[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Joanno  powiedział cicho. Na litość boską, zastanów się, co mówisz! Nie chcę.Nie będę się zastanawiać.Już mi jest wszystko jedno.Próbowałam sobiewybić cię z głowy, robiłam, co mogłam, bezskutecznie! W najbardziej intymnych chwi-lach, spędzanych z osobnikiem płci męskiej, zamykałam oczy i widziałam twoją twarz.Nie, nawet nie musiałam zamykać oczu.Zapewne wyglądało to dość osobliwie.Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, on na krze-śle, a ja na fotelu, i z uśmiechem na ustach, spokojnym, uprzejmym tonem mówiliśmyrzeczy, wołające o pomstę do nieba.Właściwie ja mówiłam, a on słuchał i z nieopisanąrewerencją udawał, że mi nie wierzy.We wszystkich głupstwach, jakie może popełnić kobieta, istnieje pewna granica,przed którą zawsze jeszcze można się wycofać z honorem.Potem można już tylko zwy-ciężyć lub zginąć.Ja tę granicę przekroczyłam.Postanowiłam zginąć. Pozwól, że ci zadam jeszcze jedno nietaktowne pytanie  powiedziałam z przyja-znym zainteresowaniem. Czy jest jakaś pani, którą się specjalnie interesujesz?Wyraznie było po nim widać, że czuje się bardzo nieswojo i że najchętniej udzieliłbyjakiejkolwiek wymijającej odpowiedzi.Ale wiedział równie dobrze, jak ja, że wymija-jące odpowiedzi to nie ze mną. Bo ja wiem. powiedział, patrząc na mnie oczami, w których była sama nie-winność. Chyba jest.Opanowałam się z największym wysiłkiem, bo musiałam wytrwać do końca. I długo się ta pani już ciągnie? Ciągnie się!.Boże, cóż ty masz za określenia! Ciągnie się tak mniej więcej pół-tora miesiąca. Zupełnie jak guma do żucia  powiedziałam.Już mi było dokładnie wszystkojedno, co mówię i co z tego wyniknie. Mam nadzieję, że się z nią nie ożenisz? Ja też mam taką nadzieję. Wobec tego wyraz mi jeszcze wdzięczność za formę, w jakiej się tu przed tobąkompromituję.Mogłam przecież dostać ataku histerii, rzucić się na ciebie z krzykiemi płaczem. Wyrażam ci najgłębszą wdzięczność! Przyznam ci się, że nigdy w życiu nie rozma-wiałem z nikim tak jak z tobą.Po każdej naszej rozmowie muszę przez kilka dni przy-chodzić do siebie.Zostawiłam go, żeby sobie przychodził do siebie, i wyszłam na idiotyczny świat.Majątek, jakim dysponowałam, równał się sumie osiemdziesięciu siedmiu złotychi dwudziestu groszy, co nie miało prawa starczyć do końca miesiąca nawet na taksówki.Nie do jedzenia mi było, więc ten wydatek na razie odpadał.Papierosy jeszcze miałam,herbatę też.Piechotą wróciłam do domu.98 Ułożyłam sobie poduszki i usiadłam z nogami na tapczanie.Co teraz? Właściwie po tym, co zrobiłam, milicja rzeczna powinna wyłowić z Wi-sły moje zwłoki, bo nie ma żadnego powodu, dla którego mogłabym mieć ochotę dożycia.Pani mu się ciągnie.półtora miesiąca.pani z mało intelektualnym głosem.Ach, niech się ciągnie, niech się zaciągnie na śmierć! I pomyśleć, że przez cały czas mia-łam głupią nadzieję, głupią, cudowną nadzieję.Zadzwonił telefon.Powoli, niechętnie podniosłam słuchawkę. Halo, tu Szkorbut. Mam tego dość  powiedziałam zmęczonym, smutnym głosem. Mam tegowszystkiego zupełnie dość. Wszyscy mają dość  odparł gniewnie głos w telefonie. Dziwię się, że jeszczeto w ogóle wytrzymują.Noc po nocy, dzień po dniu z tym ustawicznym ukrywaniemsię i nie wiadomo, kto wróg, kto przyjaciel.Cholery można dostać! A do tego jeszcze tepioruńskie wyścigi. Mnie już jest wszystko jedno. Niech pani nie zniechęca ludzi! Do diabła, my mamy na pewno gorszą robotę! B-3prawdopodobnie jutro, w rejonie sto trzy.Jeszcze trzeba sprawdzić czas.Wyścigi w rejonie sto trzy? Niech im będzie, co mi za różnica.Co mi do głowy strze-liło, żeby się tak idiotycznie zachować, Boże drogi, masochizm czy co? Co teraz? Co jamam teraz zrobić? Tak okropnie, tak rozpaczliwie nienawidzę być nieszczęśliwa!I nagle zbuntowałam się.Nie będę nieszczęśliwa! Dość tego.Dość tej rozpaczy, tychgłupich tragedii i groteskowych nieszczęść! Od dziś kończę na wieki z lirycznymi uczu-ciami! %7ładnych nadziei, precz z nadzieją, jedno się kończy, drugie zaczyna, klin klinem,ale już! O Boże, natychmiast ześlij klina!.Nagle przypomniałam sobie tego klina i poczułam, jak zaczyna mnie ogarniać nie-opanowana nienawiść do człowieka, który stał się przyczyną wszystkiego, który mnienie uratował od sercowego nieszczęścia i który, na domiar złego, wystawił mnie rufą dowiatru.I dokonawszy tego wszystkiego zdematerializował się, unikając mojej zemsty.Ach, dzika nienawiść to jest uczucie, które znakomicie dodaje wigoru.Zapaliłam papierosa i ożywiona nagle tą nienawiścią pogrążyłam się w ponurychrozpamiętywaniach.Wbrew znalezieniu się w stanie skrajnej nędzy, następnego dnia do Rady Narodowejna Woli jechałam taksówką.Nie miałam ani czasu, ani nastroju zawracać sobie głowykomunikacją miejską.Rezultatem nocnych rozmyślań było podłe i nieszlachetne posta-nowienie: będę piękna, będę zła, będę łamać serce, komu tylko zdołam, a w szczególno-ści niektórym osobnikom.Ja mam złamane, to i oni wszyscy też niech mają połamane.Siedziałam obok kierowcy, mściwie rozmyślając o tym łamaniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •