[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinny leżeć na pulpitach, przykute łańcuchami do ścia-ny, ręce opadały na sam ich widok.Uczyniłam uwagę pocieszającą. Wielkie nadzieje widzę w ich cenie.Nie było w testamencie zastrzeżenia,że nie wolno nam ich sprzedawać, a czy ty masz pojęcie, ile to jest warte? W śre-dniowieczu za jedno takie dzieło, ręcznie pisane i ozdobione malarstwem, możnabyło kupić dwie dobre wsie, a teraz to nawet zdrożało.Jeśli nie znajdziemy tegoparszywca. Określasz tym czułym mianem klejnot rodzinny? A ty byś go określiła inaczej? Zaczynam tracić sympatię do niego.Jeśli gonie znajdziemy, urządzimy aukcję na ten cały interes i też wzbogacimy się niezle.Białe kruki tu stoją, jeden za drugim. Nie mów do mnie na temat ornitologii! Zatem i jajka nam odpadają, kury to ptaki.I tak zresztą ona miała jakieś powody do zadowolenia.W przeglądanych po-rządnie książkach znalazłyśmy istną kopalnię lecznictwa ziołowego.Przy Andrze-ju Krystyna niezle się poduczyła, umiała docenić niektóre zestawy i recepty.Dwakolejne olbrzymie zielniki z zasuszonymi roślinami w doskonałym stanie musia-łyśmy sfotografować strona po stronie, bo powietrze owym przyrodniczym eks-ponatom nie wychodziło na zdrowie, a nawet ja widziałam, że miały swój sens.Któraś prababcia.czy może miejscowa znachorka, klucznica, jakaś niegłupiaosoba w każdym razie, potrafiła zdobyć i zaprezentować to samo zielsko, zbie-rane w różnym czasie, i opisać różnice.Po dniu słonecznym o zachodzie słońcawygląda oto tak, a o poranku lub też w dzień pochmurny całkiem inaczej.Okresykwitnienia.Kwiatki lecznicze, a nasionka szkodliwe, korzeń w lecie i korzeńpózną jesienią, uszkodzony, z którego wyleciało wszystko co dobre i cały, nieska-zitelny, bezcenny.Subtelności i niuanse, prawdopodobnie kompletnie nie znane52współczesnym lekarzom, opisy zastosowania i dolegliwości, jakie zostały wyle-czone, konkretne przykłady, ropa, ściągnięta ze zgangrenowanej nogi, osobiścieamputację uważałabym za niezbędną, a otóż nie, babka wąskolistna, i co inne-go świeża, a co innego suszona i jak ją rozparzać z braku świeżej.Jak zachowaćolejki eteryczne, z którymi do dziś dnia jest najwięcej kłopotów.Imponujące. Wypisz wymaluj, jak bursztyn zauważyłam w podziwie. W siedem-nastym wieku umieli go kleić, a potem próżnia kosmiczna, aż do żywic epoksy-dowych. W tym się akurat zbiegamy przypomniała Krystyna. Wiem coś niecośna ten temat. No więc właśnie! rzekłam z triumfem, sama nie bardzo wiedząc, comam na myśli.Na przeklęte sokoły trafiła Krystyna.Wywlokła z półki ciężkie dzieło, usiadłaz nim na ziemi, odchyliła okładkę i wydała z siebie straszny krzyk. Aaaaaaa.!!! Mam to gówno.!!!Rzuciłam się ku niej, gubiąc %7ływoty Zwiętych, rozpęd wzięłam za duży i wpa-dłam jej na głowę.Podparła się, a ciężka kobyła wyleciała jej z rąk i częściowoujawniła zawartość.Z daleka było widać, że wypchana jest obficie dodatkowątreścią.Z wzajemnych wyrzutów zrezygnowałyśmy od razu.Jeszcze nie zdążyłamusiąść obok niej, a już zajrzałam pod okładkę.Dzieło miało tytuł długi i skomplikowany, a oznaczał on, iż utwór traktujeo polowaniu z sokołami i tresurze drapieżnego ptactwa, w tym głównie owychsokołów.Wizerunek dwóch sokołów widniał pod tym jak byk, realistyczny prawiejak zdjęcie. Od dziś mogę patrzeć na kury i zbierać jajka oznajmiła Krystyna uro-czyście.Niecierpliwie, dziko przejęte, stukając się głowami, otwarłyśmy to dalej.Po-hamowałyśmy chęć szarpania ku sobie, bo środek wydawał się dziwnie kruchy,brzegi kartek strzępiły się drobniutko, a część była sklejona.Z łatwością otwiera-ło się tylko tam, gdzie wetknięto różne papiery luzem.Znieruchomiałyśmy obierównocześnie. Ty, było gadanie o truciznie. zauważyła Kryśka podejrzliwie i nie-pewnie. To historyczne.Wiesz coś o tym? Może włożyć rękawiczki.?Pośpiesznie poszukałam w pamięci. Katarzyna Medycejska usiłowała otruć Henryka IV, wabiąc go książkąo sokołach i polowaniu.Jest to fikcja literacka, ale jakieś głupie plotki podob-no krążyły.Technicznie jest to o tyle głupie, że czytający miał lizać palce, żebyodwracać kartki, bzdura, dużo by mu pomogło lizanie, sama widzisz. Może pomagało, jak ten klej był świeży.?53 To i trucizna już nie młoda.A w ogóle zwariowałaś, mówię ci, że to byłaplotka! W każdej plotce coś tam siedzi, nie ma dymu bez ognia, a gadanie o go-towaniu na ognisku sama wiesz, ile jest warte.Jak się dymi, zawsze człowiekrozdmucha.Ja tam nie wiem, przed lizaniem radzę ci się powstrzymać. Mogę bez trudu zapewniłam ją i podniosłam kartkę, która wypadła nasamym wstępie, prawie spod okładki. Czekaj, opanujmy się, chwila jest wielka.Pamiętam notatkę praprababci, że wszystko w sokołach, zacznijmy metodycznie,co to jest? Jezus Mario.! Która, pokaż.Klementyna! Ostrzegam moich potomków zaczynała prababcia przerażająco. Taksiążka mogła należeć do Katarzyny Medycejskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]