[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zabij mnie! — charczał Azis i piana wybiegła mu z ust.Na najniższym stopniu marmurowych schodów stanął pierwszy z tłumu, trzymając w ręku pochodnię.— Zabij mnie! — rzęził Azis, leżąc na tronie nieruchomie.Wtedy Minoe szybkim ruchem dobyła sztyletu, a pochyliwszy się nad królem, rozgarnęła szaty na jego piersi, chcąc ręką wyczuć serce; nie odejmowała ręki długo, jakby skamieniała w zdumieniu: oto głucha była pierś azisowa i serce w niej nie biło, więc nagle, oczy zmrużywszy, ugodziła sztyletem w gardziel królewska.I ją teraz lęk ogarnął: z azisowego gardła nie wypłynęła ani jedna kropla krwi.— Azisie! — krzyknął tłum.Przerażeni niewolnicy porzucali pochodnie, uciekając.Dojrzał już jednakże tłum, że Minoe uratowała Azisa, śmierć mu zadawszy, więc, ochłonąwszy, rzucił się w jej stronę, podniósłszy włócznie.W tejże chwili Minoe, zwinęła się jak pantera, jednym szybkim ruchem zdarła z siebie wiotkie szaty i stanęła naga.Na usta jej wybiegł uśmiech zły i śmiertelny.Oto Minoe, naga i cudna jak śmierć, poczęła schodzić powoli ze schodów, po purpurowym kobiercu, który na nie rzuciły pochodnie.Pierwszy, który.ją ujrzał, krzyknął, a rękoma zakrywszy oczy wtył się zwalił ze schodów; a inni, jakby nagłem przerażeniem zdjęci, cofali się w milczeniu i ciszy, rzucając miecze i włócznie.Minoe szła powoli, uśmiechnięta jak śmierć.Koniec.O szlachetnej dziewicy i koniu.Rzeczą jest godną podziwu największego nawet mędrca, co, siedząc na dywanie i drapiąc świerzb na wzniosłej piersi, wiele przemyślał, albo też chytrego golarza, który wiele słyszał opowieści z ust tych, co zdaleka i z różnych przybyli stron — jak bardzo księżyc podobny jest do szakala, gwiazdy do jaszczurek, złotem się mieniących, chmury do dromedarów, zaś słońce do człowieka.Pojmie to nawet człowiek z przyrodzenia głupi jak struś i taki, którego w młodości mocno bito bambusem w ciemię, a nawet człowiek podłego rzemiosła, szewc albo też taki, co układa wiersze; zdarzało się też, że i niewiasta, głęboko i przez czas niejaki się zastanowiwszy, nie odlatując myślą na boki (zgoła jak mieszaniec osła i muła, co bez głębszej po temu przyczyny, ogon zadarłszy i mocno rycząc, nagle od stada odbiegnie), — pojmie, że wiele rzeczy na niebie podobnych jest do rzeczy ziemskich parszywych i marnych.Tak też myślał sobie głęboko Ibrahim, syn Jusuffa i jeszcze jednego piekarza, obu ich bowiem miłowała szlachetna jego matka, słusznie mniemając, że dwóch snadniej i roztropniej wykończyć zdoła dzieło, niżby tego mógł dokonać jeden.Może dlatego też ów Ibrahira tak zaprawny był w myśleniu głębokiem i niepospolitem, a cześć ludzka szła za nim, jak szakal za wielbłądem.Znało go wprawdzie ludzi niewielu, trzech najwyżej, licząc w to i kadiego z Damaszku, który go sadził raz za kradzież rzepy i obcięcie ogona szlachetnej klaczy; lepiej jest jednak człowiekowi, jeśli imię jego jest w czci u małej liczby, niżby miało być w pogardzie u tysiąca, jak imię owego mędrca z Bagdadu, co, mogąc zażywać wielkiej czci z powodu swojego nadmiernego rozumu, podał się w ludzką pogardę, ożenił się bowiem po raz dwudziesty siódmy, kiedy mu szczęśliwie uciekła dwudziesta szósta żona, córka szewca i szejtana zarazem, jędza i piekielnica.Dzieje się tak nieraz bowiem za niepojęta sprawą Proroka, że bardziej mędrzec jest podobny do kulawego osła, niźli osioł do mędrca.W wielkiej tedy czci u ludzi będący Ibrahim, sam był na oazie El Haazar, plemię bowiem na niej mieszkające wybrało się właśnie na kradzież koni, co z wielką czyniło fantazją i należytą wprawa, niemasz bowiem nic gorszego nad to, jeśli kto rzecz swoja czyni niedokładnie i leniwie; dlatego też człowiek mądry słusznie się odwraca tyłem od złodzieja, który się pozwolił schwytać, choć i to być może, że złodziej złodziejowi nie chce spojrzeć w oczy.Możnaby też z tego mniemania wiedzieć, dlaczego połowa ludzi na świecie patrzy w ziemię.Ibrahirn, syn Jussufa (i jeszcze jednego piekarza), patrzył właśnie na niebo, odpoczywając, wielce bowiem był zmęczony.Sprawował on urząd wielce ważny i pilny, rzeczą bowiem jego było wydobywanie wody z żołądka ziemi, czynił to zaś, obracając przez dzień cały kołowrót, ów zaś ciągnął z czeluści studni pełne wiadra.Chociaż do owego rzemiosła nie trzeba było wielkiej nauki i przemyślności, jednakże mógł je sprawiać tylko mąż stateczny, którego myśli nic są rozpierzchłe i który zdoła chodzić wkółko od wschodu do zachodu słońca.Zdawało mu się nieraz, kiedy mu się mózg zakręcił, tak, że się z niego uczynił gorący pilaw, że on sam jest studnią i z siebie smakowitą czerpie wodę, minio tego jednakże szanował ten człowiek swoją pracę, słusznie mniemając, że i mędrzec, chociażby największy, nic innego nie czyni, jak, kręcąc się wkółko, wydobywa wodę, którą potem piją i ludzie i parszywe, kwiczące muły.Za prace swoją miał niewiele, bo poza tem, że otrzymywał dwie garście daktylów, wolno mu było pić tyle wody, ile zechce, słuszną bowiem jest rzeczą i sprawiedliwa, aby człowiek mógł do syta pożywać owoce swojego trudu.Największą jednak nagroda była pogoda duszy, skarb wielki i bezcenny, albowiem Ibrahim miał w piersi niebo, w głowie zaś.wciąż miał wodę, o niej bowiem myślał przez dzień cały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •