[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan Quarendon obejrzał się szybko, ale pani Wardell była całkowicie zajęta rozmową z Amandą Judd.Pulchny wydawca położył palce na ustach wskazując oczyma starą damę.— Zmieńmy temat… — szepnął — Gdyby usłyszała, sprawiłby jej pan przykrość, milordzie.— Przepraszam stokrotnie… — Redlan zarumienił się — Zupełnie zapomniałem, kim ona jest.— A kim właściwie? — spytał Kedge półgłosem.— Jednym z największych znawców tego, co dzieje się po drugiej stronie… — powiedział Quarendon nie podnosząc głosu.Nagle wyprostował się.— Powinienem wydać jej następną książkę! — powiedział niespodziewanie — podobno jest bardzo popularna.Ludzie czytają ją.Doktor Harcroft przysłuchiwał się rozmowie, sącząc swoją whisky.Minister Harold Edington oderwał się od grupki stojących, podszedł do okna, odsunął firankę i wyjrzał w ciemność.Później zawrócił.— Deszcz przestał padać — powiedział zwracając się do pana Quarendona, który nie odpowiedział.Alex cofnął się o krok, później z kieliszkiem w ręce podszedł do Parkera, który usiadł przy jednym z małych stolików mając przed sobą talerz z zimnym mięsem, pokrojonym w plastry i udekorowanym krwistymi kroplami gęstego sosu.— Świetny pomysł! — powiedział Joe i rozejrzał się badając oczyma półmiski na powierzchni stołu.— Jestem!Obejrzał się.Dorothy Ormsby stała pośrodku sali, drobna i dziewczęca, ale z jej szczupłej sylwetki biła duma.Uniosła wysoko głowę i podeszła do Franka Tylera.— Jest pan geniuszem inscenizacji! — Powiedziała — Szkoda, że nie mogę teraz dodać nic więcej.Myślę, że należy mi się jeden, bardzo dobry, cudownie pachnący koniak!Powstało małe zamieszanie, Alexowi z pewnej odległości wydało się, że wszyscy na raz chcą spełnić jej życzenie.Tylko lord Frederick Redlan cofnął się o krok, a później ruszył ku Amandzie i pani Wardell, ale zatrzymał się, bo Frank raz jeszcze wydobył z wazonu zwitek papieru i odczytał:— Pani Alexandra Wardell, jedyna osoba, która naprawdę wie, co się dzieje w tym zamku!Stara Dama wstała.Amanda ujęła ją pod ramię, a Frank podbiegł z kopertą.— Czy chce pani iść sama? zapytała młoda kobieta — Nie biorę udziału w tym konkursie i chętnie pójdę z panią…Pani Wardell spojrzała na nią z uśmiechem.— Nie lękam się duchów ani ludzi żywych, moje dziecko.Wiem, że obawia się pani, czy będę umiała poruszać się tutaj sama.Dziękuję bardzo, ale na szczęście nogi jeszcze mnie jako tako niosą i daję sobie radę ze schodami w tym zamku.Jeżeli mam wziąć udział w tej zabawie, zrobię to w tych samych warunkach, w jakich muszą działać pozostali — pogłaskała Amardę po policzku.— Raz jeszcze dziękuję, kochanie, ale chyba muszę otworzyć tę kopertę…Jej drobne dłonie z pewnym wysiłkiem rozerwały pieczęć.Czytała przez chwilę, a później skinęła głową, jak gdyby potakując niewypowiedzianej myśli.— Start! — powiedział Frank Tyler, znacznie ciszej niż wówczas, gdy wypuszczał jej poprzedników.Amanda podeszła do drzwi, otworzyła je i zamknęła za wychodzącą.— Ciekawe… — powiedział pan Quarendon.Miałem przez chwilę wrażenie, że ona odgadnie wszystko bez najmniejszych problemów… jak gdyby rzeczywiście była nie z tego świata, albo miała zupełny kontakt z tamtym… Nie widzi się prawie takich absolutnie spokojnych i pogodnych twarzy.— Kto jeszcze został? — zapytał Kedge i przesunął oczyma po obecnych — Rzeczywiście! Już tylko jedna osoba! Pan, panie doktorze!Harcroft skinął głową.— Wiem o tym.Powinienem się może nieco skupić? — próbował się uśmiechnąć, ale spoważniał.Dorothy Ormsby mrugnęła ku Alexowi.Odpowiedział unosząc na ułamek sekundy rękę znad talerza.Oczywiście Dorothy wyłapywała takie malutkie spięcia: lekarz, nieco zagubiony pomiędzy ludźmi związanymi w rozmaity sposób ze zbrodnią, marzący może w duchu, żeby nie okazać się gorszym niż oni i pragnący dotrzeć tam, gdzie dotarło ich tylko kilkoro.Mijały minuty.Joe zjadł szybko i wraz z Parkerem ruszył ku miejscu gdzie stał ekspres z kawą.Był trochę znużony.Wstał dziś o wiele wcześniej niż zwykle…Usiadł z kawą pod oknem starając się usunąć z myśli obraz, który ciągle powracał: złoto–purpurowa kapa, a na niej…Czas mijał.Drzwi otworzyły się i jak gdyby zawahały, gdyż pani Wardell nadal trzymała klamkę.Zrobiła krok ku przodowi, rozejrzała się niewidzącym spojrzeniem, a później powiedziała cicho i wyraźnie:— Bóg się zlitował nad tobą, Ewo…I osunęła się na dywan pokrywający kamienną posadzkę.XVIIIOczy miała szeroko otwarte…Ruszyli ku niej wszyscy, ale doktor Harcroft pierwszy uklęknął przy leżącej, dając innym znak uniesioną ręką, aby nie zbliżali się.Ujął bezwładną dłoń i przez chwilę wyczuwał tętno, a później przyłożył ucho do szarej, gładkiej sukni starej damy, na wysokości serca.Wszyscy wstrzymali oddech.— Boże — szepnęła Amanda.— Żeby tylko nic się jej nie stało!— Zemdlała — Harcroft rozejrzał się szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •