[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stali ze wzrokiem wbitym w ziemię, lecz łakomie zerkali na żywność przewijającą się przez ladę.Każdy dostawał papierowy talerzyk, plastikową miskę z łyżką oraz jednorazową serwetkę.W miarę jak przesuwali się wzdłuż lady, odbierali porcję zupy w misce, pół kanapki na talerzyku, jabłko i her­batnik, przy końcu kubeczek z sokiem jabłkowym.Rzucali rozdzielającym jedzenie ochotnikom ciche: „Dzię­kuję”, i odchodzili od lady, niemal z pietyzmem niosąc napełnioną miskę i talerzyk.Nawet małe dzieci czekały spokojnie w kolejce na swoją porcję.Posilali się powoli, delektując smakiem gorącej zupy i ape­tycznymi zapachami.Zdarzali się jednak i tacy, którzy łap­czywie rzucali się na jedzenie.Za mną znajdowała się duża, czteropalnikowa kuchenka gazowa, na której w wielkich garach bulgotała zupa.Identyczny stół pod przeciwległą ścianą był zawalony stosami selerów, marchwi, pietruszki, cebuli, pomidorów i całych kurcząt.Jeden z ochotników wprawnie porcjował drób wielkim nożem.Dwaj inni krzątali się przy garnkach.Kilka osób było stale zajętych nalewaniem zupy i zapełnianiem talerzyków.W tym momencie robienie kanapek znajdowało się w mojej wyłącznej gestii.- Potrzeba nam więcej kanapek z samym masłem! - za­wołał Mordecai od lady, a po chwili ruszył gdzieś na zaplecze i wrócił z wielką, pięciokilogramową puszką masła orzechowego.- Dasz sobie z tym radę? - zapytał.- Jestem już ekspertem.Popatrzył na mnie z uśmiechem.Chwilowo tace przy ladzie były pełne, mogliśmy więc porozmawiać.- Myślałem, że tylko udzielasz tym ludziom porad praw­nych - zacząłem, energicznie rozsmarowując masło na chlebie.- Przede wszystkim jestem człowiekiem, a dopiero potem prawnikiem.Wbrew pozorom da się połączyć jedno z drugim.Nie tak grubo, zapasy muszą nam starczyć na jak najdłużej.- Skąd bierzecie te wszystkie produkty?- Z rozdzielni.Pochodzą wyłącznie z darowizn.Dzisiaj dopisało nam szczęście, ponieważ dostaliśmy świeże kurczaki.To prawdziwy rarytas.Zwykle trzeba się zadowolić samymi jarzynami.- Chleb nie jest zbyt świeży.- Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.To wczoraj­sze pieczywo, które przysłano nam z dużej śródmiejskiej piekarni.Jak zgłodniejesz, zrób i sobie kanapkę.- Dzięki, jadłem kolację przed wyjściem z domu.Ty też się tu żywisz?- Rzadko.Rzeczywiście, sądząc po jego wyglądzie, trudno było pode­jrzewać, że pozostaje na diecie złożonej z cienkiej zupki jarzynowej i jabłek.Przysiadł na brzegu stołu i przez chwilę spoglądał w głąb sali.- To twoja pierwsza wizyta w przytułku dla bezdomnych?- Tak.- Jakie skojarzenie przychodzi ci na myśl?- Beznadziejność.- To było do przewidzenia.Szybko się z tym oswoisz.- Ile osób tu nocuje?- Na stałe nikt, to tylko schronienie rezerwowe.Kuchnia codziennie wydaje kanapki i obiady, lecz od strony formalnej to nie jest przytułek.Jedynie dzięki uprzejmości tutejszego pastora drzwi kościoła są otwarte przy bardzo złej pogodzie.Ta odpowiedź trochę mnie zaskoczyła.- Więc gdzie ci ludzie zwykle nocują?- Niektórzy zajmują na dziko jakieś kwatery, mieszkają w opuszczonych budynkach, ale ci mogą się uważać za szczęś­ciarzy.Większość sypia na ulicach, w parkach, na dworcach autobusowych, pod mostami.Dają sobie jakoś radę, dopóki jest w miarę ciepło.Dzisiaj z pewnością by pozamarzali na śmierć.- A gdzie znajdują się schroniska?- Są rozrzucone po całym mieście.W sumie jest ich około dwudziestu, w przybliżeniu połowa należy do prywatnych fundacji, inne są finansowane przez władze miasta.Ale po ostatnich cięciach budżetowych można oczekiwać, że liczba tych drugich szybko zmaleje.- Ile jest razem łóżek?- Około pięciu tysięcy.- A ilu mamy bezdomnych?- Trudno to ocenić, ponieważ tworzą grupę niełatwą do policzenia.Z grubsza rzecz biorąc - dziesięć tysięcy.- Aż tylu?- Owszem.Zresztą mowa wyłącznie o tych żyjących na ulicy.Jeszcze ze dwadzieścia tysięcy mieszka gdzieś kątem u rodziny albo przyjaciół, żeby chociaż przez miesiąc mieć dach nad głową.- Krótko mówiąc, co najmniej pięć tysięcy ludzi w Waszyng­tonie sypia pod gołym niebem? - zapytałem z niedowierzaniem.- Co najmniej.Ochotnicy przy ladzie poprosili o kanapki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •