[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod wpływem presji fizycznej Stefek zostawił w spokoju rower, na którym zamierzał zaprezentować jakieś wymyślne akrobacje.Udało się go w końcu w pewnym stopniu unieruchomić.— Zamknij się i słuchaj, co mówię! — zażądał zirytowany Pawełek, niepewny, czy pomieszanie zmysłów Stefka nie okazało się trwałe.— Przede wszystkim to jest absolutna tajemnica i nie waż się do nikogo w ogóle gęby otworzyć.Grób i mogiła!— No coś ty?! — oburzył się Stefek.— Za kogo mnie masz?! Czy ja kiedy cokolwiek komukolwiek…— Dobra, mówię tylko, żebyś wiedział.Słuchaj, tam gdzie idziemy, może się okazać, że jest włamywacz.Stefek wręcz rozkwitł.— No to co? Wielkie rzeczy! Mogę iść razem z wami, zobaczysz, jak się załatwia włamywacza…!— Zamknij się! Nie potrzeba go załatwiać.O rany, idzie o to, że jakby był, przylecę do ciebie zadzwonić na milicję…— A na plaster ci milicja, co to, sami nie damy rady…?— Kurczę flak! — wrzasnął rozwścieczony Pawełek.— Dasz mi wreszcie powiedzieć, czy nie?!!!— Dobra, nadawaj.Chociaż jakieś głupoty tu…— Zamknij się!!! Musi być milicja, bo jego trzeba złapać oficjalnie! Przyłożyć drągiem z zaskoczenia każdy kretyn potrafi i co z tego? Wyprze się, że tam był i powie, że go elementy napadły i tyle, a musi być złapany na gorącym uczynku! Więc jakby był, przylecę tu dzwonić i trzeba, żebyś wiedział o co chodzi, żeby nie marnować czasu! Rozumiesz, co ja mówię, czy nie?!Emocje Stefka nie zmalały w najmniejszym stopniu, zmieniły tylko zabarwienie.Rozdrażniony Pawełek wyjawił mu tu jakieś potężne sekrety, w których najwyraźniej w świecie uczestniczyła także jego niebiańska siostra.Za możność wejścia do spółki oddałby wszystko co posiadał, dołożyłby chętnie również mienie swojego brata i swoich rodziców.— Dobra! — rzekł głosem podobnym do dźwięku spiżowej trąby.— Przyswajam, możesz więcej nie truć.Masz mnie po swojej stronie, żelbet i granit! O co chodzi?Pawełek zawahał się, niepewny, ile można wyjawić szaleńcowi.Siedząca na fotelu w pozie eleganckiej damy Janeczka poruszyła się i wytwornym gestem poprawiła włosy.Doskonale wiedziała, że patrzący w inną stronę wielbiciel nie traci z oczu najmniejszego jej drgnięcia.— O znaczki — powiedziała chłodno i zwróciła się do Pawełka.— Uważam, że on powinien być zorientowany.Ja mu powiem.Pierwszych zdań Janeczki Stefek nie zrozumiał, ponieważ brzmiały mu w uszach jak melodia bez słów, coś w rodzaju pień anielskich.Po dłuższej chwili zdołał się jakoś zmobilizować.Pojął, że wszystko obraca się wokół znaczków, które stanowią sedno sprawy.Przeznaczony do łapania włamywacz prawdopodobnie jest wmieszany w znaczkową aferę.Od Zbinia trzeba uzyskać niezmiernie ważne informacje, ma on bowiem bezpośredni kontakt z jednostką, nie dość, że podejrzaną, to jeszcze posiadającą następne ważne informacje.Stefek może dopomóc w tych staraniach, zna własnego brata, wie, co on lubi i w jaki sposób można go dobrze usposobić.Breloczki dla niego przynieśli, ale, być może, istnieje jeszcze jakiś inny, pożądany przez Zbinia przedmiot.— Kisiel pomarańczowy z bitą śmietaną — wyrwało się w tym miejscu Stefkowi, przy czym w tonie jego zadźwięczał lekki akcent rozgoryczenia.— Zeżre swoje i cudze, jak nie powiem co!— Niech będzie kisiel — zgodziła się Janeczka.— Akurat teraz przy sobie nie mamy…— Możemy mu obiecać — podsunął Pawełek.Stefek był gotów na wszystko.— W razie czego oddam mu swój — zaofiarował się szlachetnie.Nieco łaskawsze spojrzenie Janeczki wynagrodziło go ponad wszelkie pojęcie.Z ognistym zapałem zobowiązał się wniknąć bliżej w upodobania swego brata, na które dotychczas nie zwracał dostatecznej uwagi.Zobowiązał się ulegać jego kretyńskim fanaberiom, wyłącznie w celu wprawienia go w dobry humor, nawet gdyby jego samego miało to napełniać najgłębszym wstrętem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]