X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzyli, jak idzie w głąb korytarza, wstrząśnięci aż do głębi swoich młodych istot smugą zapachu, która pozostawiła za sobą.Fonzo ukradkiem szturchnął Virgila.Gdy wrócili do pokoju, powiedział:- To była druga.Ta pani ma dwie córki.A to ci heca! Wpadłem między same baby jak śliwka w kom­pot.Długo nie mogli zasnąć tej pierwszej nocy, w obcym łóżku, w obcym pokoju, w pogwarze głosów z ze­wnątrz.Słyszeli miasto obce a wywołujące mnóstwo skojarzeń, dalekie a nieuchronne; groźne i pełne obie­tnic zarazem - głęboki, nieustanny szum, ponad którym migotały i falowały światła niewidocznych latarń; i w tych kolorowych spiralach wspaniałości już zaczynały się poruszać kobiety łagodnie wabiące nieznaną rozkoszą i wszystkimi dziwami, jakich pra­gnie tęsknota.Fonzowi wydawało się, że otaczają go warstwy za warstwami różowych rolet i wśród nich w szeleście jedwabiu, w zdyszanych szeptach jego młodość, wszechmocna jak bóstwo, wcielała się w ty­siąc różnych postaci.„Może to się zacznie już jutro - myślał.- Może jutro wieczorem."Przez szczelinę nad roletą wpadło światło i szero­kim wachlarzem rozciągnęło się na suficie.Z dołu.poniżej okna, usłyszał głos kobiety, a potem głos męż­czyzny, i zaraz te głosy stopiły się w szmer; trzasnę­ły jakieś drzwi.Ktoś, kobieta wchodziła po schodach, z poświstem długiej spódnicy, z szybkim stukotem twardych damskich obcasów.I poznawał odgłosy domu: gwar, śmiech, dźwięki pianoli.- Słyszysz to? - zapytał szeptem.- Mnie to się wydaje, że ta pani ma dużo dzie­ci - powiedział Virgil rozespany.- Dzieci, do diabła - powiedział Fonzo.- To jest przyjęcie.Chciałbym tam być z nimi.Trzeciego dnia, gdy rankiem wychodzili z domu,nrzy drzwiach czekała na nich pani Reba.Potrzebo­wała ich pokoju w godzinach popołudniowych, pod jich nieobecność.W mieście był zjazd tajnej policji, fwlęc spodziewała się większego napływu klientów.i - Waszym rzeczom nic się nie stanie - powiedzia-jjta.- Każę Minnie wszystko przedtem pozamykać.'Z mojego domu nikt warn niczego nie zwędzi.| - Czym ta pani się zajmuje, jak myślisz? - zapytał Fonzo, gdy wyszli na ulicę.- Ja nie wiem - powiedział Virgil.- Chciałbym u niej pracować w każdym razie - powiedział Fonzo.- Tyle tych panien w kimonach i bieganiny.- Guzik byś z tego miał - powiedział Virgil.-To wszystko mężatki.Nie słyszałeś ich mężów?Nazajutrz po powrocie z kursów znaleźli pod umywalnią damskie majtki.Fonzo podniósł je.- Ta pani jest krawcową - powiedział.- Mnie też tak się wydaje - powiedział Virgil.- Zobacz, czy ci nie wzięły czego z rzeczy.Wydawało się, że ten dom jest pełen ludzi wcale nie sypiających w nocy.Słyszeli o każdej porze ruch ,na schodach i wciąż Fonzo był świadom bliskości ko­biet, kobiecego ciała.To docierało do jego samotne­go łóżka i miał wtedy wrażenie, że otaczają go kobie­ty, gdy tak leżał obok chrapiącego miarowo Virgila i łowił wytężonym słuchem szepty i szelesty jedwa­biu, które dolatywały zza ścian i spod podłogi i wyda­wały się składnikiem tych ścian i podłogi tak jak de­ski i tynk - i myślał o tym, że jest w Memphis już od dziesięciu dni, a poznał dotychczas tylko paru chłop­ców na kursach fryzjerskich.I co noc, gdy wiedział, że Virgil już śpi, wstawał z łóżka i odsuwał zasuwkę na drzwiach, pozostawiał drzwi uchylone, cóż, kiedy nic się nie działo.Dwunastego dnia powiedział Virgilowi, że z kolegą Z kursów fryzjerskich pójdą na dziewczynki.- A gdzie? - zapytał Virgil.- Nic się nie bój.Chodź.Już ja się wywiedziałem.I jak pomyślę, że dwa tygodnie jestem w Memphis jak głupi.- Dużo to będzie kosztować? - zapytał Virgil.- Miałeś w życiu jakąś zabawę za darmochę? - zapytał Fonzo.- Chodź.- Pójdę - powiedział Virgil - ale nie mam za­miaru wydać ani grosza.- Ciekawym, czy tak powiesz, kiedy już tam bę­dziemy - powiedział Fonzo.Kolega fryzjer zaprowadził ich do burdelu.Po wyj­ściu stamtąd Fonzo powiedział:- I pomyśleć, jestem tu dwa tygodnie i wcale o tym domu nie wiedziałem.- Ja to bym wolał, żebyś dalej nie wiedział - po­wiedział Virgil.- Trzy dolary mnie kosztowało.- A nie było warte? - zapytał Fonzo.- Nic nie jest warte aż trzy dolary, czego nie mo­żna zabrać ze sobą - powiedział Virgil.Gdy dochodzili do domu pani Reby, Fonzo zatrzy­mał się.- Musimy wejść po cichu - powiedział.- Bo jak­by się ta pani skapowała, gdzieśmy byli i cośmy ro­bili, pewnie by nam nie dała mieszkać tu z nimi wszystkimi.- Żebyś wiedział.Niech cię diabli - powiedział Virgil.- Mało, że przez ciebie wydałem aż trzy do­lary, jeszcze nas obu wyrzucą.- Rób tylko to co ja - powiedział Fonzo.- I nic więcej.Nie odzywaj się.Wpuściła ich Minnie.Pianola ryczała na cały regu­lator.W drzwiach w głębi hallu stanęła pani Reba z cynowym kuflem w ręce.- No, no - powiedziała.- Coś późno dziś wraca­cie, chłopcy.- Owszem - przyznał Fonzo popychając Virgila w stronę schodów.- Byliśmy na zebraniu w domu modlitwy.W łóżku w ciemnościach nadal słyszeli pianolę.- Trzy dolary przez ciebie wydałem - powie­dział Virgil.- O, nie gadaj - powiedział Fonzo.- Jak pomy­ślę, że jestem tutaj prawie dwa tygodnie.Nazajutrz po zajęciach wracali o zmierzchu wśród świateł mrugających, zaczynających już płonąć i ja­śnieć, wśród kobiet cielistonogich spotykających się z mężczyznami i wskakujących do samochodów, i w ogóle.- A nie wydać by tak teraz trzech dolarów? - zapytał Fonzo.- Mnie się zdaje, że lepiej nie chodzić tam co wie­czór - powiedział Virgil.- Za drogo wyniesie.- Racja - powiedział Fonzo.- I ktoś mógłby nas zobaczyć, powiedzieć tej pani.Przeczekali dwie noce.- Teraz to już będzie nas kosztowało po sześć do-, larów - powiedział Virgil.- Więc nie chodź - powiedział Fonzo.Gdy wracali, Fonzo powiedział:- Staraj się dobrze udawać dzisiaj.Wtedy o mało ta pani nas nie złapała, tak źle udawałeś.- No to co, jak nas złapie? - zapytał Virgil posęp­nie.- Przecież nie może nas zjeść.Stali przed drewnianym okratowaniem, szepcząc.- Skąd wiesz, że nie może? - zapytał Fonzo.- No, to nie musi.- Skąd wiesz, że nie musi?- No, nawet niech musi - powiedział Virgil.Fonzo otworzył drzwi w drewnianej kratce.- Szkoda mi tych sześciu dolarów - powiedział Virgil.- Wolałbym, żeby nie było szkoda, ale nie poradzę.Wpuściła ich Minnie.Powiedziała:- Ktoś tu jest do panów.Czekali w hallu.- Już wpadliśmy - powiedział Virgil.- A mó­wiłem ci, żeby nie wyrzucać tych pieniędzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.