[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.System klasyfikacyjny stał się niezbędny dlaokreślenia, kto i w jakim stopniu zdolny jest sprostać wymogom złożonego ukła-70du.Upychanie na stanowiskach pracy ludzi z miernymi zdolnościami byłoby ab-surdem.O wiele prościej i taniej zapewnić im byt bez zatrudnienia, niż tworzyćfikcyjne stanowiska pracy!W trakcie wdrażania nowego systemu ekonomicznego padły kolejne, z dawnapokutujące w ludzkim kanonie poglądów społecznych, nieścisłe lub zgoła błędnepewniki.Okazało się na przykład, że wbrew przekonaniu panującemu od czasówwczesnego kapitalizmu, ludzie wcale nie żądają pracy dla niej samej Praca byłazawsze pewnym hasłem, umownym symbolem, znaczącym tyle, co inny umow-ny symbol pieniądz.Jedno i drugie pojęcie oznacza to samo: sumę dóbr,jakie pracownik spodziewa się otrzymać na własność.%7łądając pracy, robotnikspodziewa się otrzymania w naturalnym następstwie rzeczy płacy.W cza-sach, gdy nie było innego sposobu zdobycia pieniędzy przez liczne rzesze ludzipracujących, w swej podstawowej masie uczciwych i uczciwie traktujących swo-ją społeczną rolę, oderwani od życia teoretycy ukuli doktrynę, iż lud pracującypotrzebuje tylko pracy, bo żyć bez niej nie potrafi.Ale w gruncie rzeczy, każdy człowiek jest w pewnej mierze leniwy, mniejlub bardziej tak jak bywa lepszy lub gorszy, głupszy lub mądrzejszy; jest tojego naturalne, ludzkie prawo, świadczące o człowieczeństwie.Można nawet jak chcą niektórzy lenistwu przypisać rolę twórczą w kształtowaniu ludzkiejcywilizacji.Gdyby bowiem nie lenistwo naszych przodków, chcących osiągnąćto samo mniejszym wysiłkiem, nie mielibyśmy dziś nawet maszyn prostych.W długiej historii ludzkich społeczeństw znalezć można eksperymenty róż-nych reformatorów, zmierzające do tego, by zapewnić ludziom pracę z pominię-ciem płacy.Jednak próby takie na ogół kończyły się fiaskiem, przy czym wycho-dziło zazwyczaj na jaw, iż człowiek pracujący nie uważa jeszcze za wynagrodze-nie tego, co zużywa na prostą reprodukcję własnych sił fizycznych, na mieszkanie,ubranie i inne koszty własne swego jednoosobowego przedsiębiorstwa.Natomiast odwrotny eksperyment nie prowadzi do katastrofy: dając człowie-kowi samą płacę, powodujemy, że pracę znajduje on sobie we własnym zakresie,odpowiednio do stopnia własnego lenistwa.Przy czym regułą jest, iż aktywnośćokazuje się proporcjonalna do poziomu umysłowego osobnika.W skrajnym przy-padku człekokształtna małpa, karmiona do syta, nie przejawi żadnych skłon-ności do organizowania sobie pracy, wyżywając się wyłącznie w zajęciach czystoludycznych.Należy zwrócić uwagę, że historia wykazała także powierzchowność innegosądu, wywodzącego się ze starożytności, a głoszącego, iż lud potrzebuje jako-by tylko chleba i igrzysk.Nieraz mogli się przekonać różni pózniejsi władcy, żeotrzymawszy sam chleb, lud niechybnie zapyta zaraz o masło i wędlinę, bojkotu-jąc najatrakcyjniejsze nawet igrzyska.System panujący w społeczności Argolandu nie był sprzeczny z naturalnymiprawami: pracą zajmowali się najinteligentniejsi z konieczności lub z wyboru71działając w legalnych i nielegalnych dziedzinach życia społecznego i gospodar-czego i na ogół nie czuli się pokrzywdzeni; ci o niższym poziomie umysło-wym, pobierający dotacje także nie domagali się bynajmniej umożliwienia imodpracowania otrzymanych dóbr.Jednym słowem, wszystko przedstawiało się ja-ko układ dość stabilny i w miarę sprawiedliwy.Tak przynajmniej interpretował sytuację Sneer, stojący nieco z boku głównegonurtu życia podstawowej masy obywateli Argolandu.Do dzisiejszego, fatalnegodnia dysponując zwykle dość pokazną sumą punktów na Kluczu nieczę-sto wdawał się w dywagacje nad oceną rzeczywistości pozwalającej mu zupełnieprzyzwoicie egzystować pośród dobrze poznanych zjawisk i procesów.Po zastanowieniu, obecną sytuację Sneer ocenił jako przypadłość, z którejtrzeba się będzie mniejszym lub większym kosztem wydobyć.To jeszcze nie ka-tastrofa.Ostatecznie, innym ludziom też giną od czasu do czasu Klucze.Gorzej było z najbliższą przyszłością.Sneer od razu skreślił Prona z listy osób,u których można by poszukać schronienia na dzisiejszą noc.Jeśli nawet policja niezatrzymała go do tej pory, to pewnie postarał się zniknąć bez śladu, przynajmniejna pewien czas.Znalazłszy się przed gmachem hotelu Kosmos , Sneer wstąpił jednak do hal-lu i na wszelki wypadek sprawdził listę gości.Owszem.Kabina Prona była nadalzarezerwowana i opłacona, lecz lokatora w niej nie było.Tak przynajmniej infor-mował monitor informacyjny hotelowego komputera.Pokój Sneera był także opłacony na dalsze trzy doby, co w obecnej sytuacjizakrawało na kpinę.Bez Klucza nie było sposobu, by dostać się do własnej kabinynoclegowej.Na domiar złego, z hotelowej restauracji dochodziły dzwięki muzykitanecznej i zapachy gorących dań.Sneer usiadł na kanapie w hallu i łakomie patrzył na szklane drzwi knajpy,za którymi rozbawieni mężczyzni obżerali się i pili przy akompaniamencie rado-snego szczebiotu kobiet, wśród których przeważały miejscowe panienki.Sneerwidywał je tutaj każdej nocy.Niektóre te lepiej prosperujące miały wynajętena stałe kabiny w hotelu, inne przychodziły z miasta.Jeszcze jeden zawód, przy którym wysoka klasa tylko przeszkadza pomy-ślał, obserwując tańczących na parkiecie. Trudno przecież pracować w dzieńi w nocy; a zresztą, nadmiar intelektu też chyba zawadza w tej profesji.Mężczyzniwolą górować umysłowo nawet w łóżku.Myśl o łóżku wywołała w nim raczej dosłowne skojarzenia, ciepło hotelo-wego hallu otuliło go łagodnie.Z głową odchyloną do tyłu na zagłówek kanapy,przymknął powieki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]