[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Informacje Tobo nie pochodziły z bezpośredniego źródła.Konsultantem był uczony Baladitya, który przekazał nasze pytania demonowi Shivetyi.Shivetya zaś grzecznie przyznał się do zdolności śledzenia wydarzeń w krainach przylegających do równiny lśniącego kamienia.Khatovarem władał liczny, hałaśliwy i niespokojny klan czarodziejów znany pod nazwiskiem Yoroshk, które równocześnie było ich nazwiskiem rodowym.Krew utalentowanego ojca założyciela nie uległa rozcieńczeniu w kolejnych pokoleniach.Licznych pokoleniach.Obecnie na świecie tym żyło kilkuset członków rodu Yoroshk.Ich reżim był okrutny, a jedynym przyświecającym im celem było bogactwo i pomnożenie władzy rodziny.W następstwie katastrofy, jaką spowodowało wtargnięcie forwałaki do Khatovaru, Yoroshk nauczyli się kontrolować cienie.Z pewnością jeden z nich wysłał te, które zabiliśmy.W świecie noszącym miano Bramy Khadi nikt nie czcił już samej Kiny, czyli Khadi.Yoroshk dokonali eksterminacji Dzieci Kiny.Niemniej raz do roku, mniej więcej w tym czasie, gdy Kłamcy celebrowali swoje Święto Świateł, komuś udawało się zadusić członka rodziny i ujść z życiem.Były spore szansę, że Yoroshk znali swą historię wystarczająco dobrze, aby pamiętać, że Wolne Kompanie Khatovaru wyruszyły jako oddziały misjonarzy Matki Nocy.Powinni więc lękać się powrotu Królowej Ciemności.Sprzyjające nam nadprzyrodzone istoty miały nakazane unikanie zauważenia, wyjąwszy przypadki, kiedy da się złapać cienie Khatovaru, nie ryzykując ujawnienia naszej ukrytej broni.Leżąc z policzkiem przytulonym do mej piersi, Pani wymruczała:- Ci Yoroshk wyglądają mi na złych ludzi, kochany.Równie złych jak wszyscy, na których zdarzyło ci się wcześniej natrafić.- Włącznie z tobą?- Nikt nie jest tak zły jak ja.Ale tymi tutaj naprawdę powinieneś się martwić.Jest ich cała rodzina.I jej członkowie nie są skłóceni między sobą, przynajmniej nie bardzo.Dziesięciu zawsze próbowało wbić drugiemu nóż w plecy, nawet kiedy trzymałam ich na najkrótszej smyczy.W jej przekomarzaniu kryła się całkiem poważna sugestia.Przytuliłem ją i powiedziałem:- Nie będę ryzykował konfrontacji, raczej wycofam się na równinę.Zawsze możemy wślizgnąć się tu kiedy indziej.- Ale nie będę zadowolony, jeśli Bowalk znowu mi się wymknie.Osunąłem się w sen, próbując sobie wyobrazić, jak działają umysły Yoroshk.Dumając nad tym tajemniczym światem, który tak dawno temu wypluł z siebie naszych przodków na krucjatę zakończoną klęską.Czy Yoroshk byli niczego nieświadomymi pionkami w rękach Kiny? Czy mogli być kolejnym instrumentem, który Mroczna Matka chciała wykorzystać do przyspieszenia epifanii Roku Czaszek?- Nie - odrzekła Pani, kiedy sformułowałem na głos swe przypuszczenia.- Wiemy, czyją jest to rolą.- Nie chcę myśleć o Oj Boli, kochana.Wolę usnąć w spokoju.25.Lśniący Kamień:ZmartwychwstaniecGoblin niczego nie negował.- Jakimś sposobem utrzymała mnie przy życiu.Zamierzała mnie wykorzystać.Ale nigdy nic mi nie zrobiła.Większość czasu przespałem, śniąc obrzydliwe sny.Pewnie to były jej sny.Głos małego czarodzieja był ledwie szeptem.Właściwie do złudzenia przypominał szelest zeschłych liści.Łzy nieustannie nabiegały mu do oczu.Rogata dusza, która czyniła zeń dawnego Goblina, gdzieś się zapodziała.Na twarzach słuchaczy nie widział ani radości ze spotkania, ani bodaj najdrobniejszego grymasu sugerującego, że go tutaj chcą.W istocie, nikt się nie cieszył i nikt go nie chciał.Spędził cztery lata, śpiąc przy boku Królowej Nocy, Matki Kłamców.- Ona żyje w najczarniejszym miejscu, jakie tylko można sobie wyobrazić.Sama śmierć i rozkład.- I szaleństwo - dodała Sahra, nie unosząc wzroku znad naprawianych spodni.Tobo zapytał:- Gdzie jest Lanca?Goblina już o to pytano.Lanca Namiętności była duszą Kompanii.Podobnie jak Kroniki, łączyła przeszłość z teraźniejszością.Przeszła z Kompanią całą drogę, od samego wymarszu z Khatovaru.Nasycona była mocą - tak symboliczną, jak całkiem realną.Była kluczem do bramy cienia.Cios Lancą potrafił sprawić Bogini wiele bólu.Goblin westchnął.- Nie zostało nic prócz grotu.Wbiłem go w jej bok.A potem ona jakimś sposobem zmusiła go do wędrówki przez swe ciało.Teraz jest w jej łonie.Kapitan, najwyraźniej zaniepokojona tymi pogańskimi rozmowami, warknęła:- Czy któryś z was, niewiernych, mógłby to wytłumaczyć? Tobo?- Nic nie wiem o religii, Kapitanie.Przynajmniej o jej wymiarze stosowanym.- Ktoś inny?Żaden z niewiernych się nie odezwał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]