[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polegał na gromadzeniu, kserowaniu i komentowaniu dokumen-tów rodzinnych oraz poszukiwaniu Heastona, który wreszcie zyskał nazwisko.Wenworth.Okazało się, że jeszcze za życia prababci Karoliny został sprawdzo-ny, jego babcia była pochodzenia francuskiego i jej panieńskie nazwisko brzmiałoTrepon.Córka pana Michela Trepona, jubilera, emigranta z Europy.Sakwojażyka ten kretyn szukał, kiedy należało przejrzeć pudła na kapelusze.Teraz, kiedy przedmiot spoczywał w zwyczajnej szafie, nawet palcem nie kiwnął.Nienormalny albo po prostu nie było mu przeznaczone.Uroczystość przekazania mu pamiątki po przodkach zbiegła się prawie ze ślu-bem Krystyny.Zdążyłyśmy jeszcze tylko wtrynić mu diamentową dokumentacjęi poprosić grzecznie, żeby się odczepił.Nie był taki głupi, jak by się wydawało,bo zrozumiał, że jego szansę uległy zagładzie.Przy okazji udało nam się spełnić obietnicę.Jadąc do Noirmont po sepecik,zabrałyśmy ze sobą diament, co było lekkomyślnością tak przerazliwą, że nikt154 by nas o nią nie posądził, ale kamerdyner Gaston musiał go zobaczyć.Warto byłodokonać prezentacji, bo zachwyt wiernego sługi przerósł wszystko, co ktokolwiekdo tej pory okazał.Wręcz doznałam wrażenia, że dopiero teraz klejnot rodzinnyzostał obdarzony specjalnym błogosławieństwem.Nieco pózniej zaś wyszło na jaw najśmieszniejsze.Obydwoje, Izunia i He-aston, przebywali w Polsce w tym samym czasie i obracali się poniekąd w tychsamych kręgach, bogaci cudzoziemcy zza oceanu.Izunia miała swój rozum, Pa-weł jej się wymknął z pazurów, zagięła parol na kolejnego chłopca i poderwałanaszego eks konkurenta.Ledwo wrócili do własnego kraju, już zagrzmiało wese-le. Wychodzi mi, że ten diament działa jak biuro matrymonialne  zauważyłaKrystyna, kiedy nieco okrężną drogą dotarła do nas miła wiadomość. Wali naoślep, każdy z każdym. I nie tylko  przypomniałam jej. Ile tych bab, czekaj.Mam na myśliposiadaczki legalne.Arabella. Prababcię Arabellę uważasz za legalną?Zawahałam się Czy ja wiem.Powiedzmy, że przywróciła go rodzinie, w tamtym mo-mencie nikt inny nie rościł do niego pretensji.Półlegalna. No dobrze, i co? Arabella. Klementyna, Marietty, rzecz jasna, nie liczę, potem Justyna, potem pra-babcia Karolina, po drodze, jako przynależne do rodziny, praprababcia Przyleskai babcia Ludwika. I co one wszystkie? Otóż właśnie, sama popatrz.Wszystkie, jak leci, były szczęśliwe w małżeń-stwie przez całe życie.%7ładnych dramatów, żadnych zdrad, żadnych nieszczęść. Ominęłaś Antosię Kacperską. Nielegalna.I nie należała do rodziny.Krystyna zastanowiła się, pokręciła i pokiwała głową. Może i jest w tym coś.My jesteśmy legalne? Masz wątpliwości? Jak w pysk strzelił! Aż obrzydliwość bierze. W takim razie nie sprzedam go za skarby świata.I tobie też nie radzę.Przestałyśmy się już właściwie ze sobą kłócić, nie zaprotestowałam zatem wy-łącznie dla zasady.Zabobonnie zaczęłam wierzyć w ten okropny diament, którynie pozwalał się nijak zużytkować.Ani to sprzedać, ani pociąć, bo szkoda, aninosić na sobie.Przed publicznymi pokazami też nas jakoś cofnęło.A, niech leży, czort z nim! Na bieżące potrzeby reszty spadku wystarczyło,pózniej zaś będą się z nim użerać nasze dzieci.I wnuki.Może ulegną się w rodzi-nie jeszcze jedne bliznięta.I może w końcu, do pioruna, pojawił się na tym świecie jakiś diament, który swoim posiadaczkom przyniesie szczęście.KONIEC156 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •