[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.to rodzaj luksusu, na który możesz so­bie pozwolić, co zresztą bardzo mnie cieszy.Czasami jednak jestem o nią trochę zazdrosna.Rozumiesz mnie?Popatrzył na nią.- Tak - odparł.- Tak, rozumiem.Westchnęła ciężko.- Nie jestem ślepa.Widzę, co się dzieje.Czytałam te bzdury Reynolda Armitage'a w “Wall Street Journar”.Słyszałam, jak rozmawiałeś z Chuckiem o wyprzedaży akcji.I obserwowałam twoją twarz, kiedy w wieczornych wiadomościach pokazali Marcusa Caine'a w siedzibie ONZ i jego wypowiedzi na twój temat.Wyobrażam sobie, jak to wszystko musi cię boleć.Gordian chciał już coś powiedzieć, jednak zawahał się.Zmarszczył czoło i mocno zacisnął usta.Tymczasem Ashley czekała.Wiedziała, że Roger z natury niechętnie zdradza swo­je uczucia i że często ma problemy z ubraniem ich w słowa.- Spotkałem kiedyś - odezwał się po długiej chwili - specja­listę od szemranej reklamy, który zapewne nazwałby taktykę Caine'a kampanią kryptoobronną.Albo kryptoofensywną, to zależy od punktu widzenia.Moim zdaniem, on prowadzi obie te kampanie naraz.Podstawowy pomysł zakłada wykorzysta­nie jakiegoś chwytliwego tematu, by przyciągnąć uwagę publi­ki i bez zwracania uwagi zareklamować komercyjną działal­ność agend swojej firmy.Odbiorcy, o których ci chodzi, zauważą cię dzięki kontrowersyjnemu tematowi, ty zaś przemycisz mię­dzy wierszami to, co dla ciebie najważniejsze.- A akcja Marcusa na rzecz dzieci jest oczywiście przykła­dem pierwszego typu kampanii.- I to doskonałym.Zapewnia mu opinię filantropa, więc trudno go atakować.Znasz kogokolwiek, kto występowałby otwarcie przeciw dzieciom?Posłała mu słaby uśmiech.- Pamiętam, że przed laty nasze własne dzieciaki kilka razy tak nam dopiekły, że wcale nie byliśmy od tego dalecy.Ale rozumiem, o co ci chodzi - powiedziała.- A ta kryptoofensyw­ną kampania Marcusa.to chyba ukryta dyskusja z twoją opinią na temat Karty Morrisona-Fiore'a? Tej, która umożli­wia dostęp do naszych technik szyfrowania?Roger pokiwał głową.- Dla osoby, która podejmie taką grę, potencjalne zyski za­wsze będą większe niż ryzyko.A Marcus wie doskonale, że w gruncie rzeczy sprawa technik kryptograficznych nie wywo­ła szerszego społecznego oddźwięku.Przeciętny Amerykanin nie ma pojęcia, w jaki sposób osłabienie kontroli eksportu tych technologii mogłoby wpłynąć na jego codzienne życie.Poza wąskimi grupami interesu z kręgów przemysłu elektroniczne­go z jednej strony i elitą władzy oraz służbami specjalnymi z drugiej cała sprawa nie interesuje nikogo.Przez chwilę Ashley zastanawiała się nad słowami Gordiana.- Strategia Caine'a, ukryta za fasadą pomocy UNICEF-owi i dzieciom, jest aż nadto przejrzysta - odezwała się wreszcie.- Dajmy dzieciakom komputery, sprzedawajmy więcej oprogra­mowania Monolith, czujmy się doskonale i poklepujmy po ple­cach.o to mu chyba chodzi.Co jednak próbuje osiągnąć, cze­piając się twoich szyfrów? Nie widzę tutaj żadnego podtekstu.Gordian wzruszył ramionami.- Postawiłaś pytanie warte milion dolarów - powiedział spo­kojnym tonem.- Sam nie jestem pewien, czy potrafię na nie odpowiedzieć.W gabinecie zapadła cisza.Ashley zdała sobie sprawę, że Gordian powrócił do dręczącego go problemu, więc pochyliła się do przodu i oparła koniuszkami palców o krawędź biurka.- Rozumiem, co czujesz, Gord - wyszeptała.- Wierzysz mi? Zdziwiło go to pytanie.- Czy wierzę? - powtórzył.- Świadomość, że mnie rozu­miesz.jest jak nagroda, którą zdobyłem, nie bardzo wiedząc, jak do tego doszło ani czy na nią zasługuję.Dzięki temu czuję się silniejszy.Na ustach Ashley, gdy znów spojrzała mu w oczy, pojawił się zamyślony uśmiech.- Nigdy, przenigdy nie chciałabym bagatelizować twoich problemów ani sugerować, że za nic na świecie nie pomogę ci ich rozwiązywać.Jednak wchodząc tutaj, chciałam powie­dzieć.Gordian przez chwilę studiował jej twarz.- Tak?- Chciałam powiedzieć, że gdybyś zechciał zapomnieć o nich na kilka godzin i dzielić ze mną tu, na ziemi, przestrzeń, która napełnia cię taką radością trzydzieści tysięcy stóp w górze, to oddałabym za to UpLink, ten dom, samochody i wszystkie nasze pieniądze.Chyba że na miejscu pilota chcesz zawsze być sam.W gabinecie ponownie zapadła cisza.Ashley wydawało się, że jego twarz zaczęła stopniowo tracić ten nieobecny, introwertyczny wyraz, ale nie była pewna.Może to tylko jej poboż­ne życzenie?Mało brakowało, by westchnęła z ulgą, gdy Roger wyciąg­nął wreszcie rękę i nakrył dłonią jej dłoń, pozwalając, by na­dal spoczywała na biurku.- Zjedzmy kolację gdzieś w mieście - powiedział.- Ty wy­bierzesz restaurację.Twoja urocza nowa fryzura zasługuje na to, by obejrzało ją jak najwięcej ludzi.Uśmiechnęła się czule.- Zauważyłeś może, że karty członkowskie w domu uzdro­wiskowym w Adrian i w salonie piękności nie należą do rze­czy, z których mogłabym zrezygnować.Spojrzał w jej oczy koloru morskiej zieleni i odpowiedział uśmiechem.- Zauważyłem, i to całkiem dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •