[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stary Turski na dorobku,z rządcostwa na własne przeszedł, jak Starą Wieś parcelowali częściowo, i żebynie dobra rodzina, w towarzystwo by nie wszedł.Ale gospodaruje, aż huczy.Mło-dy Pamiętowski podobno publicznie rzekł, że gospodyni potrzebuje, a nie lalki doozdoby na siebie mnóstwo osób obraził, a kupcówna truciznę piła, bo się znala-zła skompromitowana.Ale ją odratowali.Z ciekawości pannę Turską pojechałamobejrzeć i nie powiem, wdzięczna bardzo.czy to ja już same wnuczki będę miała, a wnuka ani jednego? Dziewczynkisię sypią, po Jadwiśce Hani teraz Grażynka Tomaszka Basię urodziła.To już ichtrzy.Ciekawa rzecz co będzie, jak przyjdzie wszystkie wyposażać, chociaż naszemajątki jeszcze w dobrym stanie.Nic nie mówię, ale chyba to dzięki koniom, Ma-teusz nimi rządzi nad podziw rozumnie i ciągle w różnych wyścigach wygrywa.Odżałować nie może, że Tomaszek serca do nich nie ma i wcale udziału nie bie-rze, to już w lepszej komitywie jest z zięciem niż z własnym synem.Może i z tejprzyczyny wnuka bym chciała.gąsior z winem porzeczkowym dla służby pękł i głupia dziewka do korytawylała, przez co wieprz się wdarł do ogrodu, całkiem pijany.Porył, podeptał,złapać się nie dawał, w życium nie widziała, żeby tuczna świnia takie skoki i biegiwyprawiała.Aż z tego pijaństwa zasnął wreszcie, akurat w liliach się uwaliwszy,i wtedy wreszcie go dopadli i wywlekli.Klomb cały zrujnowali do reszty.Zdajesię, że więcej pijanych świń w podwórzu się pospało, ale taki wigor tylko tenjeden wieprz okazał.kandyzowane owoce wyszły wreszcie doskonałe, bom już teraz osobiścieprzypilnowała, by ostatniego potrząsania i suszenia nie zaniedbano.Tak mi się132 zdaje, że w zeszłym roku dziewka z lenistwa, miast potrząsać, ręką zamieszała, coprzede mną ukryto.coś takiego, pojadę chyba, już mi nie do podróży, więc ostatni to może razokazja wielki świat zobaczyć.Mateusz w Paryżu chce konie puścić, koszt ogrom-ny, ale i Diana, i Rozbójnik, sama widzę, że wielkich zalet.Nie zbankrutujemyprzez to.Suknie muszę nowe sprawić choć na początek, bo z dawniejszych prawieżadna już mnie nie obstaje, Klaryssie co prawda nie sięgam, ale też figura mi siępogrubiła.Zeni można pozazdrościć, jaka była, taka została, z daleka na młodądzieweczkę wygląda.W Warszawie każę zrobić wedle paryskiej mody, a pilne to,Mateusz tak chce jechać, żeby konie na miejscu postały, a nie prosto z podróży.Teraz te koleje żelazne bardzo czas podróży skracają.I jak już mam się pokazać,co tam, klejnoty cesarskie wezmę.w tym jedwabiu ciemnozielonym o połowę się wydaję smuklejsza.wahałam się, ale kupcom żydowskim sprzedałam wszystko, cały zapas, porublu za funt, lepsze moje niż kijowskie.I mam co trwonić, a na przyszły rok nowesię zrobi.Oderwawszy zmęczone oczy od owych śladów brudnej muchy, Justyna zasta-nawiała się przez chwilę, co też prababcia mogła takiego sprzedać i jaką sumę natrwonienie zyskała.Na samą myśl, że nie dowie się tego, bo prababcia zlekceważytemat, poczuła irytację i rzuciła się na dalszy ciąg tekstu, nie bacząc na odgłosy,dobiegające z dołu.a otóż słuszniem uczyniła, te pięćset rubli za suche konfitury.Tu Justyna doznała ulgi niezmiernej.na początek miałam jak znalazł, w warszawskich sukniach pokazać się mo-głam, a za paryskie już Mateusz zapłacił.Nigdy bym nie pomyślała, że na starośćtak dobrze jeszcze bawić się mogę.Oba noszę konie wygrały, choć w mniejszychgonitwach, i cały koszt tiflm się zwrócił, a na maskaradzie nawet powodzenie mia-łam.Nikomu się nie przyznałam, żem na maskaradę poszła, Zeni jednej, a nawetZosi nie, bo może by jej przykro było.Zenia sekret utrzymać potrafi, a nie chcia-łabym, żeby do moich dzieci doszło, jak matka sobie w Paryżu poczyna.Mateuszhumor ma doskonały, umiar okazał wielki, do Auku Triumfalnego się nie pchając,choć kto wie.wreszciem się wnuka doczekała, Grażynka Tomaszka obdarzyła mnie Lu-dwikiem.Z Klaryssą się umówiłam, że moja Zosia z jej średnią, Izabelką, razem133 wystąpią w świecie i może bym Zosię jeszcze z rok w domu potrzymała, ale, praw-dę mówiąc, sama paryskie suknie chcę pokazać, a i dla niej kreacje przywiozłam,tylko dopasować.Odgłosy z dołu wprawdzie ucichły, ale Hortensja nie popuściła.Oderwała Ju-stynę od cudownej lektury. A to nie wiesz nawet, że tam twoja córka z pomylonym dziadkiem wojnętoczy! O konie wszystko, już mi te konie życie zatruwają! Upiera się jezdzić,do szkoły przecież chodzi, a już sama nie wiem, kto tu ma rację, bo Ludwik jejzabrania.! Zaraz, ciociu, spokojnie  poprosiła oszołomiona lekko Justyna, bo z re-guły w takich chwilach mylił się jej czas terazniejszy z czasem przeszłym.Niech ciocia usiądzie.O co chodzi?Hortensja sapnęła, prychnęła i padła na fotel. Jak to o co? Ona już ma szesnaście lat ukończone, chce jezdzić w wy-ścigach jako uczeń! Tak to się nazywa! Jako amator, jeszcze rozumiem, aleuczeń.?! Toż konie obrządzać musi, jak ona to ze szkołą pogodzi, a i Ludwikjej zabrania, bo tam jakieś machinacje okropne, to Idalka ma w tych oszustwachbrać udział.?!Justyna milczała przez chwilę. Ja może od Idalki dowiem się dokładnie  zaproponowała, usiłując przy-pomnieć sobie komplikacje sprzed roku. Wuj pewno przesadza.A ona prze-cież jest rozsądna i do tej pory żadnych kłopotów z nią nie było. I panu Bogu za to dziękuj! Ale może byś się tak w to wdała, bo ja już samanie wiem, co robić.Po co on z tego Kośmina wrócił, a, prawda, bo od Jureczkakonia odkupili, któraś tam stajnia dla siebie, na skoki go wyznaczają.A co gorsza,Barbara na wyścigi chodzi, na wiór wyschła, czy to nie jakaś choroba czasem.?W Justynie silnie coś drgnęło i poczuła się zmuszona wniknąć w sprawy ro-dziny.Znów lęgły się komplikacje nie do ominięcia.Nie pozwolą jej spokojnieprababci do końca odpracować!Zaczęła od córki, którą miała pod ręką. Ależ mamo, to przecież właśnie na okres wakacyjny  powiedziała spo-kojnie Idalka, zdziwiona zamieszaniem. Trzy miesiące na próbę.Jak nie dam rady, zrezygnuję, a tak przynajmniejpensję dostanę.I w gonitwie pojadę, już mi obiecali.Na dziadka nie trzeba zwra-cać uwagi, oni tam czasem muszą trochę oszukać. I chcesz brać udział w oszukiwaniu?! Może nie na mnie padnie.I przecież na faworyta mnie nie posadzą.Ja sobietylko spróbuję, co mamie szkodzi?134  Mnie właściwie nic  przyznała Justyna po krótkim namyśle. A dziad-kowi co? Dziadek w ogóle protestuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •