[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popatrz na mnie.Przed chwilą byłem pięknym, żywym koniem.Wtem podbiegło to okropne zwierzę i wiesz, co mi zrobiło? Nastawiło na mnie wąsik.Jak tylko nastawiło na mnie wąsik, od razu mnie tym zabiło.Uciekaj stąd co prędzej, bo ono tu może gdzie się schowało i ciebie też zabije swoim zaczarowanym wąsikiem.Słoń się przeraził i zaczął uciekać, ile miał sił w nogach.Królik wyskoczył z czaszki i wołał za nim:— Wujciu słoniu, nie uciekaj tak prędko, bo zgubisz ogon! Poczekaj na mnie, chciałbym ci pokazać mój śliczny wąsik!Kiedy słoń usłyszał o wąsiku, zaczął biec tak prędko, że aż się za nim zakurzyło.Uciekł na koniec świata.Nie wiem, czy ta historia jest prawdziwa, ale chyba tak.Przecież sami wiecie, jak łatwo jest spotkać królika, a jak trudno spotkać słonia.Widać słonie wciąż jeszcze się boją, żeby nie zaczarowały ich króliki.TRZY SIOSTRY U WŁADCY WICHRÓWW osadzie na dalekiej Północy żył starzec, który miał trzy córki.Najmłodsza była najładniejsza i miała najwięcej rozumu.Biednie im się żyło.Ich skórzana jurta była dziurawa i połatana.Mieli za mało ciepłej odzieży futrzanej.Kiedy ścisnęły najgorsze mrozy, siedzieli w jurcie i grzali się przy ognisku.Ale na noc gasili ogień i kładli się spać, a wtedy marzli aż do rana.Jakoś w połowie zimy zawyła nad tundrą straszliwa wichura ze śnieżycą.Wieje dzień, wieje drugi, wieje trzeci — wydaje się, że porwie z sobą skórzaną jurtę.Ludzie nie mogą wyjść na dwór, siedzą w jurcie zziębnięci i głodni.Starzec z córkami słucha, jak wyje zamieć, wreszcie mówi tak:— Zawierucha sama się nie skończy.Wypuścił ją na świat Kotura, pan wiatrów.Pewno się gniewa.Widać chce, żebyśmy mu przysłali dobrą żonę.Idź ty, najstarsza córko.Idź, proś go, żeby wstrzymał zamieć.Jak nie pójdziesz, zginie cały nasz lud.— Jakże mam pójść? — pyta córka.— Nie znam drogi.— Dam ci małe saneczki.Pchnij je pod wiatr i pójdź za nimi.Wicher będzJe ci rozwiązywać rzemyki u kożucha.Nie zatrzymuj się, nie wiąż ich.Wicher będzie ci nabijać śnieg do futrzanych butów.Nie przystawaj, nie wytrząsaj śniegu.Spotkasz wysoką górę.Wejdź na nią.Tam się zatrzymaj, zawiąż rzemyki u futra i wysyp śnieg z butów.Kiedy będziesz na tej górze, przyleci ptaszek.Będzie chciał usiąść ci na ramieniu.Nie odpędzaj ptaszka.Pogłaskaj go, ogrzej.Potem siądź na sanki i spuść się z góry.Sanki zawiozą cię przed wejście do jurty Kotury.Wejdź tam.Niczego nie ruszaj.Usiądź i czekaj.Przyjdzie Kotura.Rób, co ci każe.Najstarsza córka ubrała się, stanęła za sankami, pchnęła je pod wiatr i poszła za nimi.Kiedy wicher rozwiązał jej rzemyczki u futra — zatrzymała się i zawiązała je.Kiedy śnieg nasypał jej się do butów — przystanęła i wysypała go.Długo szła i szła w zawierusze, wreszcie doszła do góry.Wdrapała się na nią z trudem.Wtem przyleciał ptaszek i chciał usiąść na jej ramieniu.Zaczęła machać rękami, więc ptaszek krążył, krążył, ale usiąść nie śmiał i odleciał.Dziewczyna siadła na sanki, a sanki zawiozły ją prosto przed wejście do jurty Kotury.Weszła tam, patrzy — leży pieczone mięso jelenie.Rozpaliła ogień, ogrzała się i zaczęła odrywać tłuszcz z pieczeni.Jadła kawał po kawałku.Dużo zjadła, bardzo dużo.Wtem usůyszaůa, ýe ktoŁ podchodzi do jurty.Uchyliła się skóra u wejścia i wszedł młody olbrzym.To był Kotura, pan wichrów.Popatrzył na dziewczynę i zapytał:— Skąd przyszłaś? Czego tu chcesz?— Ojciec przysłał mnie do ciebie.— Po co?— Żebyś mnie wziął za żonę.— Wstań i ugotuj mięso, które przyniosłem z polowania.Dziewczyna ugotowała mięso."Kotura kazał jej podzielić je na dwie równe części i powiedział.— Jedną połowę my będziemy jedli, a drugą włóż do niecułki i zanieś do sąsiedniej jurty.Nie wchodź tam, tylko poczekaj u wejścia.Wyjdzie do ciebie stara kobieta.Oddaj jej mięso i czekaj, aż ci wyniesie niccułkę.Dziewczyna wzięła mięso i wyszła z jurty.A zawierucha dokoła wyje, śnieżyca sypie, mroźna wichura szarpie — nie widać nic.Co można znaleźć w taką zamieć?Dziewczyna odeszła trochę w bok.Postała, pomyślała — i wyrzuciła mięso w śnieg.Wróciła do jurty z pustą niecułką.Kotura popatrzył na nią i zapytał:— Zaniosłaś mięso?— Zaniosłam.— Pokaż niecułkę.Zobaczę, co dostałaś za to.Dziewczyna pokazała pustą niecułkę.Kotura nic nie powiedział.Podjadł sobie i położył się spać.Na drugi dzień rano wstał, przyniósł do jurty surowe skóry jelenie i rozkazał:— Idę na polowanie, a tymczasem wypraw te skóry i uszyj mi z nich ubranie, kapce i rękawice.Kiedy wrócę, przekonam się, co potrafisz.Poszedł polować w tundrze, a dziewczyna wzięła się do roboty.Wtem uniosła się skóra u wejścia.Siwa, stara kobieta weszła do jurty i poprosiła:— Coś mi wpadło do oka, nie mogę tego wyjąć.Pomóż mi.— Nie mam czasu! — zawołała dziewczyna.— Nie przeszkadzaj mi w robocie!Staruszka nic nie powiedziała, tylko odwróciła się i wyszła.Dziewczyna została sama.Gniecie skóry, skrobie, kraje nożem, szyje odzież dla Kotury.Szyje byle jak, bo strasznie się śpieszy, żeby zdążyć.Jeden dzień to za mało czasu.Zresztą nie ma czym uszyć porządnie.Wieczorem Kotura wrócił z polowania i pyta:— Odzież dla mnie gotowa?— Gotowa.Kotura pomacał — skóry twarde, źle wyprawione.Obejrzał — zeszyte krzywo, nie na jego miarę.Rozgniewał się i wypędził dziewczynę z jurty.Nie wiadomo, co się z nią stało — przepadła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]