[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego niech inna królowa cię teraz pocieszy.- Ja nie chcę dotego wracać.- Ewa, przecież tylko rozmawiamy.- Rozmawialiśmy, Piotr, nim się wyprowadziłeś.Przez długiczas pamiętałam dość dokładnie każde twoje słowo.I miałamdość czasu, by każde zapomnieć.Włożyłam w to sporo wysiłku.- Zmieniłem się - odezwał się Piotr i zabrzmiało to naprawdęszczerze.- Być może, ale mnie to już nie interesuje.Zresztą niepotrafiłbyś wrócić - nie chciała, żeby wypadło to tak kate-gorycznie.Piotr jeszcze próbował walczyć.- Nie możesz tego wiedzieć.Czy mógłbym zrobić coś.cokolwiek.- utknął bezradnie w pół zdania.Sam nie wiedział,po co zaczął tę rozmowę.- Przepraszam.Uśmiechnęła się z przymusem.Rude włosy rozsypały sięwokół twarzy, gdy pochyliła głowę.Zasłoniła się nimi przedjego wzrokiem jak zasłoną.- Nie przepraszaj - powiedziała i odsunęła się, gdy wyciągnąłdłoń, by odgarnąć miedziane kosmyki z jej twarzy.Skąd wiedziała, że chce to zrobić, skoro na niego nie pa-trzyła? Poczuł się dotknięty i tonem, i gestem, ale Ewa niezostawiła mu czasu na rozpamiętywanie klęski.- Dość tego - powiedziała nagle i gwałtownie wstała.-Słuchaj, muszę się rozpakować.Masz dla mnie jakieś lokum?- Tak, jest wolny pokój obok sypialni dziewcząt.Posłuchaj,przepraszam - powtórzył jeszcze raz Piotr.- Nie zamierzałemporuszać tego tematu, ale jakoś tak wyszło - stracił nagle całąpewność siebie i Ewie zrobiło się go żal.- W porządku - odezwała się, patrząc na jego nieszczęśliwąminę.- A teraz pokaż mi, proszę, gdzie będę mieszkać.Przyszło jej do głowy, że być może zacznie żałować swegoprzyjazdu, ale zaraz się zbuntowała.O nie, pomyślała, nibydlaczego mam się nim przejmować.Guzik mnie obchodzi, coon czuje i dlaczego mnie tu ściągnął.W pokoju spędziła pół godziny.Wyciągnęła z plecaka śpiwór,rozwinęła materac, ale nie zdecydowała się go nadmuchać,dotarła do ręcznika i poszła umyć twarz.Po przeciwnej stroniekorytarza stał Piotr i nie mógł się zdecydować na wejście doswojego pokoju.Wciąż wyglądał na skruszonego.Pomachałado niego beztrosko.W łazience zerknęła w lustro; nie mogłapowiedzieć, że nie podoba jej się to, co widzi.Poruszyła głową.Niesforne włosy zatańczyły wokół twarzy.Wyjęła z kieszenigumkę, żeby poprawić fryzurę, ale przyjrzawszy się sobiejeszcze raz, zdecydowała, że tak jest lepiej i schowała ją zpowrotem.Postanowiła, że rozejrzy się po okolicy i z tymzamiarem wyszła ze szkoły.Zaraz za furtką natknęła się na Dorotę, która na jej widokzatrzymała się i chciała zawrócić.Opanowała się jednak i mi-nęła zaskoczoną Ewę bez słowa, z nosem spuszczonym nakwintę.Ewa ruszyła ulicą, tą samą, którą szła rano.Wzdłuż niejciągnęła się wieś.Minęła sklep spożywczy, budynek poczty,obok którego stała budka telefoniczna, i dotarła do przystankuautobusowego.Autobusy odjeżdżały stąd do: Szczecina, Go-rzowa Wielkopolskiego, Stargardu, Pyrzyc i kilku mniejszychmiejscowości w bezpośrednim sąsiedztwie Kolic.Przekonawszysię, że komunikacja pozostawia wiele do życzenia, Ewa poszładalej.Po obu stronach drogi stały domy z cegły i płotyogradzające mniejsze lub większe obejścia.Wzdłuż płotówczerwieniły się porzeczki.Zerwała gałązkę i z przyjemnościąwłożyła owoce do ust.Pachniały słońcem.Ewa poczuła ich za-pach na języku i dziwiła się temu jak dziecko, które pierwszyraz je lody i prócz smaku czuje także, że są zimne.Zastanawiając się nad przedziwną wrażliwością swoichzmysłów, przeszła jeszcze kilkaset metrów i znalazła się na wy-sokości nieco oddalonego od drogi budynku z napisem „Bar”.Tam, pod parasolem reklamującym lokalny browar zobaczyłaRoberta.Nie widział jej, zatopiony w jakichś niewesołych roz-ważaniach, bo czoło przecinała mu pionowa zmarszczka.Nastoliku Ewa zauważyła cztery puste szklanki po piwie.Wciążpamiętała jego zachowanie przy stole i nie czuła do niegosympatii.Jednak wrodzona przekora skłoniła ją do tego, by gozaczepić.Zaczepić i pokazać swoją przewagę.- Mogę się dosiąść? - zapytała, odsuwając krzesło.Robertdrgnął zaskoczony i popatrzył na nią nieprzytomnie, bo niezauważył, kiedy podeszła.- Zdaje się, że towarzystwo ci niedopisało? - usiadła i obliczonym na efekt gestem odgarnęławłosy z czoła.Mężczyzna z zachwytem śledził jej dłoń, gdyprzytrzymała rude kosmyki i założyła je za ucho.- Mieliśmy małą dyskusję - odparł wyjaśniająco.- Kłótnia? - dociekała Ewa, mając w pamięci zagniewanątwarz Doroty.- Raczej różnica zdań.To nam się często zdarza.- Kto był górą?- Trudno powiedzieć - Robert wolał nie przytaczać frag-mentów rozmowy, która nie tylko była dla Ewy obraźliwa, alezakładała jego udział w zabawie jej kosztem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]