[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I jeszcze raz: Wyba-czyć czy nie?" Wreszcie odpowiada sam sobie: Wybaczyć".I Złobin zamiast do łagru trafia na wyżyny sławy i bogactwa! Tak,on i tylko on decyduje o ludzkich losach.Bogoczłowiek może wy-baczyć każde przestępstwo.Tego ich uczy.Jubileusz BogostalinaWspółpracownicy odchodzili od zmysłów z przerażenia i łamalisobie głowy, jak uczcić jego jubileusz.W 1945 roku za zwycięstwonad Niemcami przyznali mu dziwaczny tytuł generalissimusa".Jak wspominał marszałek Koniew, Gospodarz nie był zadowolo-ny. Po co to towarzyszowi Stalinowi? Też wymyślili! Czang Kaj--szek jest generalissimusem, Franco jest generalissimusem, dobrami kompania, nie ma co".Został jednak generalissimusem.Przyjął najwyższy tytuł dowód-ców armii carskiej.Teraz coraz częściej przedstawiano go w mun-durze marszałka z czerwonymi lampasami na spodniach.Lampasy tojedna z najbardziej charakterystycznych cech carskiego munduru.Nie tylko przemianował narkomaty na ministerstwa, jak za cara,wprowadził też mundury dla urzędników.Współpracownicy rozu-mieli ciągoty Gospodarza.Na jubileusz trzeba było wymyślić cośw carskim stylu.Najlepiej tytuł, zbliżony do carskiego, ale mimowszystko rewolucyjny.Tylko jaki? Jubileusz był coraz bliżej, napię-cie rosło.W archiwum odkryłem ślady ich meczami: Tajne.16 grudnia 1949.Projekt dekretu o ustanowieniu orderu Stalina i me-dalu jubileuszowego", O medalu Laureata Nagrody Stalinowskiej".I tak dalej.Nic nie wymyślili.Przekonał się jeszcze raz, w jakierozleniwienie popadli jego podwładni.Projekt Orderu Stalina, którymiał być drugim co do ważności po Orderze Lenina", odrzucił.Nie rozumieli go.Nie chodziło o starcze zamiłowanie do po-chlebstw.Nadchodził czas realizacji wielkiego marzenia.Chwila,w której poprowadzi narody do szturmu na wrogie twierdze.Dotego rzeczywiście ostatniego, decydującego i krwawego boju mu-siał poprowadzić bóg - Bogostalin.Na tym polegał sens kultu.Właśnie po to potrzebny mu był niesłychany jubileusz, właśniedlatego gazety i rozgłośnie bezustannie sławiły jego imię.Współcześnie żyjąca pisała w pamiętniku:Stalin tu, Stalin tam, Stalin, Stalin.Bez Stalina nie można było wyjść dokuchni, usiąść na nocniku, Stalin właził w ciało i w duszę, do mózgu, wpychałsię przez wszystkie dziury, szedł krok w krok za człowiekiem, w nocy wśliz-giwał mu się pod kołdrę, zapadał w pamięć, pojawiał się w snach.SamotnośćPod koniec życia mawiał ironicznie o swoich współpracowni-kach: Wszyscy wielcy! Wszyscy genialni! A herbaty nie ma z kimwypić".Na szczycie potęgi był całkiem sam.Towarzysze - przyszlinieboszczycy - tylko go denerwowali.Córka stała się obcym czło-wiekiem.W 1944 roku postanowiła wyjść za Grigorija Morozowa,studenta uniwersytetu.Znała go od dawna - uczył się w tej samejszkole, co ona.Pochodził z zamożnej rodziny inteligenckiej (jegoojciec pracował jako zastępca dyrektora jednego z instytutów nau-kowo-badawczych).Był jednak %7łydem.Swietłana pojechała do oj-ca, żeby zawiadomić go o ślubie.We wspomnieniach pisze:Był maj, wszystko kwitło. A więc chcesz wyjść za mąż? - spytał.Potem długomilczał, patrzył na drzewa.- Tak, wiosna - powiedział nagle i dodał: - Czortz tobą, rób, co chcesz!"Nie chciał jednak poznać Grigorija.Urodziła chłopca, bardzopodobnego do dziadka.Dała mu jego imię.Pózniej szybko się roz-wiodła.Nie, nie popychał jej do tego kroku - sama podjęła decyzję.Wkrótce wyszła za syna zmarłego %7łdanowa.Gospodarz był zado-wolony z tego ślubu, ale nadal rzadko się widywali.Pewnego razuzaczął z nią rozmawiać o matce.Pierwszy raz w życiu.Rozmowamiała miejsce 9 listopada, w rocznicę Rewolucji.Była to też rocz-nica śmierci Nadieżdy. Zatruwało mu to wszystkie święta - wspomina Swietłana.Wo-lał je spędzać na Południu".Tego dnia odwiedziła go w Soczi.Siedzieli tylko we dwoje. Ataki malutki był ten pistolet - powiedział nagle z gniewem i poka-zał, jaki był mały.- To Pawłusza jej go przywiózł! Też wymyśliłprezent!" I umilkł.Nie wrócił już do tego tematu.Córka wyjechała.Znów długo się nie widzieli.Często jednako niej myślał.O czasach, gdy była Gospodynią.Została mu tylko Wałeczka Istomina, pomoc domowa z najbliż-szej daczy"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]