[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hotel stał na górze i widok z jego okien wart był wszystkich pieniędzy świata! Stałam na balkoniku, gapiłam się, oczy wychodziły mi z głowy i nie byłam pewna, czy mi się to nie śni.Eksponując w Całym zdaniu, nieboszczyka elementy związane z kierunkiem akcji, z konieczności ominęłam kilka taormińskich drobiazgów.Taniość hotelu brała się primo z dość prymitywnego wystroju, łóżko, stolik, lampka, fotelik i cześć, ale łazienka i wychodek działały, więc co mnie obchodziło umeblowanie, a secundo z wyżywienia.Śniadanko w postaci grzaneczki z dżemem, kolacyjka oparta głównie na spaghetti, a obiadu wcale.Na obiedzie mi nie zależało, musiałabym specjalnie wracać z plaży, a spaghetti wieczorem przysparzało rozrywek olśniewających.Umiałam to jeść, nauczyłam się już wcześniej, wokół mnie zaś siedziały fragmenty szwedzkiej wycieczki i czyniły sztuki niewiarygodne, dzień w dzień miałam przedstawienie wielkiej klasy.Jeden kroił to spaghetti na kawałki i spożywał łyżką, jeden wciągał w siebie długi wąs makaronu na zasadzie flikania, zaś wąs, znikając mu w paszczy, majtał się na wszystkie strony i walił po uszach, jeden usiłował działać zgodnie z regułą, okręcał to na widelcu i próbował ten potworny kłąb zmieścić w gębie, musiałby być tygrysem–ludojadem.Niektórzy jedli palcami.Cudo zupełne!Szwed był prawdziwy.Podrywał mnie z całej siły, dopłacał orkiestrze, żeby grała tanga już dawno po godzinach pracy, wiosłował doskonale i woził mnie po grotach, szczerość jednakże biła z niego kompromitująca.— Je veux coucher avec toi!!! — ryczał pod moim oknem głosem bizona w czasie rui.Nie kontaktowałam się co prawda z bizonami w czasie rui, ale powinno to brzmieć podobnie.Na szczęście mieszkaj gdzie indziej i udawało mi się go czasem unikać.Zamiast blondyna przyplątał mi się Kalifornijczyk, czarnowłosy i niebieskooki, śliczny chłopak, który wystraszył mnie śmiertelnie.Też wynajął łódkę, dziarsko ujął wiosła w dłonie i jakoś szybko zorientowałam się, że coś tu nie gra, niby czyni starania, ale do przodu się nie posuwamy.Do tyłu też nie.On zaś po chwili obejrzał drewniane pagaje i wśród radosnych wybuchów śmiechu oznajmił, że coś takiego trzyma w ręku pierwszy raz w życiu, bo u nich wszystko zmotoryzowane.Jezus Mario, zgorzałam.Panika mnie ogarnęła, morze wprawdzie spokojne, ale, do licha, ja nie umiem pływać! W popłochu zażądałam natychmiastowej zamiany, przesiadamy się, uwielbiam gimnastykę, chcę wiosłować sama! Słowo daje, że miałam tę sztukę opanowaną znacznie lepiej niż on, chłopak był uprzejmy, proszę bardzo, upieram się, niech sobie powiosłuję.Przesiedliśmy się i udało mi się nie utopić.Prawdziwy był także makaroniarz, śpiewający w trakcie pływania arie operowe, a rozgwiazdę, którą od niego dostałam i która, niestety, zbladła, posiadam do tej pory.Lazurowa grota również istnieje w rzeczywistości i stanowi fenomen kolorystyczny, ale w opisy przyrody nie będę się wdawać.Wygłupiłam się tam nie gorzej niż z tym migdałem u państwa von Rosen.Migdał przynajmniej wypadł kameralnie, nikt niepowołany nie dowiedział się o nim, tu zaś moja kompromitacja stała się publiczna.Robiłam sobie drobne zakupy, to kocyk, to prawdziwe korale, to coś tam jeszcze, wszystko prezenty od Hermoda, i nie mogłam zrozumieć, co to jest, że atmosfera wytwarza się jakaś dziwna.Wręcz, można powiedzieć, nieprzyjemna, a patrzą na mnie jakby z niechęcią.Zgłupieli, czy co? Przychodzi klient, bierze towar, płaci, o co im biega? Powinni się cieszyć, a nie stroić grymasy! Dziwiłam się i dziwiłam aż do chwili, kiedy u straszliwie grubej baby znalazłam wieczorową torebkę, która mi pasowała.Obejrzałam, spytałam, ile kosztuje.— Cztery tysiące trzysta lirów — odparła baba.Przeliczyłam szybko na duńskie korony, uznałam, że nie jest to drogo i sięgnęłam po pieniądze.I baba na mnie spojrzała.Święci pańscy, jak…! Ze wstrętem bez granic, z obrzydzeniem szczytowym, tym jednym spojrzeniem wdeptała mnie w szpary od podłogi, zniweczyła!— Może być cztery tysiące — rzekła z pogardą dobijającą.Zbaraniałam radykalnie.Przez moment nie byłam pewna, czy tych trzystu lirów nie powinnam jej wepchnąć przemocą, co ona sobie wyobraża, żebrać tu przyszłam…?I w tym momencie spłynęło na mnie olśnienie.Jezus Mario, przecież oni się targują!!! Handel bez targów to świństwo i ohyda, nie zarobek ważny, tylko przyjemność, a tu ja, dzicz wschodnia, wychowana na PDT–ach i WSS–ach, odbieram im całą frajdę, Płacę bez słowa niczym świnia ostatnia…!!!War mnie oblał w środku i na zewnątrz, zapłaciłam cztery tysiące i uciekłam ze sklepu, rezygnując nawet z wyrazów skruchy.Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wstąpić w szranki na innym polu znów unieść wysoko sztandar honoru narodowego, co mi się chyba w pełni udało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •