[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Macie tu monitoring? - zapytał, wskazując na uchwyt nakamerę w budowanej werandzie.Doman zlecił sprawdzenietego swoim ludziom i zwrócił się do Huberta:- Chodz, mam tu coś dla ciebie.Kiedy ruszyli wzdłuż schodów, pokazał mu rysopismężczyzny, którego widziano, jak wychodził z cmentarza.Meyer spojrzał na Domana.- Turyści go widzieli - wyjaśnił policjant.- Turyści? - zdziwił się Meyer.- Co robili na cmentarzu wśrodku nocy? Zwiedzali?- Mówią, że spóznili się na pociąg i postanowili przenocowaćna trawie pod gołym niebem.Nie są Polakami.Faktycznie,mają plecaki i śpiwory.Przejechali całą Europę autostopem,utkwili tutaj na parę dni, właśnie mieli wracać do domu.Wyglądają na świrów, ale dałem im tłumacza.Są jużprzesłuchiwani.Mówią, że widzieli tego faceta.Wyszedłwejściem na Wysoki Stoczek.Niby nic nadzwyczajnego, alewidzieli, jak pod koniec alejki do śmietników coś wrzucał.Doman pokazał Meyerowi torebkę na dowody.Wewnątrzbyła paczka czystych bandaży.Jeden z nich był precyzyjniepocięty na wąskie pasma.Wyglądały na nieużywane.- Niby co to ma być? - spytał Meyer.- Może narzędzie zbrodni? - odparł Doman.- Skąd wiadomo, że to właśnie sprawca wrzucił je dośmietnika? - zastanowił się na głos Meyer.- Nie wiadomo - przyznał mu rację Doman i podniósł do góryczarno-biały szkic wykonany przez policyjnego rysownika.Przedstawiał zakapturzoną postać w czapce z daszkiem.Niebyło na nim widać twarzy, jedynie spiczastą brodę i wydatneusta.Drugi rysunek przedstawiał sylwetkę z tyłu.Właściwiemógł być nim każdy, kto założyłby hip-hopową bluzę i czapkę.- W śmietniku były zeschnięte kwiaty, stare znicze,niedojedzone kanapki, zagraniczna flaszka wódki i te bandaże.Koleś nie wyglądał, jakby przyszedł odwiedzać babcię.Przytaszczył tu martwe dziecko.A ten gadżet najbardziej mi doniego pasuje.Kosz ustaliliśmy stuprocentowo.Petrykaosobiście w nim nurkował.Meyer pokiwał głową.Trudno było się nie zgodzić zrozumowaniem Domana.Obaj jednak wiedzieli, że dlaprokuratora i sądu ten dowód nie znaczy nic.Podobnie jakenigmatyczny rysopis.- To raczej niewiele.Właściwie nic - rzucił Meyer.I dodał zprzekąsem: - Trzezwi? Nic nie brali?Doman wzruszył ramionami.- Są już w komendzie.Czekając tutaj, niezle wymarzli.Dziewczyna jest wystraszona.Lekarz musiał ją zbadać, ledwiedoszła do siebie.- Co jej się stało? - zainteresował się Meyer.- Zemdlała.To ona znalazła wózek.Poszła się odlać.- Na cmentarzu?- Jak ich zobaczysz, zrozumiesz.On wygląda napodstarzałego metalowca, ona ma wszystko czarne, włącznie zustami.- Może to Murzynka - wtrącił kąśliwie Meyer.I zaraz dodał: -Teraz to się boi, a chciała nocować na cmentarzu.- Sprawdzi się to.- Doman machnął ręką.- Gdzie on z tymjechał? Chciał je tu zakopać? Kupy się to nie trzyma.- Dziecko ma mokrą koszulę.Jest tu gdzieś rzeka? - zapytałnieoczekiwanie Meyer.Doman pokręcił głową: - Raczej ściek, niewielki kanał.Kawałdrogi stąd.Na piechotę nie przejdziesz.- Wskazał kierunek.-Musiałby iść z godzinę.Jeszcze z tym pakunkiem? Zbytryzykowne.Zbadamy, co to za woda na jej odzieży.Rozejrzeli się wokół.Pochowanie dziecka na cmentarzu,będąc całkowicie niezauważonym, wydawało się niemożliwe.Alejki były z każdej strony oświetlone, podobnie jak okolicekościoła, gdzie sprawca je zostawił.- Sprawdzamy, czy jakieś groby nie były ostatnio ruszane.Posłałem też człowieka po księdza.Otworzy nam kaplicę -powiedział Doman, jakby czytając w myślach profilera.Podszedł funkcjonariusz i szepnął Domanowi coś na ucho.Potem wrócił szybkim krokiem do ekipy.- Jest dobra wiadomość - oświadczył Doman.- Był włączonymonitoring.Nie będzie nagrania z tej kamery, która by nasinteresowała, ale wszystkie wejścia są pod ich nadzorem.Będziemy mieli wszystkich, którzy się tu kręcili, co do sekundy.- Ten klient ma tupet - przyznał Meyer.- Albo to jakiś wariat.W którym kierunku uciekł?Doman wskazał tylne wyjście z cmentarza.- Nie uciekł, tylko wyszedł.Ponoć nawet nie przyspieszył naich widok.Na Wysoki Stoczek.Puściłem tam już ludzi.Nikt gonie widział.Jakby rozpłynął się w powietrzu.Dziwne.Ruszyli w tamtym kierunku.Była to duża, dwujezdniowaulica.Praktycznie zawsze, o każdej porze mogła byćuczęszczana.Po drugiej stronie znajdował się rząd blokówmieszkalnych.Meyer spojrzał na ulicę, wzdłuż której ciągnęłasię nekropolia.Była to jedna z głównych arterii miasta.Tutakże stały bloki.Z trzeciej strony jak okiem sięgnąć wznosiłysię niemal identyczne wieżowce.Z tej odległości okna, wktórych świeciło się światło, wydawały się miniaturowe, aotaczające ich jednakowe osiedla przywodziły na myślmrowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]