[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy czerwone słońce podniosło się nad horyzontem, Ch'aka pojawił się na szczycie wydmy.Trząsł się ze wściekłości.- Który to zrobił? - wrzasnął.- Który zakradł się w nocy?Skradał się pomiędzy nimi, nikt jednak nie drgnął nawet, chyba tylko po to, by umknąć spod jego stóp.- Który to zrobił? - wrzasnął ponownie, gdy znalazł się niedaleko miejsca, w którym leżał Jason.Pięciu niewolników w milczeniu wskazało Jasona.Ijale zadrżała i odsunęła się od niego.Przeklinając ich zdradę Jason zerwał się i uniknął spod opadającej ze świstem maczugi.Trzymał w ręku zaostrzony róg, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może stanąć do otwartej walki z Ch'aką - musiał znaleźć jakiś inny sposób.Szybko się obejrzał i zobaczył, że jego wróg podąża za nim.Jednocześnie z ledwością uniknął podstawionej mu przez któregoś niewolnika nogi.Wszyscy byli przeciwko niemu! Każdy był przeciw każdemu i nikt nie mógł czuć się bezpieczny.Odbiegł od niewolników i wdrapał się na szczyt wydmy,przytrzymując się sztywnej trawy.Na szczycie odwrócił się, kopnął w twarz Ch'aki piasek, usiłując go oślepić, ten jednak pochylił kuszę i założył bełt na cięciwę.Jason był zmuszony znowu uciekać.Ch'aka zaś gonił go, dysząc ciężko.Jason czuł ogarniające go zmęczenie i wiedział, że jest to najlepszy moment, by przypuścić kontratak.Niewolnicy zniknęli już z pola widzenia i walka będzie się toczyć tylko między nimi dwoma.Biegnąc po zboczu zasypanym pokruszonymi skałami, zawrócił nagle i skoczył w dół.Zaskoczony Ch'aka nie zdążył wznieść swej maczugi i zamachnął się na oślep.Jason wykonał unik i wykorzystując siłę, jaką Ch'aka włożył w uderzenie, schwycił go za ramię, szarpnął i przewrócił na ziemię.Opancerzony mężczyzna runął na twarz, między kamienie.Jason skoczył mu na plecy próbując schwytać go za podbródek.Kalecząc palce o naszyjnik z wyszczerbionych zębów złapał kudłatą brodę Ch'aki i pociągnął ją.Zanim mężczyzna zdołał się uwolnić i odtoczyć na bok, przez jedną długą chwilę jego głowa była odchylona do tyłu.W tym samym momencie Jason wbił ostry róg w miękkie gardło.Gorąca krew chlusnęła mu na rękę, Ch'aka zadygotał straszliwie i umarł.Jason wstał, czując się straszliwie zmęczony.Był sam na sam ze swoją ofiarą.Owiewał go zimny wiatr, niosąc ze sobą szeleszczące ziarenka piasku i chłodząc pot, pokrywający jego ciało.Westchnął, otarł zakrwawione dłonie o piasek i zaczai rozbierać zwłoki.Hełm z muszli był przymocowany grubymi rzemieniami.Gdy je odwiązał i odsłonił głowę wodza, zobaczył, żeCh'aka dawno już przekroczył wiek średni.W jego brodzie były siwe pasma, skąpe włosy miał całkiem siwe, zawsze osłonięte hełmem twarz i łysiejąca głowa były nienaturalnie białe.Trwało to długo, zanim zdołał zdjąć pancerz i owijające ciało skóry, wreszcie jednak dokonał tego.Pod skórami i mocującymi pazury rzemieniami Ch'aka miał na nogach buty Jasona.Były brudne, ale nie uszkodzone i Jason nałożył je z radością.Gdy wreszcie wytarł wnętrze hełmu piaskiem i założył go, Ch'aka narodził się znowu.Ciało leżące na piasku należało po prostu do jednego z nieżyjących niewolników.Jason wygrzebał płytki grób, umieścił w nim zwłoki i zasypał je-Następnie obwieszony bronią, woreczkami, zawiniątkami i kuszą, z maczugą w dłoni ruszył w stronę oczekujących niewolników.Gdy tylko nadszedł, poderwali się na nogi i ustawili w tyralierę.Jason spostrzegł, że Ijale patrzy nań z niepokojem, próbując się zorientować, kto wagrał walkę.Jeden zero dla drużyny gości - zawołał, ona zaś uśmiechnęła się niepewnie i odwróciła.- Wszyscy w tył zwrot i naprzód marsz tam, skąd przybyliśmy.Oto wstaje dla was nowy dzień, niewolnicy.Wiem, że trudno wam w to uwierzyć, ale czekają was wielkie przemiany.Pogwizdywał radośnie idąc za szeregiem niewolni-.ków i żując pierwszy znaleziony krenoj.Rozdział 6Wieczorem rozpalili ognisko na plaży i Jason usiadł skierowany plecami w stronę bezpiecznego morza.Zdjął hełm - to draństwo przyprawiało go o ból głowy - i przywołał do siebie Ijale.- Słucham i jestem posłuszna, Ch'aka.Podbiegła do niego i klapnęła na piasek zakasując okrywające ją skóry.- Ale masz mniemanie o mężczyznach! - wybuchnął.- Siadaj.Chcę tylko z tobą pogadać.I mam na imię Jason, nie Ch'aka.- Tak, o Ch'aka - odparła, rzucając szybkie spojrzenie na jego nie zakrytą twarz i odrzucając głowę.Mruknął i podsunął jej koszyk z krenoj.- Widzę, że niełatwo będzie zmienić tutejsze układy społeczne.Powiedz mi, czy chcielibyście, ty i pozostali, być wolni?- Co to znaczy być wolny?- Cóż, to jest chyba odpowiedź na moje pytanie.Wolny, to znaczy, że nie jesteś niewolnicą albo właścicielką niewolników i możesz iść, gdzie chcesz i robić, co chcesz.- To mi się nie podoba - zadygotała.- A kto byo mnie zadbał? Jak znalazłabym jakieś krenofł Musi być wielu ludzi, by znaleźć krenoj.Jeden człowiek umrze z głodu.- Jeżeli jesteś wolna, możesz szukać krenoj razem z innymi wolnymi ludźmi.- To głupie.Ten kto znajdzie, zje sam i nie podzieli się z innymi, chyba że będzie miał nad sobą pana.Lubię jeść.Jason podrapał się w zarośnięty podbródek.- Wszyscy lubimy jeść, ale to wcale nie znaczy, że musimy być niewolnikami.Widzę jednak, że dopóki nie dokona się tu jakichś radykalnych zmian, nie bardzo mi się uda uczynić kogokolwiek wolnym i lepiej będzie, jeżeli przedsięwezmę wszystkie środki ostrożności stosowane przez Ch'akę, jeśli chcę pozostać przy życiu.Podniósł swą maczugę i odszedł, skradając się w ciemność.Krążył w milczeniu wokół obozu aż do chwili, w której znalazł pokaźny pagórek o gładkich stokach.Po omacku wyciągnął z worka kołeczki i powbijał je szeregami, starannie układając na ich rozwidleniach skórzane nici.Ich końce były przywiązane do precyzyjnie wyważonych stalowych dzwonków, które rozbrzmiewały przy najmniejszym dotyku.Zabezpieczony w ten sposób ułożył się w środku ostrzegawczej sieci i spędził w napięciu niespokojną noc, drzemiąc czujnie i oczekując na brzęczenie dzwoneczków.Rankiem znowu podjęto przerwany marsz.Doszli do znaku granicznego, a gdy niewolnicy się zatrzymali,Jason polecił im go minąć.Uczynili to chętnie, spodziewając się, że będą świadkami pasjonującej walki o władanie nad pogwałconą przestrzenią życiową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]