[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ioma uśmiechnęła się.- Chciałabym spotkać go kiedyś i podziękować mu.Ale zastanawiasz mnie,Gabornie.Byłeś w Domu Zrozumienia, studiowałeś w Komnacie Serca, a to dośćdziwne miejsce dla Władcy Runów.Dlaczego poświęcałeś czas dziełom trubadurów ifilozofów?- Zaglądałem nie tylko tam, także do Komnaty Twarzy, Komnaty Stóp.- Aby dowiedzieć się czegoś o aktorach i podróżnikach? A dlaczego nie doKomnaty Oręża lub Komnaty Złota?- Władać bronią nauczył mnie ojciec i zamkowi gwardziści.A co do KomnatyZłota.Nudno tam.I zawistnie.Co rusz jakieś kupieckie książątko patrzy wilkiem nainnego, podobnego sobie.Ioma zupełnie już nie wiedziała, co myśleć, i uśmiechnęła się tylko do Gaborna.Dziewczynka wyszła z chaty z kilkoma trójkątnymi plackami, mięsem i trzemaświeżymi figami.Gaborn zapłacił jej i ostrzegł, za kilka godzin będzie tędy przechodzićarmia Raja Ahtena.Po czym wolno odjechali.Zatrzymali się poza osadą, pod drzewem przy stawie.Puścili konie do wody.Gaborn patrzył w milczeniu na jedzącą Iomę.Spróbował obudzić króla, aby i on cośprzekąsił, ale bez powodzenia.Schował zatem nieco chleba, mięsa i figę do kieszeni.Przed nimi rysował sięgrozny, ciemnogranatowy masyw gór.Ioma nigdy jeszcze nie dotarła tak daleko napołudnie.Wiedziała jednak, że tam właśnie, za tymi górami, przebiega PrzepaśćKrzywdy, głęboki wąwóz oddzielający sporą część królestwa.Zawsze chciała go ujrzeć.Słyszała, że wiodąca tamtędy droga jest bardzoniebezpieczna, całe mile biegnie tuż nad otchłanią.Wieki temu śniadzi wyrąbali ją wżywej skale, oni też zbudowali wielki most nad Rzeką Krzywdy.- Wciąż myślę, że to dziwne - powiedziała.- Tyle czasu spędziłeś w KomnacieSerca.Większość władców niewiele studiuje poza sztukami wojennymi.I niekiedyGłosem.- Przypuszczam, że skoro większość władców chce jedynie wygrywać bitwy iutrzymać swoje zamki, to nie potrzebują niczego poza naukami z Komnaty Oręża.Ale.mnie to chyba nie przekonuje.Przez wieki szukaliśmy sposobów, jak podejść sięnawzajem.To godne ubolewania, że silni starają się zapanować nad słabymi.Dlaczegomiałbym zgłębiać tajniki podobnych niegodziwości?- Bo to konieczne - stwierdziła Ioma.- Ktoś musi strzec prawa, chronić lud.- Może i tak, ale mistrz Ibirmarle potępiał zawsze takie rozumowanie.Nauczał,że silny nie powinien gnębić słabego, że to zle, podobnie jak wówczas, gdy mądry łupigłupiego, a cierpliwy wykorzystuje czyjś brak opanowania.Wszystko to są różnesposoby wykorzystywania innych, zaprzęgania ich do naszego pługa.Dlaczegomiałbym traktować ludzi jak narzędzia, a nawet gorzej, jak coś, co psuje miły widok?Gaborn zamilkł na chwilę i zapatrzył się na północ, w kierunku zamkuSylvarresta, gdzie Borenson zabił ostatniej nocy wszystkich darczyńców.Iomadomyślała się, że książę bardzo żałuje, iż tak się stało.Może nawet uważa to za osobistąporażkę wynikłą z jego wielkiej naiwności.- Kiedyś, dawno temu, pewien stary pasterz, starszy swej osady, przysłałwiadomość do mego dziadka.Prosił go, żeby zechciał kupić wełnę.Osada miaławcześniej umowę z pewnym kupcem z Ammendau, który woził wełnę na targ, alekupiec niespodziewanie zmarł.Dlatego starszy wysłał list do króla, prosząc, by kupiłwszystko dla swych oddziałów, za zwykłą cenę.Nie wiedział jednak, że długotrwałedeszcze padające na zachodnim pogórzu popsuły wełnę tamtejszych owiec.Zgniła imna grzbietach.Gdyby zatem ludzie z owej osady zawiezli swój towar na targ, uzyskalibyzapewne trzykrotnie wyższą cenę.Mój dziadek mógł skorzystać z okazji i zarobić.Gdyby posłuchał kupców kształconych w Komnacie Złota, tak właśnie by postąpił.Onibowiem uważają, że cnotą jest kupować tanio i sprzedawać drogo.Dziadek jednakskontaktował się z mistrzem Komnaty Stóp i zorganizował karawanę, która przewiozławełnę na porządny targ, i to taniej, niż bywało wcześniej.Potem posłał jeszcze list dostarszego i poprosił go, aby biednym dalej sprzedawali wełnę po normalnej cenie, bynie pomarzli w zimie.Ioma słuchała tego z lekkim zdumieniem, zawsze bowiem uważała Ordenów zaludzi bez serca, twardo dyktujących warunki.Chociaż.może dotyczyło to tylko królaMendellasa, który zmienił się po tragicznej śmierci ojca.- Rozumiem - powiedziała.- I tak twój dziad zdobył miłość biednych.- I szacunek starszego wioski - dopowiedział Gaborn.- Takim właśnie WładcąRunów chciałbym być, władcą, który potrafi zaskarbiać sobie serca ludzi, ich miłość.Mam nadzieję, że tak się stanie.Serce zdobyć trudniej niż zamek.Zaufanie łatwiejutracić niż ziemię.To dlatego tyle czasu spędzałem w Komnacie Serca.- Rozumiem.I przepraszam.- Za co?- Za to, że ciągle powtarzałam, że ci odmówię, gdybyś mnie poprosił o rękę.-Uśmiechnęła się do niego, powiedziała to niby żartem, ale przecież to była prawda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]