”.Szczeniak, którego Gilbert przywiózł dla chłopców, obgryzł politurę z nogi od stołu w jadalni.Zuzanna odkryła, że w szafie z pościelą mole urządziły sobie istny festyn.Kociątko Nan zniszczyło najładniejszą paproć.Jim i Bertie Szekspir przez całe popołudnie okropnie hałasowali na strychu, bębniąc w blaszanki.Ania niechcący strąciła klosz od lampy.Była tak rozdrażniona, że z przyjemnością słuchała odgłosu tłukącego się szkła! Rillę bolało ucho, a Shirley dostał dziwnej wysypki na szyi.Ania była przerażona, ale Gilbert rzucił okiem na dziecko i obojętnie powiedział, że nie sądzi, aby ta wysypka miała jakiekolwiek znaczenie.Oczywiście, nic nie miało dla niego znaczenia! Chodziło przecież tylko o jego rodzonego syna! Nie miał też znaczenia fakt, że zaprosił na obiad Trentów i przypomniał sobie, że powinien wcześniej poinformować o tym Anię, dopiero wtedy, kiedy przyszli.Spędziły właśnie z Zuzanną bardzo pracowity dzień i zaplanowały skromny i szybki obiad.A pani Trent cieszyła się opinią najlepszej gospodyni w Charlottetown.Gdzie, u licha, podziały się czerwono–niebieskie skarpety Waltera? „Walter, nie uważasz, że mógłbyś chociaż raz odłożyć coś na swoje miejsce? Nan, nie mam pojęcia, gdzie znajduje się siedem mórz.Na litość boską, nie zadawaj mi ciągle pytań! Nie dziwię się, że Sokratesa otruto, ktoś musiał to zrobić”.Walter i Nan osłupieli.Nigdy jeszcze mama nie mówiła takim tonem.Spojrzenie synka jeszcze bardziej rozdrażniło Anię.— Diano, czy wiecznie muszę ci przypominać, żebyś nie owijała nóg wokół taboretu, gdy siedzisz przy pianinie? Shirley, zamazałeś dżemem nowy tygodnik! I może ktoś mi powie, gdzie się podziały szklane wisiorki z żyrandola.Nikt nie mógł jej odpowiedzieć na to pytanie.Zuzanna odczepiła wisiorki, żeby je wymyć.Ania pobiegła na górę, by uniknąć zasmuconych spojrzeń dzieci.Niespokojnie chodziła po swoim pokoju.Co się z nią dzieje? Czyżby stawała się jedną z tych okropnych, nieznośnych i zrzędliwych kobiet?Ostatnio wszystko ją denerwowało.Irytowały ją pewne cechy charakteru Gilberta, które dotychczas wcale jej nie drażniły.Była zmęczona i znudzona wiecznymi obowiązkami, monotonią dnia codziennego i zaspokajaniem zachcianek rodziny.Kiedyś zachwycało ją wszystko, co robiła w domu i dla domu.Teraz jej to ciążyło.Czuła się jak w koszmarnym śnie, gdy próbuje się kogoś dogonić, a nogi są jak skute kajdanami.Najgorsze było to, że Gilbert niczego nie dostrzegał.Pracował od rana do wieczora i sprawiał wrażenie, jakby nie obchodziło go nic poza własną pracą.Jedyne słowa, jakie wypowiedział przy obiedzie, brzmiały:— Poproszę o musztardę.„Mogę sobie porozmawiać ze stołem i krzesłami — myślała Ania z goryczą.— Łączy nas już chyba tylko przyzwyczajenie.Wcale nie zauważył, że wczoraj włożyłam nową sukienkę.I od tak dawna nie mówi do mnie »dziewczynko Aniu«! Przypuszczam, że podobnie dzieje się we wszystkich małżeństwach.Taki los spotyka większość kobiet.Gilbert uważa mnie za swoją własność.Tylko praca coś dla niego znaczy.Gdzie jest moja chusteczka?”Ania wtuliła twarz w chusteczkę do nosa i usiadła na krześle, pogrążona w rozpaczy.Gilbert już jej nie kocha.Jeśli nawet ją całuje, robi to obojętnie, z przyzwyczajenia.Płomień miłości zgasł.Zabawne małżeńskie historyjki, z których kiedyś razem się zaśmiewali, odżyły naraz w pamięci Ani, ale teraz wcale jej nie bawiły.Jak mogła w ogóle uważać, że są śmieszne? Przypomniała sobie opowieść, jak to Monty Turner całował swoją żonę regularnie raz na tydzień i trzeba mu było o tym przypominać.Czy jakakolwiek kobieta mogłaby czuć się szczęśliwa w takiej sytuacji? Albo Curtis Ames, który spotkał na ulicy swoją żonę w nowym kapeluszu i nie poznał jej.Wspomniała słowa pani Clancy Darie:„Mój mąż mało mnie obchodzi, ale gdyby go zabrakło, pewnie bym za nim tęskniła”.„Gilbert też pewnie by za mną tęsknił, gdyby mnie zabrakło.Czyżby w naszym małżeństwie było już aż tak źle?” Nat Elliot oznajmił swojej żonie po dziesięciu latach wspólnego pożycia:— Jeśli chcesz wiedzieć, czuję się zmęczony faktem, że jestem żonaty! A od jej ślubu z Gilbertem minęło piętnaście lat! Może tacy właśnie są mężczyźni.Byłoby to niewątpliwie zdanie panny Kornelii.Po pewnym czasie trudno ich przy sobie utrzymać.„Jeśli mój mąż wymaga, by go przy sobie zatrzymywać, nie zamierzam tego robić”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]