[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczął przygotowywać się na oczekującą go rozmowę.Znudzenie było dla niego wielkim narastającym problemem.Wzór zachowania tleilaxańskiego gholi stawał się nużąco powtarzalny.Pewnego razu wysłał Tleilaxanom ostrzeżenie, by nie przysyłali więcej Duncanów, ale oni wiedzieli, że w tej kwestii mogą mu nie okazać posłuszeństwa."Czasem myślę, że robią to tylko po to, by podtrzymać to nieposłu­szeństwo przy życiu."Tleilaxanie polegali na tej ważnej rzeczy, o której wiedzieli, że ochrania ich w innych sprawach."Obecność Duncana zadowala Paula Atrydę we mnie!"Leto tak wyjaśnił Moneowi tę sprawę w pierwszych dniach bytno­ści majordoma w Twierdzy:"Duncanowie przed przyjściem do mnie muszą być poddani dodat­kowym przygotowaniom.Moje hurysy uspokajają ich.a nawet odpo­wiadają im na szereg pytań.""Na jakie pytania mogą odpowiadać, Panie?""One wiedzą."Moneo oczywiście przez lata dowiedział się wszystkiego o tej pro­cedurze.Leto usłyszał głos Monea na zewnątrz zaciemnionego pokoju, po­tem głosy eskorty złożonej z Mówiących-do-Ryb i wreszcie wyraźne, ostrożne kroki nowego gholi.- Tymi drzwiami - powiedział Moneo.- W środku będzie ciem­no.Drzwi zamkną się za tobą.Zatrzymaj się przy wejściu i czekaj, aż Pan Leto przemówi do ciebie.- Dlaczego będzie ciemno? - głos Duncana był pełen agresywnej obawy.- Wyjaśni ci to.Idaho został wepchnięty do komnaty i drzwi za nim zamknęły się.Leto wiedział, co widzi ghola - tylko cienie wśród cieni i czerń, w której nie można dojrzeć rozmówcy.Jak zwykle Leto użył w grze głosu Paula Muad'Diba.- Przyjemnie znowu cię spotkać, Duncanie.- Nie widzę cię!Idaho jest wojownikiem, a wojownik atakuje.To upewniło Leto, że ghola był w pełni odtworzonym oryginałem.Psychiczne naciski, którymi Tleilaxanie budzili przedśmiertne wspomnienia gholi, za­wsze pozostawiały w jego umyśle trochę niepewności.Niektórzy z Duncanów wierzyli, że grozili prawdziwemu Muad'Dibowi.Ten również żywił takie złudzenia.- Słyszę głos Paula, ale nie mogę go zobaczyć - powiedział Idaho.Nie starał się ukryć swojej frustracji, pozwolił jej całej ujawnić się w głosie."Dlaczego ten Atryda bawi się w tak głupią grę? Paul naprawdę nie żyje od bardzo dawna, a to jest Leto, nosiciel jego wskrzeszonych wspomnień.i wspomnień wielu innych ludzi, jeżeli wierzyć opowie­ściom Tleilaxan."- Powiedziano ci, że jesteś tylko ostatnim z długiej listy duplika­tów - rzekł Leto.- Nie pamiętam nic z tego.Leto wyczuł w tonie Duncana histerię, ledwo pokrywaną żołnier­ską brawurą.Ta przeklęta pozbiornikowa procedura Tleilaxan, mają­ca na celu odtworzenie osobowości Idaho, wywołała u niego zwyczaj­ny umysłowy chaos.Duncan przybył w stanie szoku, mocno podej­rzewając, że oszalał.Leto wiedział, że teraz trzeba postępować bardzo delikatnie, by uspokoić tego człowieka.To będzie wyczerpujące emo­cjonalnie dla nich obu.- Zaszło wiele zmian, Duncanie - powiedział Leto.- Jedno jednak się nie zmieniło.Wciąż jestem Atrydą.- Powiedzieli mi, że twoje ciało jest.- Tak, to się zmieniło.- Przeklęci Tleilaxanie! Starali się zmusić mnie, bym zabił kogoś, kogo ja.No, on wyglądał jak ty.Nagle przypomniałem sobie, kim byłem, i wtedy ta.Czy to mógł być ghola Muad'Diba?- Mim, jeden z Tancerzy Oblicza.Zapewniam cię.- Wyglądał i mówił tak podobnie do.Jesteś pewny?- Aktor, nic więcej.Czy przeżył?- Oczywiście! Tak obudzili moją pamięć.Wyjaśnili mi całą tę przeklętą kombinację.To prawda?- Prawda, Duncanie.Gardzę tym, ale pozwalam na to dla przyje­mności przebywania w twoim towarzystwie."Potencjalne ofiary zawsze przeżywają - pomyślał Leto.- Przy­najmniej w przypadku spotkania z tymi Duncanami, których ja widzę.Zdarzały się niepowodzenia, fałszywi Paulowie ginęli i Duncanów spisywano na straty, ale zawsze istniały jeszcze pieczołowicie przechowywane komórki oryginału."- Co z twoim ciałem? - zapytał z naciskiem Duncan.Można teraz było zwolnić Muad'Diba i Leto powrócił do swego zwykłego głosu:- Przyjąłem piaskopływaki jako moją skórę.Od tamtego czasu one zmieniają mnie.- Dlaczego?- Wyjaśnię ci to we właściwym czasie.- Tleilaxanie mówili, że wyglądasz jak czerw pustyni.- Co powiedziały ci Mówiące-do-Ryb?- Twierdzą, że jesteś Bogiem.Dlaczego nazwałeś je Mówiącymi-do-Ryb?- To stara historia.Pierwsze kapłanki rozmawiały swego czasu z rybami.Dowiadywały się w ten sposób wartościowych rzeczy.- Skąd o tym wiesz?- Ja jestem tymi kobietami i wszystkim, co było przed nimi i po nich nastąpiło.Leto usłyszał, jak Idaho przełyka ślinę.- Rozumiem, po co ta ciemność.Dajesz mi czas na oswojenie się.- Zawsze szybko pojmowałeś, Duncanie."Z wyjątkiem wypadków, kiedy robiłeś to powoli."- Od jak dawna się zmieniasz?- Ponad trzy i pół tysiąca lat.- Zatem to, co powiedzieli mi Tleilaxanie, to prawda.- Teraz już rzadko ośmielają się kłamać.- To długi czas.- Bardzo długi.- Tleilaxanie kopiowali mnie wiele razy?- Wiele."Czas, żebyś zapytał, ile."- Jak wielu mnie było?- Pozwolę ci samemu zajrzeć do akt."I tak się to zawsze zaczyna" - pomyślał Leto.Ta dyskusja zawsze wydawała się zadowalać Duncanów, ale nie było ucieczki przed pytaniem: Jak wielu mnie było?Duncanowie nie czynili pomiędzy sobą rozróżnień, mimo iż żadne wspomnienia nie stawały się wspólną własnością gholi tego samego klonu.- Pamiętam moją śmierć - powiedział Idaho.- Ostrza sardaukarów przebranych w mundury Harkonnenów.mnóstwo ostrzy stara­jących się dosięgnąć ciebie i Jessikę.Leto przyjął z powrotem głos Muad'Diba:- Byłem tam, Duncanie.- Jestem na zmianę, to prawda? - zapytał Idaho.- Prawda - rzekł Leto.- Jak ten inny.jak.to znaczy, jak on umarł?- Każde ciało się zużywa, Duncanie.Znajdziesz to w aktach.Leto czekał cierpliwie, zastanawiając się, jak dużo jeszcze czasu upłynie, zanim okrojona historia przestanie zadowalać tego Duncana.- Jak naprawdę wyglądasz? - zapytał Idaho.- Jakie jest to ciało czerwia, które opisywali Tleilaxanie?- Któregoś dnia wygeneruje pewnego rodzaju czerwie pustyni.Zaszło już daleko na drodze przemiany.- Co to znaczy "pewnego rodzaju"?- Będą miały więcej zwojów.Będą świadome.- Nie mógłbyś włączyć trochę światła? Chciałbym cię zobaczyć.Leto uruchomił reflektory.Jarząca się iluminacja rozświetliła salę.Czarne ściany i oświetlenie były tak dobrane, by skupić uwagę na nim, ukazać każdy widzialny szczegół.Idaho powiódł wzrokiem wzdłuż srebrzystoszarego ciała, zauwa­żając zaczątki żebrowanych segmentów czerwia, wklęsłe zagłębienia między nimi.małe wyrostki będące niegdyś stopami i nogami, z któ­rych jedna była nieco krótsza od drugiej.Wrócił spojrzeniem do wciąż prawidłowo ukształtowanych ramion i dłoni, przeniósł je wreszcie na otoczoną szarym kapturem twarz, której różowa skóra stanowiła śmieszny wtręt, nie pasujący do reszty szarego ciała.- Cóż, Duncanie - powiedział Leto.- Zostałeś ostrzeżony.Idaho, milcząc, wykonał gest głową w kierunku ciała pre-czerwia.Leto zapytał za niego:- Dlaczego?Idaho przytaknął.- Wciąż jestem Atrydą, Duncanie, i zapewniam cię na cały honor tego nazwiska, że były ku temu powody.- Cóż takiego mogło.- Dowiesz się w swoim czasie.Idaho jedynie potrząsnął głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •