X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może dałoby się to dalej stosować? Chętnie bym gozastąpił.Zaczynam dochodzić do wniosku, że denat był człowiekiem genialnym.To kto właściwie mu nie pożyczał? - Ty - powiedziałam do Alicji.- Ja! -krzyknęła Alicja z irytacją.- Akurat! Okazuje się, że ja też.Pożyczyłam tysiączłotych Wiesi, a ona je natychmiast oddała Stolarkowi.Potem przyszła ipowiedziała, że on mi odda.- Zaraz - przerwał Marek z coraz większymzainteresowaniem.- A on te pieniądze oddawał? - Rzadko, niechętnie i w nikłymstopniu.- Zdumiewające.No, teraz nie odda na pewno.Czekajcie, pozwólcie mi pomyśleć.- Widzisz, mówiłam, że on jest inteligentny! - ucieszyła się Alicja.Marekprzyglądał nam się przez chwilę w zamyśleniu.- Wygląda na to, że należy szukaćtego kogoś jednego, komu nieboszczyk nic nie był winien.Jeżeli taki istnieje.- Istnieje, Witold - powiedziałam.- Jest na urlopie, wraca jutro.- Odpada.Nikt więcej? - Chyba nikt.Może jeszcze Matylda.- Na własne oczy widziałam, jak pożyczyła mu dwadzieścia złotych! - To raczejniedużo, nie zabiła go przecież chyba, żeby uniknąć dalszych pożyczek.Awłaściwie dlaczego mu pożyczaliście? - Ja bezwiednie - powiedziałamelancholijnie Alicja, - Wiem, dlaczego ja -"powiedziałam równocześnie.- Alenie wiem, dlaczego inni.Może to były wspólne interesy? - Takie dziwniejednostronne? Niemożliwe, w tym coś musi być.Cała pracownia pożycza pieniądzefacetowi, który ich nie oddaje.A dlaczego ty? - Popełniłam przestępstwo przywspółudziale Tadeusza - odparłam z westchnieniem.- Teraz się będęgimnastykować, żeby to ukryć przed milicją.W tym miejscu nam przerwano, bozostałam wezwana na przesłuchanie.Widocznie ostatnią uwagę uczyniłam w złejgodzinie.Kto wie, do jakich rezultatów doszlibyśmy, gdybyśmy dłużej toczyli tęwstępną konferencję, jak się bowiem pózniej okazało, byliśmy na bardzo dobrejdrodze.Do mety było wprawdzie daleko, ale wystartowaliśmy z bezbłędnymwyczuciem.Trzej panowie, kapitan, prokurator i sierżant MO urzędowali wgabinecie.Sierżant siedział przy maszynie Matyldy i uwieczniał padającewypowiedzi.Zaczęli oczywiście znów od moich porannych imaginacji.Opowiadającjeszcze raz szczegółowo wszystkie fikcyjne i rzeczywiste wydarzenia przyglądałamsię im i mimo woli zaczęłam sobie snuć liczne refleksje.Jak też muszą się czućw tej głupiej sytuacji? Na terenie małej, nietypowej pracowni, gdzie wśródzżytych ze sobą i znających się nawzajem jak łyse konie ludzi popełniononietypowe morderstwo.Ostatecznie zabójstwa pracowników państwowych niewystępują chyba w naszych biurach nagminnie.A jeśli już, to należałoby raczejoczekiwać, że ofiarą będzie jakiś dyrektor albo może ktoś z kontroli, a niezwyczajny instalator sanitarny.Mało, natychmiast po przybyciu na miejscedowiedzieli się, że zbrodnia została uprzednio zaplanowana i publicznie omówionaprzez liczne grono osób.Co mogli sobie o tym pomyśleć normalni ludzie, jakimibez wątpienia są pracownicy władz śledczych? Zaraz na wstępie natknęli się nanasze rozmaite dziwactwa i stanęli w obliczu najtrudniejszej dla siebiesytuacji: nieboszczyk i dwudziestu podejrzanych.Dwadzieścia osób, z którychkażda miała szansę go zabić, a żadna właściwie nie miała powodu.Albo też każdamogła mieć powód.Zorientowali się już niewątpliwie, że śmierć Tadeuszaprzyczyni nam mnóstwa zmartwień i kłopotów.A korzyść? Czy znajdą kogoś, komuta śmierć przyniosła jakąś korzyść? Co teraz zrobią? Będą badać nasze prywatneżycie, sprawdzać alibi?.Jakim sposobem znajdą sprawcę? I kto z nas, dodiabła, jest tym sprawcą?!.Wypełniła mnie paląca ciekawość i gorącepragnienie znalezienia się chociaż na chwilę na ich miejscu, po ich stronie.Gnębiona tymi uczuciami przyjrzałam się pięknemu prokuratorowi.Rzeczywiście,istny wybryk natury! Kto to widział, żeby prokurator tak wyglądał! Może by gopoderwać i tą drogą uzyskać jakieś możliwości uczestniczenia w śledztwie? Jużniejeden mężczyzna wygłupił się dla kobiety.Nie, nic z tego, taknieprzyzwoicie przystojny facet jest z pewnością odporny na damskie umizgi, niewarto nawet próbować.Wybryk natury, siedzący na skraju biurka Witka, przerwałmi moje rozmyślania, zmuszając do skupienia.- Niech nam pani wyliczyszczegółowo wszystkie rozmowy telefoniczne, prowadzone w waszym pokoju.Odrana.Poczułam lekki niepokój.Rozmowy telefoniczne? Zwięci pańscy, przecieżsama wymyśliłam poprzednio, że Tadeusz został wywołany do sali konferencyjnejtelefonem! Czyżby i to było prawdą?.Było prawdą! Z dalszych pytań pojęłamniezbicie, że o dwunastej trzydzieści pięć przeklęty telefon wywabił ofiarę zpokoju, usuwając ją zarazem definitywnie z pola widzenia, pozostałych przy życiuwspółpracowników.Na domiar złego wyraznie było widoczne, że podejrzewają mnie ojego autorstwo.- Nie, proszę panów - powiedziałam kategorycznie.- Przyjmijciedo wiadomości raz na zawsze: poza wymyśleniem wszystkiego wstępnie nie kiwnęłampalcem w tej sprawie.Nie ruszyłam się z miejsca.Siedzę w pokojuz trzemafacetami, którzy wprawdzie wychodzili, ale pojedynczo.Nigdy wszyscy razem!Jeden siedzi przede mną, jeden za mną, a jeden obok mnie.Przynajmniej dwóchmusi mnie widzieć.Czy świadectwo dwóch osób wam wystarczy? - Na razie jeszczenie mamy tego świadectwa - mruknął kapitan.Pomyślałem sobie, że jeżeli tencymbał, Leszek, w przypływie poczucia humoru oświadczy, że nie zwracał na mnieuwagi i że nie zauważyłby, nawet gdybym stała na głowie, to nie pozostanie minic innego, jak tylko udowodnić, że nie miałam powodu.To znaczy przyznać się do przestępstwa! Przesłuchanie zaczęło się robić coraz bardziej interesujące inieco zagadkowe.Pytania o reakcję i poczynania wszystkich obecnych, o prywatnekontakty i powiązania z nieboszczykiem były zrozumiałe.Jasne, że usiłująznalezć jakiś rozsądny motyw, słusznie powątpiewając, że go ktoś zabił zaopóznienie projektu.Zrozumiałe jest też, że badają nasze alibi, starając sięwreszcie kogoś wyeliminować, bo dwadzieścia sztuk zbrodniarzy to stanowczo zadużo, nawet dla ludzi otrzaskanych z przestępstwami.Ale stopniowo zaczęły padaćpytania zdumiewająco celne! Tajemniczym sposobem kojarzyli ze sobą różne sprawyi osoby, trafiając w sam środek tarczy.Aączyli Kacpra z Moniką, Włodka z pewnąpanią, dziwnie dużo wiedzieli o dodatkowych zarobkach Kazia, o interesach Kajtkai Jarka.Skąd? Kto, u diabła, mógł im o tym powiedzieć? Byłam mniej więcejzorientowana, co usłyszeli w czasie wstępnego badania personelu w poszczególnychpokojach.Nikt się nie rozwodził nad prywatnymi sprawami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •  
     

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.