[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ale niech pan… Och… — Marshall urwał niezdecydowanie.Poirot wyszedł zamykając cicho drzwi.— Ten facet zwariował! — zawołał Kenneth Marshall.VIPrzed barem Poirot spotkał pana Gardenera.Ten ostatni niósł dwa cocktaile i najwyraźniej zmierzał ku żonie zajętej łamigłówką.Na widok Poirota uśmiechnął się wesoło:— Przysiądzie się pan do nas, panie Poirot? Poirot przecząco pokręcił głową i zapytał:— Co pan sądzi o rozprawie wstępnej, panie Gardener?Pan Gardener zniżył głos.— Wydaje mi się dość niewyraźna.Policja musi mieć coś w zanadrzu.— Możliwe — powiedział Poirot.Pan Gardener jeszcze bardziej zniżył głos.— Będę szczęśliwy, kiedy wywiozę stąd żonę.Ona jest bardzo, bardzo wrażliwa, a ta afera całkiem rozstroiła jej nerwy.— Czy pozwoli pan, panie Gardener — poprosił Poirot — że zadam panu jedno pytanie?— Ależ oczywiście.Chętnie panu pomogę.— Jest pan człowiekiem światowym… człowiekiem, jak sądzę, bardzo bystrym.Dlatego ciekaw jestem pana opinii o zmarłej pani Marshall.Zaskoczony Gardener rozejrzał się ostrożnie dokoła i rzekł półgłosem.— No cóż, panie Poirot, słyszałem co nieco.Różne tu krążyły plotki, szczególnie wśród kobiet.Ale skoro chce pan znać moją opinię, to powiem panu, że moim skromnym zdaniem ta kobieta była niesłychanie głupia.— To bardzo interesujące — mruknął w zamyśleniu Herkules Poirot.VII— Teraz moja kolej, prawda? — zagadnęła Poirota Rosamund.— Pardon!Roześmiała się.— Parę dni temu komendant policji bawił się w inkwizytora, a pan mu tylko towarzyszył.Dzisiaj, jak mi się wydaje, prowadzi pan własne nieoficjalne dochodzenie.Obserwowałam pana.Najpierw pani Redfern, później mignął mi pan w oknie salonu, gdzie pani Gardener pracuje nad swoją obrzydliwą układanką.Teraz przyszła moja kolej.Herkules Poirot usiadł obok Rosamund.Znajdowali się na Słonecznej Krawędzi.W dole, pod nimi, lśniła głęboka zieleń morza, przechodząca dalej od brzegu w oślepiający błękit.— Jest pani bardzo inteligentna, mademoiselle — rzekł Poirot.— Zauważyłem to od razu, kiedy tylko przybyłem.Chętnie przedyskutowałbym z panią tę sprawę.— Chce pan wiedzieć, co myślę o tym wszystkim? — spytała cicho Rosamund Darnley.— Byłoby to niezwykle interesujące.— Myślę, że w rzeczywistości wszystko jest bardzo proste.Przyczyna leży w przeszłości tej kobiety.— Przeszłości? Nie teraźniejszości?— Niekoniecznie w bardzo odległej przeszłości.Proszę tylko pomyśleć: Arlena Marshall była atrakcyjna dla mężczyzn, fatalnie atrakcyjna.Bardzo możliwe, że szybko się nimi nużyła.Wśród jej… wielbicieli, pozwoli pan, że użyję tego słowa… był ktoś.kogo boleśnie to dotknęło.Niech mnie pan źle nie zrozumie, nie musi być to ktoś, kogo widać na milę.Najpewniej jakiś spokojny człowieczek, próżny i wrażliwy, jeden z tych, co długo pamiętają urazy.Myślę, że dotarł za nią aż tutaj, zaczekał, póki nie nadeszła sposobność, i zabił ją.— Chce pani powiedzieć, że był to ktoś z zewnątrz, ktoś, kto przybył na wyspę?— Tak.Prawdopodobnie ukrywał się w tej grocie, póki nie pojawiła się szansa.Poirot z powątpiewaniem potrząsnął głową.— Sądzi pani, że udałaby się na spotkanie z odrzuconym wielbicielem? Nie, wyśmiałaby go i nie poszła.— Mogła nie wiedzieć, że udaje się na spotkanie z nim — powiedziała Rosamund.— Mógł podszyć się pod inną osobę.— To niewykluczone — szepnął Poirot.Po chwili dodał: — Ale zapomina pani o jednym, mademoiselle.Człowiek planujący morderstwo nie zaryzykowałby przejścia po grobli i koło hotelu przy świetle dziennym.Ktoś mógłby go zobaczyć.— Niekoniecznie.Nietrudno pojawić się tu nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.— Ma pani całkowitą rację, to możliwe.Sęk w tym, że nie mógł liczyć na taką możliwość.— Zapomniał pan o czymś.O pogodzie — rzekła Rosamund.— O pogodzie?— Tak.W dniu morderstwa była wspaniała pogoda, ale proszę pamiętać, że poprzedniego dnia padał deszcz i wyspę otulała gęsta mgła.Każdy mógł wówczas niepostrzeżenie się tu przedostać.Wystarczy tylko zejść na plażę i spędzić noc w grocie.Ta mgła, panie Poirot, jest bardzo ważna.Poirot popatrzył na nią w zamyśleniu.— Bardzo wiele kryje się w tym, co pani przed chwilą powiedziała.Rosamund zarumieniła się.— To tylko moja teoria.Trudno powiedzieć, ile jest warta.A jakie jest pańskie zdanie?— Eh hien, mademoiselle — rzekł Herkules Poirot i spojrzał na morze w dole.— Nie snuję wyszukanych teorii.Zawsze jestem skłonny wierzyć, że zbrodnię popełniła najbardziej prawdopodobna osoba.W pierwszej chwili wydawało mi się, że wszystko wskazuje na jedną osobę.— Niech pan mówi dalej — wtrąciła Rosamund znacznie zimniejszym tonem.— Ale, widzi pani, na mojej drodze pojawiła się przeszkoda.Teraz wydaje się, że ta osoba nie mogła popełnić zbrodni.Usłyszał głębokie westchnienie.— I co? — spytała bez tchu.Herkules Poirot wzruszył ramionami.— To właśnie jest mój problem.— Urwał, po czym nagle spytał.— Czy mogę pani zadać pytanie?— Oczywiście.Zwróciła ku niemu twarz, czujną i napiętą.Ale pytanie, które padło, było nieoczekiwane.— Kiedy tego dnia wróciła pani do pokoju, żeby przebrać się do gry w tenisa, czy wzięła pani kąpiel?Rosamund spojrzała na niego ze zdumieniem.— Kąpiel? Co pan ma na myśli?— Właśnie to mam na myśli.Kąpiel! Porcelanowa wanna, odkręca się krany i wypełnia ją wodą.Później wchodzi się do kąpieli, wychodzi, i szu… szu… szu… woda spływa mrą.— Panie Poirot, czy pan zupełnie oszalał?— Nie.Jestem przy zdrowych zmysłach!— Cóż, nie, nie kąpałam się.— Ha! — powiedział Poirot.— Więc nikt się nie kąpał.Jest to niezwykle ciekawe.— Ale dlaczego miałby się ktoś kąpać?— Właśnie, dlaczego? — powtórzył mały detektyw.— To pytanie trochę w stylu Sherlocka Holmesa — zadrwiła Rosamund.Herkules Poirot uśmiechnął się.— Czy pozwoli pani na pewną bezczelność, mademoiselle?— Jestem pewna, że nie umiałby się pan zachować bezczelnie, panie Poirot.— To bardzo uprzejme z pani strony.Mogę więc ośmielić się zauważyć, że używa pani doskonałych perfum… mają nuance… delikatny, ulotny czar — zrobił wymowny ruch ręką i dodał rzeczowym tonem — „Gabrielle 8”, jak mi się wydaje.— Jest pan domyślny.Rzeczywiście, zawsze ich używam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •