[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Proszę pójść ze mną.Jedziemy do Paryża. Teraz? Natychmiast. Ale muszę się przecież przebrać i spakować rzeczy! Zgoda.Daję pani na to trzy kwadranse i ani minuty więcej.Przyjedziemy po panią samochodem.Proszę się pospieszyć. Rzeczywiście kuleje"  pomyślał patrząc za odchodzącąBriquet.W czasie podróży do Paryża dziewczyna leżała w swoimprzedziale i cichutko jęczała  noga rozbolała ją nie na żarty.Laret pocieszał ją, jak umiał.Ta podróż zbliżyła ich jeszczebardziej.Wydawało mu się wprawdzie, że opiekuje się tak troskliwie nie Briquet, lecz Angeliką, ale Briquet rozumiała tona swój sposób i ta opiekuńczość bardzo ją wzruszała. Jest pan taki dobry  powiedziała z rozrzewnieniem.Tam, na jachcie, trochę się przestraszyłam, ale teraz już się nieboję. Uśmiechała się przy tym tak czarująco, że Laretrównież nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.Tenprzesłany w odpowiedzi uśmiech przeznaczony był tym razemwyłącznie dla Briquet; sama tego nie dostrzegając robiłapostępy.Do Paryża zostawało zaledwie parę kilometrów, gdy zdarzyłsię drobny incydent, który jeszcze bardziej ucieszył Briquet iwprawił w zdumienie samego winowajcę.Czując nowyprzypływ bólu Briquet wyciągnęła rękę i powiedziała: Gdyby pan wiedział, jak cierpię.Laret bezwiednie ujął w swoje ręce i pocałował jejwyciągniętą dłoń.Dziewczyna spłonęła rumieńcem, Armand też się speszył. Do diabła  myślał  zdaje się, że ją pocałowałem.Aleprzecież to tylko ręka  ręka Angeliki.Zaraz, zaraz  bólodczuwamy poprzez mózg, a więc kiedy całowałem jej rękę,współczułem innej kobiecie, nie Angelice.Ależ ta innakobieta czuje ból dlatego, że boli ją noga Angeliki, czyliBriquet czuje ból Angeliki." Zaplątał się w tym ostatecznie,co speszyło go jeszcze bardziej. Jak wytłumaczyła pani przyjaciółce swój nagły wyjazd? zapytał, żeby rozładować niezręczną sytuację. W ogóle nie wytłumaczyłam.Jest przyzwyczajona domoich nieoczekiwanych decyzji.Zresztą wkrótce wraca zmężem do Paryża.Chciałabym się z nią zobaczyć.Niech jąpan do mnie zaprosi, bardzo proszę. Podała mu adres RudejMarty. Przyjaciele postanowili umieścić Briquet w należącym do ojcaArmanda niewielkim pustym domu przy końcu avenue duMain. Obok cmentarza!  przeraziła się zabobonna Briquet,kiedy samochód mijał cmentarz Montparnasse. To znaczy, że będzie pani długo żyła  uspokoił ją Laret. Jest pan pewien tego przesądu? Najzupełniej.Zdawała się być spokojniejsza.Chorą ułożono w dość przytulnym pokoju na ogromnymstarym łożu z baldachimem.Briquet westchnęła, opierając się o stos poduszek. Potrzebny jest pani lekarz i pielęgniarka  powiedziałLaret.Zaoponowała w sposób zdecydowany.Bała się, że nowiludzie zdradzą jej kryjówkę.Po długich naleganiach udało się Laretowi zmusić ją dopokazania nogi przyjacielowi, młodemu lekarzowi.Wcharakterze pielęgniarki zatrudnił córkę dozorcy. Ten dozorca pracuje u nas od dwudziestu lat.Na nim i jegocórce można polegać.Zaproszony lekarz obejrzał spuchniętą i mocnozaczerwienioną nogę, polecił kompresy, uspokoił Briquet iwyszedł z Laretem do drugiego pokoju. No i co?  spytał zaniepokojony Laret. Na razie nic poważnego, ale radzę uważać.Będęprzychodził co drugi dzień.Chora powinna mieć całkowityspokój.Laret odwiedzał Briquet codziennie.Kiedyś wszedł po cichudo pokoju; pielęgniarki nie było, Briquet drzemała albo leżałaz zamkniętymi oczami.Dziwne, ale wyglądała na corazmłodszą: rysy twarzy złagodniały, wysubtelniały, sądząc zwyglądu mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat. Laret podszedł na palcach do łóżka, nachylił się, długo patrzyłw tę twarz, a potem.czule pocałował dziewczynę w czoło.Tym razem nie analizował już, kogo całuje  Angelikę czyBriquet.Briquet z wolna uniosła powieki, spojrzała na Lareta i bladyuśmiech pojawił się na jej ustach. Jak się pani czuje?  spytał Laret. Nie obudziłem pani? Nie, nie spałam.Dziękuję, czuję się całkiem niezle.Gdybynie ten ból. Lekarz mówi, że to nic poważnego.Proszę leżeć spokojnie,wkrótce pani wyzdrowieje.Weszła pielęgniarka.Laret skinął głową i wyszedł.Briquetodprowadziła go czułym spojrzeniem.W jej życiu pojawiłosię coś nowego.Chciała jak najszybciej wyzdrowieć.Kabarety, tańce, szansonetki, pijani bywalcy  Chat Noir" wszystko to odeszło gdzieś daleko, straciło wartość i sens.Wjej sercu rodziły się nowe marzenia o szczęściu.Bardzomożliwe, że dokonał się największy cud  przeistoczenia" cud, o którym nie wiedziała jeszcze ani ona sama, ani Laret.Czysta i dumna Angelica weszła w życie Briquet, przynoszącze sobą nie tylko młode, piękne ciało, ale i całkiem innysposób myślenia.Zniknęła rozwiązła kabaretowa piosenkarka jej miejsce zajęła skromna dziewczyna.OFIARA KERNATak więc Laret był całkowicie pochłonięty opieką nadBriquet, tymczasem Artur Dowell zbierał wszelkie możliweinformacje o Kernie.Najwięcej na ten temat mogłapowiedzieć właśnie Briquet, która przekazała wszystko, cobyło jej wiadome o domu Kerna i zamieszkujących tamludziach. Artur Dowell działał bardzo ostrożnie.Od chwili zniknięciaBriquet Kern prawdopodobnie wzmógł czujność.Działanieprzez zaskoczenie było raczej niemożliwe.Trzeba byłopostępować tak, by Kern jak najdłużej nie podejrzewałplanowanego ataku. Musimy być diabelnie przebiegli  powiedział Artur doLareta. Przede wszystkim trzeba się dowiedzieć, gdziemieszka Marie Loran.Jeżeli nie jest wspólniczką Kerna, możenam bardzo pomóc  znacznie bardziej niż Briquet.Odszukanie adresu Marie nie sprawiło wielu kłopotów.Alekiedy Artur udał się pod wskazany adres, doznałrozczarowania.Zamiast Marie Loran zastał tylko jej matkę,schludną, kulturalną staruszkę, zapłakaną, nieufną izrozpaczoną. Czy mógłbym się widzieć z mademoiselle Loran?  spytałArtur.Staruszka spojrzała na niego ze zdumieniem. Z moją córką? Pan ją zna? Z kim mam przyjemność iczego pan chce od mojej córki? Jeśli pani pozwoli. Proszę wejść. Matka Marie wpuściła gościa domalutkiego salonu, w którym stały miękkie stare meble wbiałych pokrowcach, z koronkowymi narzutami na oparciachkrzeseł.Na ścianie wisiał duży portret. Interesującadziewczyna"  pomyślał Artur. Nazywam się Radier.Jestem lekarzem z prowincji, wczorajprzyjechałem z Tuluzy.Znałem kiedyś jedną z koleżanek panicórki, jeszcze z czasów studenckich.Tu, w Paryżu, spotkałemją przypadkowo i dowiedziałem się, że mademoiselle Loranpracuje u profesora Kerna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •