[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ma żadnego znaku, iż jego konstruktorzy wiedzieli, iż zaistniał on już w przeszłości.- Może to jeden z paradoksów czasu - zastanowiła się Beth.- Wiesz, nie możesz udać się w przeszłość i spotkać samego siebie.Harry potrząsnął głową.- Nie uważam, żeby to był paradoks - powiedział.- Sądzę, że cała wiedza o istnieniu statku zniknie.- To znaczy, że o nim zapomnimy.- Tak - rzekł Harry.- I przyznam się szczerze, że uważam to za najlepsze rozwiązanie.Dość długo, gdy byliśmy na dnie, zakładałem, że żadne z nas nie ujdzie z tego z życiem.Było to jedyne wyjście, jakie potrafiłem wymyślić.Dlatego właśnie chciałem sporządzić testament.- Jeśli jednak zdecydujemy się zapomnieć.- Właśnie - przytaknął Harry.- Jeśli zdecydujemy się zapomnieć, da to taki sam skutek.- Wiedza o statku przepadnie bezpowrotnie - powiedział cicho Norman.Stwierdził, że się waha.Teraz, gdy dotarli do tego punktu, nie miał ochoty posunąć się dalej.Przebiegł palcami po pobrużdżonej powierzchni stołu.W pewnym sensie składamy się wyłącznie ze wspomnień, pomyślał.Nasze osobowości są stworzone ze wspomnień, nasze życie jest wokół nich zorganizowane, nasze kultury zbudowane są na wspólnych wspomnieniach, które nazywamy historią i nauką.Wyzbyć się wspomnień, wiedzy, wyrzec się przeszłości.- To niełatwe - przyznał Harry, potrząsając głową.- Niełatwe - rzekł Norman.Pomyślał, że jest to tak trudne, iż zastanowić się trzeba, czy nie ma do czynienia z równie podstawową cechą ludzkiej osobowości, jak popęd seksualny.Wiedza wydawała mu się tak ważna, jej implikacje tak doniosłe.Cała jego istota buntowała się na myśl o zapomnieniu.- Cóż - stwierdził Harry.- Mimo wszystko uważam, że powinniśmy to zrobić.- Myślałam o Tedzie - powiedziała Beth.- I o Barnesie, i pozostałych.Jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą, jak naprawdę zginęli.Za co oddali życie.Jeśli zapomnimy.- Kiedy zapomnimy- poprawił z naciskiem Norman.- Trafiła w sedno - orzekł Harry.- Jeśli zapomnimy, jak poradzimy sobie ze szczegółami? Jak wytłumaczymy, co się zdarzyło, bez popadania w sprzeczności?- Nie uważam, żeby to stanowiło problem - powiedział Norman.- Jak się przekonaliśmy, podświadomość dysponuje wielkimi mocami twórczymi.Tak właśnie, podświadomie, poradzimy sobie ze szczegółami.Podobnie jak przy porannym ubieraniu się; nie zastanawiamy się wówczas nad każdą czynnością, zapięciem paska, włożeniem skarpet i tak dalej.Podejmujemy jedynie ogólną decyzję, jak się ubierzemy - i ubieramy się.- No powiedzmy - zgodził się Harry.- Lepiej jednak podejmijmy wspólną decyzję, ponieważ wszyscy jesteśmy obdarzeni mocą, i jeśli wyobrazimy sobie różne historie, będzie zamieszanie.- Zgoda - powiedział Norman.- Ustalmy, co się stało.Dlaczego tu przybyliśmy?- Myślałam, że zdarzył się jakiś wypadek lotniczy.- Jarównież.- Dobrze, załóżmy, że to był wypadek lotniczy.- Świetnie.I co dalej?- Marynarka wysłała na dół ludzi w celu zbadania szczątków pozostałych po katastrofie i zaczęła mieć kłopoty.- Chwileczkę, jakie kłopoty?- Kałamarnica?- Nie, lepiej jakieś przyczyny techniczne.- Coś w związku ze sztormem?- Z działaniem systemów podtrzymywania życia podczas sztormu?- Tak, bardzo dobrze.Podczas sztormu zawiodły układy podtrzymywania życia.- I w rezultacie zginęło kilka osób?- Poczekaj chwilę, nie tak szybko.Co było przyczyną awarii układów? Beth zawahała się przez moment.- W habitacie powstał przeciek, do Cylindra B dostała się słona woda, która skorodowała kanistry płuczek, uwalniając toksyczne gazy.- Czy to mogło się zdarzyć?- spytał Norman.- Bez problemu.- I w rezultacie tego wypadku zginęło kilkoro ludzi.- Zgoda.- Ale my przeżyliśmy.- Tak.- Dlaczego? - spytał Norman.- Byliśmy w drugim habitacie? Norman potrząsnął głową.- Drugi habitat również został zniszczony.- Może został zniszczony później, przez detonację materiałów wybuchowych.- Zbyt skomplikowane - rzekł Norman.- Wymyślmy coś prostszego.Był to wypadek, który zdarzył się nagle i nieoczekiwanie.Puściło poszycie habitatu, nawaliły płuczki, wskutek czego większość zginęła, my jednak nie, ponieważ.- Byliśmy w łodzi podwodnej?- Zgoda - powiedział Norman.- Byliśmy w łodzi podwodnej, kiedy zawiodły układy, i dlatego właśnie w odróżnieniu od reszty przeżyliśmy.- Dlaczego byliśmy w łodzi?- Zgodnie z rozkładem przenosiliśmy taśmy?- A taśmy? - spytał Harry.- Co na nich będzie widać?- Taśmy potwierdzą naszą opowieść - oznajmił Norman.- Wszystko będzie się zgadzało z naszą opowieścią, włącznie z relacjami ludzi z marynarki, którzy wysłali nas na dno, oraz naszymi zeznaniami - nie będziemy przecież pamiętać niczego prócz tej wersji.- I nie będziemy już obdarzeni mocą? - spytała Beth, marszcząc brwi.- Już nie - odpowiedział Norman.- Zgoda- rzekł Harry.Beth zamyśliła się, przygryzłszy wargę.W końcu kiwnęła głową.- Zgoda.Norman zaczerpnął głęboko tchu i spojrzał na Beth i Harry'ego.- Czy jesteśmy gotowi zapomnieć o kuli i o tym, że dysponowaliśmy mocą sprawiania, by nasze myśli stawały się rzeczywistością?Skinęli głowami.Beth nagle stała się podekscytowana.Poruszyła się w krześle.- Ale jak właściwie to zrobimy?- Po prostu to zrobimy - odparł Norman.- Zamknijcie oczy i powiedzcie sobie, że o tym zapominacie.- Jesteś pewien, że to naprawdę wystarczy? - spytała Beth.- Naprawdę jesteś pewien? - Wciąż wierciła się nerwowo.- Tak, Beth.Masz po prostu.pozbyć się mocy.- No to musimy zrobić to wszyscy wspólnie - zastrzegła.- Jednocześnie.- Dobrze - rzekł Harry.- Gdy doliczę do trzech.Zamknęli oczy.- Jeden.Z zamkniętymi oczyma Norman pomyślał: Ludzie i tak zawsze zapominają, że dysponują mocą.- Dwa.- rzekłHarry.Norman skupił myśli.Z niespodziewaną intensywnością ponownie ujrzał wypolerowaną kulę lśniącą jak gwiazda, idealną, i pomyślał: Chcę zapomnieć, że ją kiedykolwiek widziałem.I w jego wyobraźni kula zniknęła.- Trzy - powiedział Harry.- Co trzy? - spytał Norman.Bolały go oczy; czuł się, jakby mu w nie nasypano piachu.Potarł je kciukiem i palcem wskazującym, po czym otworzył.Beth i Harry siedzieli z nim przy stoliku w komorze dekompresyjnej.Wszyscy wyglądali na zmęczonych i przygnębionych.Można się tego było jednak spodziewać, zważywszy na to, co przeszli.- Trzy co?- powtórzyłNorman.- Och, myślałem na głos - wyjaśnił Harry.- Przeżyły tylko trzy osoby.Beth westchnęła.Norman dojrzał łzy w jej oczach.Wygrzebała z kieszeni chusteczkę higieniczną i wytarła nos.- Nie macie się o co obwiniać - oświadczył Norman.- To był wypadek.Nic na to nie mogliśmy poradzić.- Wiem - rzekł Harry.- Ale oni dusili się, gdy siedzieliśmy w łodzi.Wciąż słyszę ich krzyki.Boże, że też do tego doszło.Zapadła cisza.Beth ponownie wytarła nos.Norman również żałował, że się to stało, ale żalem nie mógł zmienić rzeczywistości.- Co się stało, to się nie odstanie - stwierdził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]