[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma wrócić około pierwszej.Postanowiłam obejrzeć ten powrót.Majorowi przypomniałam, że posiadamy telefonkomórkowy i w każdej chwili może porozumieć się z Jackiem.Spodobała mu się tamyśl, poszedł ze mną, zabrał przyrząd i nie upierał się więcej przy moim towarzystwie.Udałam się zatem na plażę.Na samym wstępie natknęłam się na pana Janusza.Wyjaśniłam mu od razu, że wczorajszym szaleńcem był mój kuzyn, któremusama podsuwam różne głupie zajęcia, żeby się go pozbyć.Tym razem przeprowadzałeksperyment tropicielski.Pan Janusz nie miał pretensji, opisał mi z detalami Zygmusiowepoczynania i rozśmieszyliśmy się wzajemnie.Potem poruszył się żywo i spojrzał gdzieśw dal, w gęsty tłum. No niech pani popatrzy, wołomińska mafia nad morzem  powiedział z odrobinązgorszenia. Zaniedbują wyścigi?113  My też zaniedbujemy  zwróciłam mu uwagę. Który to? Już poszedł, tam gdzieś dalej, o.Za tymi, co grają w piłkę.No, ja tu jestem niejakopod przymusem, obiecałem mojej siostrze, że zabiorę nad morze siostrzeńca, powinnabyła już przyjechać i zwolnić mnie z obowiązku, ale ma jakieś kłopoty.Przyjedziepózniej.Pan Janusz westchnął, ja zaś wytrzeszczyłam oczy.Jak wygląda wołomiński mafiozo,nie miałam najmniejszego pojęcia i bardzo chciałam go zobaczyć, bo czułam sięwybrakowana.Wszyscy ich znali, tylko ja nie.Za graczami w piłkę było przejście i lazłtamtędy cały pochód, nikogo nie udało mi się rozróżnić. Nic nie widzę  powiedziałam z niezadowoleniem. Niech mi pan go pokażeprzy najbliższej okazji.Podobno wołomińska mafia prezentuje wyższy poziom niżożarowska i niektórzy robią nawet eleganckie wrażenie.Chcę to zobaczyć.Pan Janusz przyświadczył.Nobliwy pan w garniturze od londyńskiego krawcai ze znajomościami w wyższych sferach, to równie dobrze może być prezes spółkiakcyjnej, jak wołomiński mafiozo.Zmądrzyli się i wcale nie wyglądają na bandziorów,co w najmniejszym stopniu nie oznacza zmiany charakterów.Pan Janusz, który nawyścigach błąkał się gdzie popadło w poszukiwaniu zakulisowych informacji, znałniektórych z twarzy. On tu bywa  oznajmił. To znaczy, często go widuję na plaży, dwóch, ściślebiorąc, ale tego drugiego rzadziej.Podobno, taką plotkę słyszałem, jest tu także ich szef,ale jego nikt nie zna.Nie lubi się pokazywać publicznie.Szef zaciekawił mnie również, ale na rozpoznanie nie miałam już żadnych szans,skoro jego pobyt w Krynicy Morskiej był plotką.I tak ten zlot gwiazdzisty przestępcówstanowił ewenement.Porzuciłam pana Janusza i zaraz potem spotkałam Kasię, która lubiła chodzić naobiady wcześnie i właśnie opuszczała plażę, uzupełniła mi opowieść o Zygmusiu,a potem wreszcie nadpłynął Bodzio.Wydawał się dosyć zadowolony z życia, ale z linąwyciągarki obchodził się nad wyraz ostrożnie i dokładnie się jej przyglądał.Pomogli murybacy, którzy prawie równocześnie wrócili z flądrą, potem oczywiście Bodzio pomagałim, potem jeszcze zabezpieczał swój zdalnie sterowany balast.Następnie popędziłkawałek ku wschodowi, żeby pomagać jakimś osobom, którym przewrócił się parasol.W rezultacie zrobiła się trzecia godzina i plaża na nowo zaroiła się ludzmi.Obejrzałam sobie jeszcze mecenasa Koczarko, tym razem w pomarańczowej koszuli,idącego brzegiem na spacer, za nim zaś tropiącego Zygmusia w kąpielówkach i z walizkąw ręku, po czym zajęłam się własnymi obowiązkami.Całe popołudnie, aż do wieczora, spędziłam na pracy pisarskiej, z pamięci odtwarzającwszystkie zeznania.Podpisu nie odmówił mi nikt, wszystkim bowiem wmawiałam, żerobię na złość policji i prokuraturze. Na złość przemówiło.Miałam szatniarza, kelnera,114 Kołodzieja i barmankę, brakowało mi tylko Marzeny, która wykorzystywała czas wolnyi przebywała nie wiadomo gdzie.Pomyślałam, że złapię ją jutro.Bardzo póznym wieczorem odnalazł mnie Bodzio. Myślę strasznie  powiedział blisko północy  jak i gdzie można trzasnąćgościa, żeby całkiem znikł z horyzontu.Bo jedno z dwojga.Albo zginę w katastrofie.a,to musiałbym się spalić, ale pożar to kiszka z grochem, każda jełopa załatwi, wsio rawnoco ukradłem, brylanty czy narkotyki, też się spalą.Nie wie pani, heroina nie śmierdzi? Nie mam pojęcia.Zażywa się ją do wnętrza.Ale podobno zastrzykiem, możei doustnie, więc chyba nie. No więc katastrofa i hajc.Aupy szlag trafił.Albo powinienem zniknąć z majątkiem,prysnąłem do Argentyny, czy gdzieś tam, o fałszywe dokumenty zadbałem wcześniej.Bo inaczej, załóżmy, złapią mnie i co? Nic nie mam.Co z tym zrobiłem? Skopolaminąmnie załatwią, komu by się chciało przypalać podeszwy i wyrywać paznokcie, wszystkopowiem i cały kant wyjdzie na jaw.Nie mogą przecież do tego dopuścić? Jeszcze cię można utopić  podsunęłam życzliwie. Trudno by im było.Akurat z wodą dam sobie radę.Oni może o tym nie wiedzą, alepowinni brać pod uwagę, że przepłynę takie, na przykład, dwadzieścia kilometrów. Przy topieniu dostaniesz w łeb i nic nie przepłyniesz. Sam siebie nie rąbnę.Musiałbym się znalezć na wodzie w towarzystwie.Możepani być spokojna, że prędzej skoczę niż mnie trafią.No dobra, można mnie uśpić,związać, zastrzelić, ale to już duża polka.Potrzebne liczniejsze grono i cała kołomyja,a jeśli tu idzie o wielki szmal, ci wszyscy pokrzywdzeni przeprowadzą śledztwo lepszeniż wszystkie policje świata.Wystarczy, że ktoś tam puści farbę, nabiorą podejrzeń i jużchłopcy nie będą mieli łatwego życia.Jak mnie załatwić bezszmerowo?Siedzieliśmy w porcie, na rufie łodzi rybackiej, wyciągniętej na piasek ledwo trochę,przy samej wodzie.Sztorm nie groził.Dochodziła północ.Aódz na uboczu okupowanabyła przez jakąś parę, dyżurujący strażnik tkwił na górze, pojedyncze osoby plątały sięgdzieniegdzie i właziły do morza.Ogólnie panował spokój.Ewidentnie przeznaczonyna ubój Bodzio rozważał sprawę usunięcia siebie z tego padołu nie dla rozrywki, tylkow celu uniknięcia niebezpieczeństwa.Gdzie, kiedy i przed czym miał się strzec.?Chwilowo obaw nie było.Niedzwiedzia miał dostać jutro, wypłynąć pojutrze o świtaniu.Za parę minut jutro i pojutrze miało się przekształcić w dziś i jutro.Za dzień, dwadostanie torbę i odjedzie do Kopenhagi, zniknie tajemniczo dopiero pózniej.Przejęta i zatroskana, usiłowałam wejść w rolę przestępcy, obmyślającnajkorzystniejszy sposób zgładzenia pośrednika.%7łeby to w ogóle zyskało jakiś sens,musiałabym przedtem zagarnąć dla siebie i ukryć ten rzekomo wysyłany majątek.Wyobrazmy to sobie.Oczyma duszy natychmiast ujrzałam gościa, któremu wtykam wielką kopertę115 z gazetami, pociętymi na kawałki.Goniec bierze, wiezie gdzieś tam, oddaje.Odbiorcazagląda do środka, znajduje gazety zamiast forsy, łapie słuchawkę, dzwoni do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •