[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oczywiście  powiedziała  w tamtych czasach nie rozumieliśmy w peł-ni wszystkich czynników sprzyjających infekcji, ponieważ, choć to może zabrzmigroteskowo, nie przeprowadzono dokładnych badań określających drogi przeno-szenia.Yamazaki wyłączył odbiornik.Wykorzystując przepisy prawa federalnego,doktor Kutnik załatwiła Shapely emu zwolnienie z więzienia jako ochotniko-wi poddającemu się badaniom nad AIDS.Doświadczeniom Sharman Group za-groziły naciski ortodoksyjnych chrześcijan, sprzeciwiających się wstrzykiwaniu skażonej wirusem HIV krwi do organizmów pacjentów śmiertelnie chorych naAIDS.Kiedy ważyły się losy projektu, Kutnik ujawniła wyniki badań klinicznychdowodzące, że u kilku jej pacjentów utrzymujących kontakty seksualne z Shape-lym cofnęły się objawy AIDS.Kutnik publicznie podała się do dymisji, uciekłado Brazylii ze zdumionym Shapelym.Wobec grozby wybuchu wojny domowejSharman Group otrzymała ogromne fundusze na dalsze badania prowadzone w at-mosferze, którą można określić jedynie jako niezwykle pragmatyczną.Taka to była smutna historia.Lepiej już siedzieć sobie przy blasku świecy, opierając łokcie na stole Skinnerai słuchać pieśni środkowego przęsła. Rozdział 25Bez wiosełPowtarzał, że jest z Tennessee i niepotrzebne mu takie gówno.Była pewna,że zabiją się po drodze, a poza tym ci gliniarze będą ich ścigać, tak samo jak ten,który zabił Sammy ego.Wciąż nie wiedziała, co właściwie się stało i czy to nieNigel najechał na Rosjanina o ściągniętej twarzy? Tymczasem on trzymał się pra-wej strony Bryant, więc kazała mu skręcić w lewo w Folsom, bo jeśli te dupkipojadą za nimi, to chciała znalezć się na Haight  najlepszym miejscu, jakie zna-ła, żeby się zgubić, co zamierzała zrobić przy pierwszej sprzyjającej okazji.Tenford był trochę podobny do tego, jakim jezdził pan Matthews pilnujący ośrodkaw Beaverton.A ona próbowała dzgnąć kogoś śrubokrętem.Nigdy przedtem niezrobiła czegoś takiego.I zniszczyła komputer tamtego czarnego faceta ze śmiesz-ną fryzurą.A ta bransoletka na jej lewym przegubie, druga kołysząca się luzno,otwarta, na trzech ogniwach łańcucha.Sięgnął ręką i złapał luzną obrączkę.Nie odrywając oczu od ulicy, zrobił z niącoś.Puścił.Teraz była zamknięta. Dlaczego to zrobiłeś? %7łeby nie zaczepiła się o coś i nie przykuła cię do jakiejś klamki albo znakudrogowego. Zdejmij ją. Nie mam klucza. Zdejmij ją!  wrzasnęła. Schowaj ją w rękawie kurtki.To kajdanki Beretty.Naprawdę dobry sprzęt.Odniosła wrażenie, że był zadowolony, mając o czym mówić i zaczął jechaćtrochę wolniej.Piwne oczy.Nie stary: może po dwudziestce.Tanie ciuchy w styluK-mart, mokre.Jasnobrązowe włosy, ścięte krótko, ale nie przy skórze.Widziała,jak porusza mięśniami policzków, jakby żuł gumę. Dokąd jedziemy?  spytała. Niech mnie szlag, jeśli wiem  odparł, lekko przyspieszając. To ty powiedziałaś  w lewo.145  Kim jesteś?Zerknął na nią. Rydell.Berry Rydell. Barry? Berry.Przez  e.Hej, to jakaś cholernie wielka ulica, ze światłami i wszyst-kim. W prawo. Gdzie mam. W prawo! Dobrze  powiedział i skręcił. Dlaczego? To Haight.Mnóstwo ludzi do pózna, gliniarze nie lubią tam zachodzić. Można tam porzucić samochód? Odwrócisz się na dwie sekundy, a przejdzie do historii. Są tam bankomaty? Yhm. O, jest jeden.Na krawężnik, aż kawałki hartowanego szkła wypadły z rozbitej tylnej szyby.Nawet nie zauważyła, kiedy to się stało.Z tylnej kieszeni spodni wyjął przemo-czony portfel i zaczął wyciągać z niego karty.Spojrzał na nią. Jeśli chcesz wyskoczyć z wozu i uciec  wzruszył ramionami  to maszokazję.Potem sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął okulary oraz telefon Codesa, któryzgarnęła, gdy w  Dysydentach zgasło światło.Ponieważ wiedziała od Lowel-la, że ludzie w tarapatach potrzebują telefonu, czasem bardziej niż czegokolwiekinnego.Rzucił jej na podołek okulary tego faceta i telefon. Są twoje.Pózniej wysiadł, podszedł do bankomatu i zaczął wpychać weń karty.Sie-działa tam, patrząc, jak automat wynurza się ze swojej pancernej obudowy, takjak zawsze nieśmiało i ostrożnie, wysuwając swoje kamery, żeby monitorowaćtransakcję.On stał, bębniąc palcami, z wargami ułożonymi jak do gwizdnięcia,ale nie wydając żadnego dzwięku.Popatrzyła na futerał i telefon, zastanawiającsię, dlaczego po prostu nie wyskoczy i nie ucieknie, tak jak powiedział.W końcu wrócił, przeliczając kciukiem zwitek banknotów, wepchnął je dokieszeni dżinsów i wsiadł.Pstryknął pierwszą kartę w kierunku bankomatu, którychował się do swojej skorupy jak krab. Nie wiem, jak zdołali tak szybko zablokować to konto, po tym jak uszko-dziłaś laptopa Freddiego.Pstryknął drugą.Potem ostatnią.Leżały przed bankomatem, który zasłonił sięlexanową tarczą, błyskając maleńkimi hologramami w powodzi halogenowychświateł. Ktoś je zabierze  powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •