[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ROZDZIAŁ DZIEWIĄTYI ZNOWU MALINOWSKI – TRZECIE WYJŚCIE Z SYTUACJI – DOMEK PETERSENÓW – DYSKUSJA O ZASADZCE – GRA W OTWARTE KARTYWracając do obozu, gdzie pozostawiliśmy harcerzy, już z daleka dostrzegliśmy kołyszącą się przy brzegu motorówkę.Kozłowski i Petersenewie zajęci byli rozmową z trzema moimi przyjaciółmi.Czekamy tu na pana - powiedziała Karen, gdy kajak nasz zarył się dziobem w nadbrzeżny piasek.Kapitan Petersen zblłżył się do mnie pomrukując gniewnie i wymachując kartką papieru.- Niech pan to przeczyta! Ja chyba zwariuję ze złości!- Znaleźliśmy ten list na szybie naszego samochodu - wyjaśniła Karen.- Ktoś go włożył za wycieraczkę.To było w południe.Przyjechaliśmy do pana, aby zasięgnąć rady.Wziąłem do ręki list pisany na kartce wyrwanej z rachunkowego zeszytu.Dość koślawymi literami - być może kreślonymi lewą ręką, aby trudniej było domyślić się charakteru pisma - ktoś informował Potersenów:Jeśli chcecie otrzymać dokument templariuszy, połóżcie trzy tysiące złotych za figurą w kapliczce na leśnej drodze do Gib.Zróbcie to o dwunastej w nocy, potem wróćcie do domków, a rano w kapliczce znajdziecie dokument.MalinowskiUsłyszałem gniewne okrzyki kapitana Petersena:- Znowu ten Malinowskil Oszukał mnie, ośmieszył, wyłudził ode mnie czterysta dolarów, a teraz chce jcszcze trzy tysiące złotych.Złodziej, oszust, włamywacz!- A co pan o tym myśli? - spytała Karen.- Zapłacić mu te trzy tysiące czy też zlekceważyć list?- Nie dam! Nie dam ani grosza! - krzyczał Petersen.- Weźmie pieniądze, a dokumentu nam nie przekaże.- Uspokój się, papo - mitygowała ojca panna Petersen.- Wysłuchajmy najpierw, co powie na ten temat pan Tomasz.Pan Kozłowski radzi nam zapłacić.- A ja odradzam.Zdecydowanie odradzam - powiedziałem.Odezwał się Kozłowski:- Pan tak radzi przez przekorę, żeby zrobić mi na złość.Ponieważ ja powiadam: „zapłacić”, to pan Tomasz mówi: „nie zapłacić”.Bo pan Tomasz mnie nie lubi i zawsze powie inaczej niż ja.A moim zdaniem sprawa tak wygląda: jeśli państwu zależy na tym dokumencie, to należy za niego zapłacić, bo nie widzę innego sposobu zdobycia dokumentu.- Dlaczego pan sądzi, że nie powinniśmy płacić? - spytała mnie panna Petersen.- Moja rada wynika nie z przekory.Uważam, że ten dokument jest bezwartościowy.Gdyby wskazywał drogę do skarbu, jestem pewien, że Malinowski nie sprzedałby go nam za trzy tysiące, a zażądałby o wiele więcej.A być może w ogóle nie chcialby go sprzedać, tylko sam zająłby się szukaniem skarbu.Nie mamy zresztą gwarancji, że to nie jest jeszcze jodno oszustwo.Gdzie mamy dowód, że list ten pisał włamywacz, który ukradł dokument? Położycie trzy tysiące złotych, a on je zabierze i pokaże wam figę.- Tak jest! - krzyknął kapitan Petersen.- Mister Samochodzik ma rację.Ani grosza nie zapłacę Malinowskiemu.Wtrąciła się Anka:- Zgadzam się z panem Tomaszem.Wydaje mi się, że nie należy płacić złodziejowi za złodziejstwo.To jest niemoralne.- O, to i pani jest po stronie mister Samochodzika? - Karen złośliwie przymrużyła oczy.- Pan Tomasz ma rzeczywiście coraz więcej zwolenników.Ale ja muszę mieć ten dokument - rozzłościła się.- Jeśli jest choć odrobina nadziei, że on wniesie coś nowego do sprawy, to ja go muszę mieć, Choćbym miała zaryzykować trzy tysiące złotych.- Co? - oburzył się Petersen.- Chcesz dać Malinowskiemu jeszcze jedną możliwość dokonania oszustwa? Nie zgadzam się.Lecz panna Karen wiedziała, jak postawić na swoim i udobruchać ojca.Zamiast sprzeczać się z nim, pocałowała go w policzek i powiedziała:- Obiecałeś mi, papo, że ja będę szefem naszej wyprawy.I dla głupich trzech tysięcy złotych chcesz złamać dane mi przyrzeczenie?Petersen podrapał się w głowę.- Jeśli wolno mi wtrącić swoje trzy grosze - rzekłem - to wydaje mi się, że istnieje trzecie wyjście z sytuacji.Zamiast banknotów należy włożyć do koperty ścinki z gazety, zaczaić się w zasadzce i przychwycić Malinowskiego.- Brawo, brawo! - wrzasnął Petersen i mocno klepnął mnie w plecy.- Tak właśnie zrobimy.Ukryjemy się w zasadzce i schwytamy Malinowskiego.Pomoże mi pan w tym?- Pomogę - powiedziałem.- Wraz z panem ukryję się w zasadzce.A jutro rano pożegnam was.Wyjeżdżam.- Dokąd? - spytała Karen.Wzruszyłem ramionami.- Czy pozwoli mi pani zapoznać się z treścią dokumentu, gdy go pani uzyska? Nie.Ja również nie mogę pokazywać pani wszystkich swoich kart.Wyjeżdżam szukać skarbu templariuszy, uważam bowiem pobyt w tych stronach za bezcelowy.- My także wyjedziemy, jak tylko dostanę dokument - rzekła Karen.- Jeszcze jedno chciałbym zaznaczyć - powiedziałem.- Dokument jest własnością nauczyciela z Miłkokuku.Jeżeli odkupicie go albo w inny sposób wydostaniecie z rąk Malinowskiego, będzie on musiał być zwrócony właścicielowi.- Po to, aby pan mógł się z nim zapoznać? - spytała ironicznie panna Petersen.- Owszem, zrobimy to.Ale wtedy, gdy będziemy już mieli skarb w swoich rękach.- O, przepraszam - wtrącił się Petersen.- Jeśli pan Tomasz weźmie udział w zasadzce i uda się nam schwytać Malinowskiego, to także i pan Tornasz zapozna się z treścią dokumentu.Kapitan Petersen podszedł do sprawy bardzo uczciwie.Nie podobało się to ani jego córce, ani Kozłowskiemu, co nie trudno było odczytać z wyrazu ich twarzy.Ale Karen nie chciała się sprzeczać ze swoim ojcem.Omówiliśmy więc szczegóły nocnej eskapady, a wtedy Kozłowski zdecydował się:- Mimo że jestem przeciwny zorganizowaniu zasadzki, wezmę w niej udział.We trójkę mamy większą szansę schwytania Malinowskiego.- No, nareszcie! - klasnęła w ręce Karen [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •