[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za moim postępowaniem zawsze kryje się jakiś powód.Chwilę się wahałem, potem wolno zacząłem mówić:— Pierwszy powód, jaki widzę, to chyba to, że nie zna pan mordercy, ale jest pan pewien, że kryje się on wśród osób obecnych tu dzisiaj wieczorem.No i zamierzał pan zmusić go, by się ujawnił.Poirot skinął z uznaniem głową.— Sprytny pomysł, ale nie odpowiada prawdzie.— Albo też przekonując mordercę, że pan wie, kim on jest, chce go pan zmusić do ujawnienia się niekoniecznie przez wyznanie.Morderca może na przykład spróbować pana uciszyć, tak jak uciszył poprzednio Rogera Ackroyda, żeby nie mógł pan spełnić jutro rano swojej groźby.— Pułapka i ja jako przynęta! Merci, mon ami, na to nie jestem dostatecznie odważny.— A więc w takim razie zupełnie nie rozumiem.Przecież ostrzegając mordercę zawczasu, ryzykuje pan jego ucieczkę!Poirot potrząsnął głową.— On nie może uciec — odezwał się z powagą.— Ma tylko jedną drogę, a droga ta nie prowadzi do wolności.— I pan naprawdę wierzy, że jedna z obecnych dzisiaj wieczorem osób popełniła morderstwo? — spytałem z niewiarą w głosie.— Tak, mój przyjacielu.— Kto?Przez kilka minut panowała cisza.Potem Poirot wrzucił niedopałek do kominka i zaczął mówić spokojnie, zastanawiając się głęboko nad każdym słowem:— Poprowadzę pana tą samą drogą, którą ja przebyłem.Krok za krokiem będzie mi pan towarzyszył i zobaczy pan, że wszystko wskazuje tylko na jedną osobę.Na początku dwa małe fakty i jedna niezgodność czasu zwróciły moją uwagę.Pierwszy fakt to telefon do pana.Jeśli Ralf Paton był rzeczywiście mordercą, telefon stawał się zupełnie bez znaczenia, stawał się absurdem.Dlatego też powiedziałem sobie: Ralf Paton nie jest mordercą.Stwierdziłem, że telefonować do pana nie mógł nikt z Fernly, a jednak byłem przekonany, że mordercy muszę szukać wyłącznie wśród tych, którzy byli w Fernly w wieczór zbrodni.Stąd też wywnioskowałem, że telefon pochodził od wspólnika mordercy.Nie bardzo byłem zadowolony z tego wniosku, ale chwilowo na nim poprzestałem.Następnie zająłem się zbadaniem celu, jaki przyświecał autorowi tego telefonu.To było bardzo trudne.Mogłem do tego dojść, analizując wyłącznie skutek.Skutkiem był fakt, że morderstwo odkryto wieczorem, zamiast — według wszelkiego prawdopodobieństwa — następnego dnia rano.Zgadza się pan z tym?— No, taak… chyba tak.Musiało być tak, jak pan mówi.Ponieważ pan Ackroyd polecił, by mu nie przeszkadzano, pewnie nikt by tego wieczoru nie wszedł do gabinetu.— Tres bien*.Sprawa się posuwa, tak? Ale sytuacja nie jest jeszcze jasna.Jaka z tego korzyść, że morderstwo będzie odkryte wieczorem, a nie następnego dnia rano? Nasuwała mi się tylko jedna myśl: morderca, wiedząc, że zbrodnia będzie ujawniona o pewnej określonej godzinie, mógł być obecny przy wyłamywaniu drzwi lub bezpośrednio potem.I teraz przechodzimy do drugiego faktu: fotel odsunięto od ściany.Inspektor Raglan przeszedł nad tym do porządku dziennego jako nad sprawą błahą.A ja przeciwnie, zawsze przywiązywałem do tego wielką wagę.Do swojego rękopisu dołączył pan bardzo ładny plan gabinetu.Gdyby go pan w tej chwili miał przy sobie, zobaczyłby pan, że fotel wysunięty na miejsce wskazane przez Parkera stałby akurat na linii drzwi i okna.— Okna? — powiedziałem szybko.— Pan również wpadł na tę samą myśl co ja.Wyobrażałem sobie, że fotel został wysunięty w tym celu, by ktoś wchodzący drzwiami nie dostrzegł rzeczy pozostawionej na oknie.Ale wkrótce porzuciłem to przypuszczenie, bo chociaż fotel miał wysokie oparcie, to był to taki stary fotel wolterowski prawie nie zasłaniał okna, najwyżej to, co jest pod nim, już poniżej parapetu.Nie, mon ami! Ale proszę sobie przypomnieć, że tuż przed oknem stał stolik z książkami i pismami.No i ten stół świetnie krył się za wysuniętym fotelem.I wtedy natychmiast zacząłem domyślać się prawdziwego przebiegu wypadków.Przypuśćmy, że na tym stoliku stało coś, czego nie powinien nikt zobaczyć.Coś, co zostawił tam morderca.Jeszcze wtedy nie wiedziałem, co to mogło być.Ale już znałem bardzo charakterystyczne cechy tego przedmiotu.Na przykład wiedziałem, że to było coś, czego morderca nie mógł od razu ze sobą zabrać.Z drugiej strony było bardzo ważne, aby mógł to zrobić jak najszybciej po odkryciu zbrodni.Stąd też ten telefon i szansa dla mordercy, aby był obecny w chwili znalezienia ciała.Dalej.Cztery osoby wchodzą w rachubę przed przybyciem policji.Pan, doktorze, Parker, major Blunt i pan Raymond.Parkera natychmiast wyeliminowałem, ponieważ bez względu na to, o której godzinie odkryto by zbrodnię, on byłby zawsze na miejscu.On również powiedział mi o wysuniętym fotelu.Parker więc był wolny od podejrzeń.Jeśli idzie o morderstwo, ponieważ w dalszym ciągu uważałem za prawdopodobne, że to on szantażował panią Ferrars).Posądzałem jednak Raymonda i Blunta, ponieważ w wypadku odkrycia zbrodni wczesnym rankiem obaj mogliby przybyć na miejsce zbyt późno, by usunąć przedmiot ze stolika pod oknem.Ale cóż to był za przedmiot? Słyszał pan moje dzisiejsze słowa na temat urywków podsłuchanej rozmowy? Gdy tylko się dowiedziałem o wizycie przedstawiciela firmy dyktafonów, zrodziła się w mojej głowie nowa myśl [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •