[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Poza tym ten właśnie wymiar nie jest moim własnym, chociaż przypomina go bardziej niż wiele innych.Jedno nas łączy, Elriku, to mianowicie, że obaj skazani jesteśmy, by grać rolę, której nigdy nie będzie nam dane zrozumieć.Uczestniczymy w zmaganiach między Władcami Wyższych Bytów, nie dowiadując się nigdy, dlaczego doszło do tych zmagań ani czemu muszą trwać wiecznie.Walczymy, cierpimy duszą i ciałem, ale nigdy nie jesteśmy pewni, czy nasze cierpienie jest coś warte i czy przynosi jakiekolwiek pożytki.- Masz rację.- Elric natychmiast się z tym zgodził.- Wiele mamy wspólnego.Corum spojrzał na drogę i ujrzał na niej jeźdźca, który siedział całkiem nieruchomo na swym rumaku i zdawał się na nich czekać.- To zapewne ten trzeci, o którym wspominał Bolor-hiag - mruknął Corum, gdy zwolnili i zaczęli ostrożnie zbliżać się do wojownika.Był czarny jak smoła, o wielkiej, ciężkiej i urodziwej głowie okrytej wyszczerbioną maską zębatego niedźwiedzia, którego skóra zwieszała mu się na plecy.Maska mogła być używana jako przyłbica, ale teraz została odsunięta ku górze i nie zasłaniała melancholijnych oczu.Nosił zbroję z blach równie czarnych jak pancerz Elrika, tyle że bez ozdób, i jak Elric miał miecz o czarnej rękojeści skryty w czarnej pochwie.W zestawieniu z tą dwójką Corum wyglądał jak przygotowany do świątecznej parady.Koń czarnego jeźdźca nie był czarny - był to mocny, wysoki deresz, bojowy koń.Z siodła zwieszała się wielka, okrągła tarcza.Jeździec nie wyglądał na zadowolonego, ba, raczej na przerażonego ich widokiem.- Znam was! Znam was obu! - rzucił na powitanie.Corum nigdy go dotąd nie widział, ale również odniósł wrażenie, że go poznaje.- Jak się dostałeś do Balwyn Moor, przyjacielu? - spytał.Czarny wojownik przesunął językiem po wargach i wpatrzył się w nich niemal szklistymi oczami.- Balvyn Moor? To jest Balvyn Moor? Byłem tutaj, lecz bardzo krótko.Przedtem byłem.byłem.Ach! Pamięć znów mnie zaczyna zawodzić.- Przycisnął jedną z potężnych rąk do skroni.- Imię.Inne imię.Nigdy więcej! Elric! Corum! Lecz ja.ja jestem teraz.- Skąd znasz nasze imiona? - zawołał osłupiały Elric.- Ponieważ.- odpowiedział tamten szeptem.- Czy nie rozumiesz? Jestem Elrikiem, jestem Corumem.Och, to cierpienie, to najgorsze.A w każdym razie byłem lub będę Elrikiem i Corumem.Corum zrozumiał go i współczuł nieszczęśnikowi.Pamiętał, co powiedział Jhary o Wiecznym Wojowniku.- Twe imię, panie?- Mam tysiące imion.Byłem tysiącem bohaterów, będę.Ach, jestem.jestem.John Daker, Erekose, Urlik, jestem jeszcze wieloma innymi.Wspomnienia, sny, istnienia.- Popatrzył na nich oczami wypełnionymi cierpieniem.- Czy nie rozumiecie? Jestem tym, którego zowią Wiecznym Wojownikiem.Jestem Bohaterem, który istnieje zawsze.A zatem, jestem Elrikiem z Melnibone, jestem Corumem Jhaelen Irsei.Jestem wami.Jesteśmy tą samą istotą i miriadami innych postaci na dodatek.My trzej jesteśmy jednym.Skazani na wieczne zmagania bez zrozumienia kiedykolwiek: dlaczego? Och! Głowa mi pęka.Kto mnie tak torturuje? Kto?- Mówisz, że jesteś innym wcieleniem mnie samego? - spytał Elrik, stanąwszy obok Coruma.- Jeśli chcesz to tak określić, to owszem! Obaj jesteście innymi wcieleniami mojej osoby!- Zatem - powiedział Corum - o to właśnie chodziło Bolorhiagowi, gdy mówił o Trzech, Którzy Są Jednym.Jesteśmy wszyscy aspektami tego samego wojownika, a jednak potroiliśmy nasze siły, ściągając tu z trzech różnych epok.To jedyna potęga, która może z powodzeniem przeciwstawić się Voilodionowi Ghagnasdiakowi, władcy Znikającej Wieży.- Czy to jest właśnie ten zamek, w którym więziony jest twój przewodnik? - spytał cicho Elric.- Tak.- Corum ujął mocniej wodze.- Znikająca Wieża skacze z jednego wymiaru do drugiego, z epoki do epoki, i istnieje w jednym miejscu tylko przez parę chwil.Ale ponieważ jest nas trzech i jesteśmy trzema oddzielnymi wcieleniami jednego bohatera, jest możliwe, że tkwi w nas moc pozwalająca podążyć za wieżą i zaatakować ją.Potem, jeśli uwolnimy mojego przewodnika, podążymy do Tanelornu.Czarny wojownik uniósł głowę i nadzieja zaczęła w jego oczach zastępować rozpacz.- Tanelorn! Ja też szukam Tanelornu.Tylko tam mam szansę znaleźć panaceum na mój straszny los, którym jest pamiętanie wszystkich przeszłych i przyszłych wcieleń, i przerzucanie się z jednej postaci w drugą na chybił-trafił.Tanelorn! Muszę je odnaleźć!- I ja też muszę odszukać Tanelorn.- Albinos był nieco rozbawiony, jakby sytuacja zaczęła mu się wydawać komiczna.- W moim wymiarze mieszkańcy tego miasta są w wielkim niebezpieczeństwie.- Mamy zatem wspólny cel, podobnie jak i wspólną osobowość - stwierdził Corum.Szansa odnalezienia Jha-rego i Rhaliny zaczęła rysować się wyraźniej.- Pragnę zatem, byśmy razem stanęli do walki.Najpierw musimy uwolnić mojego przyjaciela, a później - do Tanelorn!- Wesprę cię dobrowolnie - burknął czarny gigant.Corum skłonił głowę w podzięce.- A jak powinniśmy cię nazywać, skoro jesteś z nami?- Nazywajcie mnie Erekose, chociaż inne imię ciśnie mi się na usta, gdyż jako Erekose znalazłem się najbliżej zapomnienia i spełnienia miłości.Czarny gigant potrząsnął wodzami i stanął na koniu obok Coruma.Rzucił spojrzenie Elrikowi, a jego usta się wykrzywiły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]