[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez długi czas nosili na piersiach nową barwę tak, jak sięnosi kolor oczu czy włosów nie zajmując myśli tym faktem.Dopiero powrót nakontynent nadał temu zielonemu półokręgowi znaczenie większe niż czysto sym-boliczne.W razie potrzeby okazania znaku był namacalnym dowodem, że z jegoposiadaczem nie wszystko jest w porządku.Wiatr Na Szczycie wymamrotał coś o głupich pomysłach i szczenięcychprotestach bez znaczenia.Zagłuszył go Nocny Zpiewak, który błyskawiczniezaofiarował się przerobić Diamentowi symbol Kręgu na uczciwy błękit, jemui wszystkim innym, którzy tego zechcą.Dla Stworzyciela żaden wysiłek, tyleco splunąć , a poza tym: kto by tam chciał całe życie być ZIELONY?.To jak-by przełamało ostatnią barierę szoku i urazy.%7łyczliwe ręce pomogły Diamentowiściągnąć tunikę, posadziły w najwygodniejszym fotelu.Posypały się żarty: to nicnie będzie bolało , Zpiewak dziś wyjątkowo jest trzezwy.Koniec dyskretnie kiwnął palcem na Kamyka, pokazując jednocześnie ocza-mi na powalę.Wyszli niezauważeni i wspięli się aż na górny taras, gdzie mogliznalezć nieco spokoju. Pierwszy dezerter zagaił Koniec, gdy już zamknęli za sobą klapę i usiedli,opierając się plecami o balustradę.Nie nazwałbym tak tego odparł Kamyk. Zastanów się, jak byś sam po-stąpił na miejscu Diamenta.Trafił główną wygraną w przypadkowym rozdaniusztonów. Fakt, ale to troszeczkę boli.Przyzwyczaiłem się do niego, zaufałem, był jakmłodszy brat. Wszyscy się zżyliśmy przez te dwa lata.Zauważyłeś, że nawet Promień co-raz mniej odstaje od reszty? Ale co z tego? Diament ma szansę na normalną eg-zystencję.Będzie szczęśliwszy niż z nami.Czasem mam wyrzuty sumienia, żezaciągnąłem was na Smoczy Archipelag. Niepotrzebnie.%7łyliśmy jak w krainie marzeń rzucił Koniec. Ale szczęście po jakimś czasie robi się nudne. Fakt.Za co nie możesz winić siebie, tylko ułomną naturę ludzką.Wiadomo:sucho czy mokro chłop i tak narzeka.Kamyk zaniósł się właściwym sobie, krótkim gardłowym śmieszkiem.Ko-niec obejrzał poszkodowaną rękę, ostrożnie zgiął i rozgiął palce.Delikatny kost-ny mechanizm działał, choć nadal sygnalizował, że należy go oszczędzać.Mówcazmarszczył brwi, na jego krągłą twarz wypłynął wyraz troski. Martwię się. Czym? Paroma rzeczami.W tej chwili Pożeraczem Chmur.Rozdzieliliśmy się natargowisku i do tej pory nie dał znaku życia.117 Da sobie radę.Zjawi się i będziesz z rozrzewnieniem wspominał chwile, kie-dy nie miałeś go na karku.Co jeszcze cię gryzie? Kto będzie następny.Kto nam ubędzie.Wiatr Na Szczycie, gdy tylko do-trzemy do gór, na pewno zechce tam zostać już na zawsze.Róża mu nie popuścicugli.Zobaczysz, że za pół roku znów będą razem.Zpiewak ma żonę i dziecko.Prędzej czy pózniej zapragnie się osiedlić w jakimś spokojnym miejscu.A im nasmniej, tym słabsi będziemy.Myszka jest za delikatny na taką włóczęgę, a Jagodapotrzebuje jakiegoś pewnego oparcia nie obraz się, ale nie wyglądasz mi natakowe.Kamyk sposępniał.Koniec jak zwykle rozbierał sytuację na części składowez nieubłaganą logiką.Na tej płaszczyznie rozumieli się obaj doskonale.Kamyknie raz dawał się porwać impulsywnej cząstce natury, nie wiadomo skąd odziedzi-czonej, ale solidne wychowanie odebrane w domu Płowego Obserwatora zwyklechroniło go przed popełnianiem najgrubszych błędów.Rozmowy z Końcem po-magały mu porządkować sprawy według odpowiedniego klucza i widzieć je jakogołe fakty, bez zbędnego balastu emocji.Z Jagodą łączyła go przyjazń i intymnastrona życia.Czy coś więcej? Nie, nic więcej.Poza sferą czysto erotyczną, Jago-da chętniej przestawała z Myszką niż z Kamykiem.Może była to jego wina? Zbytczęsto ostatnio zajmował się poważnymi rzeczami.Masz rację.Potrzebujemy czegoś trwałego napisał w powietrzu. Inaczejhistoria Diamenta powtórzy się, tyle że z innym aktorem w roli głównej.Na raziemusimy trzymać się razem za wszelką cenę.Przynajmniej do czasu, aż dotrzemyw góry. A co potem?Kamyk wzruszył bezradnie ramionami.To było pytanie, na które odpowie-dzi nie znalazłby nawet ktoś starszy i bardziej doświadczony od niego.WyprawaKońca powiodła się wspaniale, ale jednocześnie miała inne, niespodziewane skut-ki, które wyrwały chłopców z dotychczasowego marazmu, zmuszając do podję-cia energiczniejszych działań.Gdy ktoś potrąci kamień na szczycie góry, nie jestw stanie przewidzieć, jakie będą konsekwencje jego czynu i czy ów niewielki ka-myczek nie sprawi, że na równinę spadnie zabójcza lawina głazów.Tak i oni niewiedzieli, co sprawi ich kamyk.* * *Tak, jak przypuszczali, Pożeracz Chmur pojawił się wieczorem okropniebrudny, głodny i w strasznie złym humorze.Rzucił tylko półgębkiem kilka słówwyjaśnienia, z których wynikało, że tych bandytów ze straży miejskiej to za-118gryzłby wszystkich.jak leci i poszedł spać.Tymczasem reszta towarzystwanaradzała się do pózna w nocy.Naradzała się i kłóciła, kłóciła i naradzała.Koniec przyniósł ze swej eskapady sumę wystarczającą nie tylko na kupnozapasów żywności, ale nawet na cztery wierzchowce.Po namyśle zdecydowalisię na muły, jako tańsze, bardziej wytrzymałe i nie rzucające się w oczy set-ki tych zwierząt wędrowały po drogach w karawanach kupieckich lub niosąc nagrzbietach średnio zamożnych mieszkańców cesarstwa.Gromadkę uciekinierówczekała nie byle jaka podróż.Pokonanie drogi z Półwyspu Wojennego do ujściarzeki Enite wydawało się przy niej zwykłą przechadzką.Tym razem mieli przewę-drować całą Lengorchię, od granicy do granicy.Niemal od samego brzegu morzaaż do niebosiężnych szczytów Gór Zwierciadlanych.Będą przemierzać zakurzonegościńce, popasać przy drodze w najskromniejszych warunkach spędzać nocena derce rozłożonej na ziemi, jeść twarde suchary, pić byle jaką wodę albo, jeślisię trafi, odpoczywać w gospodach zapewniających niejadalny gulasz i cienkiepiwo. Krótko mówiąc: same rozkosze! podsumował kwaśno Promień. Czynie lepiej byłoby skakać? Mamy tu dwóch Wędrowców, mistrzów podobno.i co? Będziemy sobie na zmianę tyłki w siodle odgniatać? Zdaje się, że jest teżz nami małe dziecko! Chcecie ją karmić suszonym mięsem?Srebrzanka zawahała się, ale uprzedził ją Nocny Zpiewak. Już niech cię o to głowa nie boli, Promyczku Zwitu.Mojemu kwiatuszko-wi niczego nie zabraknie.A jeśli tobie nie pasuje taki sposób podróżowania, tozawsze możesz wrócić do domu.Miękkie łóżeczko i złote talerze czekają! I cesa-rzówna!Promień doskoczył do niego ze złością i gdyby Gryf nie chwycił Iskry w poręza koszulę, wybuchłaby bijatyka. Zamknij się, Zpiewak! rzucił Obserwator. To żarty nie na miejscu.A Promień ma rację kto wymyślił te muły? Przecież to się kupy nie trzyma! Trzyma się, trzyma. odparł Wiatr Na Szczycie. Kowal, powiedztym zapaleńcom, co wymyśliliśmy.Starszy Mówca zaczął przechadzać się pomiędzy szykowanymi pakunkami,całkiem jak za dawnych czasów, kiedy prowadził wykład dla uczniów w sali lek-cyjnej. Gryf i Promień, to będzie dla was ćwiczenie z logiki rzekł z uśmie-chem. Kto jest mniej podejrzany, kiedy przekracza bramy miasta: kupiec czywłóczęga? Oczywiście kupiec powiedział Gryf. Mamy być kupcami? Bystry chłopiec pochwalił go Kowal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]