[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.tak malutki,powiedzmy.Ŝeby.Ŝeby zmieścić się do tamtej butelki.- Wskazała* Aczkolwiek niezbyt pomysłowych.Byłem zmęczony i nie w sosie.403szyjkę butelki po piwie, wystającej spod kupy śmieci, przez cały czasjednak obserwując mnie kątem oka.Ten stary kawał! Kto dał się nabrać raz, nie da się nabrać drugi.Czasz-ka pokręciła się powoli z boku na bok i wyszczerzyła zęby w uśmiechu*.- Brawo, ale to nie działało na mnie nawet za dawnych czasów**.Wiesz co - ciągnąłem - moŜe usiądź sobie i odpocznij.Wyglądasz nawykończoną.Dziewczyna prychnęła, wydęła usta i załoŜyła ręce na piersi, krzywiącsię z bólu.Widziałem, jak się rozgląda, oceniając moŜliwe wyjścia.- I niczego nie próbuj - poradziłem jej.- Bo ci rozwalę głowę krokwią.- Złapiesz ją w zęby? - Uuch, aleŜ była cięta.W odpowiedzi czaszka zniknęła i stała się Ptolemeuszem.Przemieniłemsię odruchowo - to zawsze była moja ulubiona forma*** - ale gdy tylkoto zrobiłem, ujrzałem, Ŝe dziewczyna, ze zdumioną miną, cofnęła się okrok.- To ty! Demon z uliczki!- Nie gorączkuj się tak.O tamto nie moŜesz mieć do mnie pretensji.Toty na mnie napadłaś.Chrząknęła.- Prawda.Wtedy teŜ o mało nie złapała mnie Nocna Policja.- Powinnaś bardziej uwaŜać.A zresztą, po co ci był Amulet zSamarkandy?Dziewczyna spojrzała na mnie, nie rozumiejąc.- Co takiego? Ach, to świecidełko.CóŜ, to był magiczny przedmiot,nie? W tamtych czasach kradliśmy magiczne artefakty.Taki był cel na-* Prawdę mówiąc, szczerzyłem się cały czas, jako Ŝe szczerzenie się to jedna zniewielu rzeczy, jakie mogą robić czaszki.** Znacie tę sztuczkę.Sprytny śmiertelnik przekonuje głupiego dŜina, Ŝeby się wcisnąłdo butelki (lub w jakieś inne ciasne miejsce), potem korkuje go, ewentualnie godzi sięwypuścić po spełnieniu trzech Ŝyczeń, et cetera, et cetera.Ehem.Choć moŜe się towydawać nieprawdopodobne, jeśli dŜin wejdzie do butelki z własnej woli, takie więzieniefaktycznie jest dość mocne.Ale nawet najmniejszy i najgłupszy z impów raczej nienabierze się dziś na ten stary numer.*** Uznajcie to za oznakę szacunku za to, co dlamnie zrobił.404szej grupy.Okradaliśmy magów i próbowaliśmy sami uŜywać ich rzeczy.Głupota.Straszna głupota.- Kopnęła cegłę.- Au.- Rozumiem, Ŝe juŜ nie uprawiacie tej działalności?- Raczej nie.Od kiedy wszyscy przez nią zginęliśmy.- Z wyjątkiem ciebie.Jej oczy błysnęły w ciemności.- Naprawdę sądzisz, Ŝe przeŜyję dzisiejszą noc?Miała trochę racji.- Nigdy nie wiadomo - odpowiedziałem szczerze.- MoŜe mój panzechce cię oszczędzić.W końcu juŜ raz cię ocalił przed wilkami.Prychnęła.- Twój pan.A ma jakieś imię?- UŜywa nazwiska John Mandrake.- Przysięga nie pozwalała mi po-wiedzieć więcej.- On? Ten pretensjonalny, mały głupek?- A, więc juŜ się spotkaliście?- Dwa razy.Za drugim razem tak go strzeliłam, Ŝe go zauroczyło.- Naprawdę? Nic dziwnego, Ŝe nie chciał o tym mówić.- Ta dziewczynapodobała mi się z kaŜdą chwilą coraz bardziej.Prawdę mówiąc, była jakpowiew świeŜego powietrza.Przez długie wieki mojej mozolnej pracyspędziłem bardzo mało czasu z pospólstwem - magowie instynktowniestarają się utrzymywać nas w tajemnicy, z daleka od zwyczajnychmęŜczyzn i kobiet.Na szponach jednej ręki mogę policzyć plebejuszy, zktórymi tak naprawdę rozmawiałem.Oczywiście przewaŜnie nie były tosatysfakcjonujące doświadczenia - to trochę tak, jakby delfin chciałpogawędzić z morskim ślimakiem - ale czasem zdarzały się wyjątki.IKitty Jones była jednym z nich.Miała styl.Pstryknąłem palcami, posyłając małą Iluminację, która poleciała do góryi usadowiła się między krokwiami.Z pobliskiej kupy gruzu wyciągnąłemparę desek i pustaków i skleciłem z nich krzesło.- Proszę - powiedziałem.- Usiądź sobie wygodnie.O właśnie.Więc.walnęłaś Johna Mandrake'a w szczękę, tak?Odpowiedziała z ponurą satysfakcją.- Tak.Zdaje się, Ŝe cię to bawi.Przestałem rechotać.- To widać?405- Dziwne, biorąc pod uwagę, Ŝe wspólnie słuŜycie złu i Ŝe spełniaszjego kaŜdą zachciankę.- Wspólnie słuŜymy złu? Nie no, pamiętaj, Ŝe łączy nas stosunek typupan kaŜe, sługa musi.Jestem niewolnikiem! Nie mam wyboru w tejkwestii.Zrobiła buzię w ciup.- Po prostu wypełniasz rozkazy, tak? Jasne.To świetna wymówka.- A owszem, jeśli brak posłuchu oznacza nieuchronną zagładę.Spróbujsobie na własnej skórze Suszącego Ognia, ciekawe, czy ci się to spodoba.Zmarszczyła brwi.- Mnie to brzmi jak marny wykręt.Chcesz powiedzieć, Ŝe wyrządzaszte wszystkie podłości wbrew własnej woli?- MoŜe nie ująłbym tego dokładnie w ten sposób, ale.tak.Od impa poafryta, wszyscy jesteśmy związani wolą magów.I nie moŜemy nic na toporadzić.Trzymają nam nóŜ na gardle.W tym momencie na przykład,muszę pomagać Mandrake'owi i chronić go, czy mi się to podoba, czynie.- śałosne - oznajmiła stanowczo.- śałosne i tyle.- I rzeczywiście,kiedy usłyszałem własne słowa, mnie teŜ się tak wydało.My, niewolnicy,od tak dawna znosimy nasze więzy, Ŝe rzadko o nich mówimy*; rezyg-nacja w moim własnym głosie sprawiła, Ŝe mojej esencji, do samego jejdna, zrobiło się niedobrze.Spróbowałem przysłonić swój wstyd odrobinąsłusznego oburzenia.- Och, ale oczywiście walczymy - powiedziałem.- PoŜeramy ich, kiedynie uwaŜają i przekręcamy ich słowa, kiedy tylko się da.Zachęcamy ichdo rywalizacji i podpuszczamy, by rzucali się sobie do gardeł.Zasypuje-my ich luksusami, aŜ ich ciała robią się grube, a umysły zbyt otępiałe, bymogli dostrzec własny upadek.Robimy, co w naszej mocy.A to, w więk-szości przypadków, jest więcej, niŜ robicie wy, ludzie.Słysząc to, dziewczyna wybuchnęła dziwnym, rwącym się śmiechem.- A jak myślisz, co ja próbowałam robić przez te wszystkie lata? Sabo-taŜ, kradzieŜe artefaktów, dezorganizacja pracy miejskich instytucji.tobyło beznadziejne, od początku do końca.Równie dobrze mogłam zostaćsekretarką, jak chciała moja matka.Moi przyjaciele zostali zabici albo* Tylko nieliczni, tacy jak stary Faquarl, otwarcie (i beznadziejnie) snują planybuntu.Ale ględzą o tym od tak dawna bez efektu, Ŝe nikt na nich nie zwraca uwagi.406przekupieni, i wszystko to zrobiły demony takie jak ty.Niemów mi, Ŝe niemacie z tego frajdy.To coś w krypcie było zachwycone kaŜdą sekundą.-Jej ciało zadrŜało gwałtownie; przerwała i potarła oczy.- CóŜ, zdarzają się wyjątki.- zacząłem, ale umilkłem.Jakby pękła jakaś cienka bariera, ramiona dziewczyny zatrzęsły się inagle zaczęła płakać, poddając się spazmom długo tłumionej rozpaczy.Płakała cicho, tłumiąc szloch pięścią, jakby chciała mi zaoszczędzić za-Ŝenowania.Nie wiedziałem, co powiedzieć.Czułem się bardzo niezręcz-nie.Nie przestawała bardzo długo.Usiadłem po turecku kawałek dalej i zszacunkiem odwróciwszy głowę, wpatrywałem się w mrok.GdzieŜ się podziewał ten chłopak? PrzychodźŜe wreszcie.Nie spieszyłomu się, to pewne.śałosne.śałosne i tyle.Choć starałem się je ignorować, jej słowadręczyły mnie w ciszy nocy.Kitty42itty w końcu się pozbierała.Ucichł ostatni szloch rozpaczy.Wes-tchnęła cięŜko.W zrujnowanym budynku było ciemno, zK wyjątkiem niewielkiej przestrzeni pod dachem, gdzie słabo lśniłogiczne mś awi ga it cł zneo.J śe wg io atłblo.as Jkegoprzblayg sa ksł pr.zDyge am sł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]