[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pozaduchem jest całkiem normalny.Fotograf wygląd zewnętrzny potwierdza, zresztą nazdjęciu i widać, tyle że nie dotykał.Tamtejszy architekt powiatowy też się narwał.Coz nim dokładnie było, nie wiadomo, ale znalezli go na tarasie z rozbitą głową i ślady takwyglądały, jakby szarżował bykiem na ścianę.Milicja to zbadała.Nie zamarzł na śmierć,140bo był tylko lekki przymrozek przygruntowy, to było w pazdzierniku, a potem w ogó-le słowa nie powiedział. Stracił mowę? spytał z nadzieją Januszek. Na ten temat! W ogóle mówi.Aha, o mało nie zapomniałam, był jeden wyjątek.Facet z tutejszego biura był tam na wiosnę, zanim jeszcze dzieci na kolonie przyjecha-ły.Słyszał o tych wypadkach i pojechał specjalnie, żeby sobie coś złamać, bo twierdził,że inaczej trupem padnie z przepracowania.Miał nadzieję w szpitalu trochę odpocząć.Nawet jak bierze urlop, też mu pchają robotę, bo to jest podobno najlepszy projektantod urządzeń sanitarnych na świecie.Nie chcieli go puścić, ale uparł się i pojechał. I co? Nic.Kompletnie.Noc przespał kamiennym snem, w dodatku w tej komnacie, boczatował na ducha.Nic nie słyszał.Nawet myśleli, że umarł, bo się go rano nie mogli do-budzić.Jest to jedyny człowiek, któremu nie tylko nic się nie stało, ale mówi, że odniósłkorzyść, bo się wyspał jak nigdy, i to już mniej więcej wszystko.Ta klatka schodowa,z której spadają, to jest jakaś idiotyczna rzecz, kręcona i trafia się na nią znienacka.Januszek sięgnął po zdjęcie i studiował je przez chwilę. Solidna robota pochwalił. Ciekawe, komu się chciało.Albo raczej ciekawe,co to może być, że komuś się chciało.Jak on tego ducha wykombinował? Dzwięki też niezłe przyznała w zamyśleniu Tereska. Chociaż trochę nietypowe, zamiast klekotania kości, powinny być raczej jęki. Co do jęków, mogę go zastąpić oznajmiła Okrętka. Przyjmijcie do wiadomości, że zaczynam się bać.On mówi, że fachowcy to spraw-dzili i nic tam nie ma, kompletnie. Zaczynam rozumieć, dlaczego milicjant się wygłupił przerwała Tereska. Cze-kaj, a czy wiadomo, po jakiego diabła te pierwsze osoby latały wieczorem po komnacie?Następne można zgadnąć, czatowały na ducha, ale pierwsze? Aazienka westchnęła Okrętka. To znaczy, za przeproszeniem, toaleta.Za saląbalową były kiedyś garderoby i buduary i graf pomyleniec zrobił obok eleganckie ła-zienki i toalety.Czynne są cały czas, bo ta dalsza część już ma okna.A te kręcone scho-dy prowadzą na dół, do czynnej kuchni. Rozumiem.A biurowa część, z tej pałacowej strony, nie ma toalety? Ma, owszem, bardzo wytworne, ale właśnie nieczynne.Dlatego wszyscy latali nadrugą stronę. I na drodze do wychodka stawał im duch.Nowość jakaś.W życiu nie słyszałamo duchu, który by się czepiał urządzeń sanitarnych. Trzeba by poszukać na węch i nieracjonalnie powiedział stanowczo Januszekpo dłuższej chwili zastanowienia. Dlaczego nieracjonalnie?141 Bo racjonalnie szukały już gliny i rozmaici fachowcy, i chałę znalezli.Trzeba robićsame takie głupoty, jakie by im do głowy nie przyszły.Jedyna szansa.Tereska zgodziła się z bratem. Trzeba zbadać, kiedy pojawił się pierwszy raz i kto tam wtedy siedział, na stałei chwilowo.Trzeba popytać ludzi. Mnie ten cięć zalatuje.Ja bym pogadał z cieciem. Słuchajcie no, co wy macie na myśli? spytała podejrzliwie Okrętka? Jak to co? zdziwiła się Tereska. Przecież to chyba jasne, że w przerwie jedzie-my do Gnat.Akurat nam przerwa wypada razem. Nie tylko nam, Zygmuntowi też przypomniał Januszek. Założę się, że poje-dzie! Może się przydać. Musimy zrobić spis potrzebnych rzeczy.Z dłońmi w rozczochranych włosach, z łokciami na biurku, Okrętka w milczeniuwysłuchiwała, jak Tereska i Januszek rozważają kwestię ciężaru i objętości rozmaitychprzedmiotów, przydatnych do polowania na duchy, jak wybierają czas i środki komu-nikacji, w ogóle nie zdając sobie sprawy z potworności pomysłu.Co innego rozwiązy-wać zagadkę z bezpiecznej odległości, a co innego znalezć się samemu w oku cyklonu.Jechać do tego upiornego zamku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]