[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Schron był typowy: surowy, drewniany szałas z trzcinowym dachem, z ławą wzdłuż tylnej ściany dla podtrzymania zmęczonych nóg i niskim, długim, wychodzącym na bagna oknem na poziomie oczu.Latem pachniał mocno rozgrzanym w słońcu drewnem, wilgotną ziemią i trawą.Nawet gdy było już zimno, trochę ciepła pozostawało, jakby upał i zapachy lata nie całkiem umknęły z drewnianych ścian.Dotarli już prawie do wejścia i panna Dalgliesh zrobiła krok w jego kierunku, gdy Dalgliesh zawołał znienacka:- Nie! Stój!Jeszcze przed chwilą szedł prawie jak we śnie, ale teraz, jakby przebudzony, dostrzegł nagle znaczenie śladów, które od jakiegoś czasu podświadomie rejestrował jego wyćwiczony umysł: odciski męskich butów, prowadzących z piaszczystej ścieżki do szałasu i nikła, lecz wyraźna woń, nie mająca nic wspólnego z zapachem traw i ziemi.Minął ciotkę i wszedł do środka.Stojąc w wejściu zasłonił swoim ciałem światło, więc wyczuł śmierć, zanim jeszcze ją zobaczył.Kwaśny odór wymiotów, krwi i biegunki uderzył go w nozdrza, jakby samo powietrze w małym szałasie przesiąkło złem i zepsuciem.Ten zapach nie był mu obcy, ale, jak zwykle, musiał zwalczyć natychmiastowy, nieznośny odruch wymiotny.Potem pochylił się, światło wpadło do szałasu i po raz pierwszy zobaczył ciało.Aby umrzeć, Digby Seton jak pies wczołgał się w najdalszy kąt szałasu; nie.była to lekka śmierć.Żałosne, zesztyw-niałe ciało leżało przy tylnej ścianie z podciągniętymi pod brodę kolanami i głową uniesioną w górę, jakby szkliste oczy rozpaczliwie pragnęły raz jeszcze zobaczyć światło.W agonii przegryzł dolną wargę prawie na dwoje; strumień czarnej, zmieszanej z wymiocinami krwi zasechł na jego podbródku i klapach ongiś eleganckiego płaszcza.Przed śmiercią kopał pokrwawionymi dłońmi ziemię w szałasie.Jego twarz i włosy były nią umazane, usiłował nawet wpychać ją do ust, aby choć na chwilę poczuć chłód i wilgoć.Dwadzieścia centymetrów od ciała leżała metalowa piersiówka z odkręconą nakrętką.Dalgliesh usłyszał spokojny głos ciotki:- Adam, kto tam jest?- Digby Seton.Nie, nie wchodź.Nic już nie możemy dla niego zrobić.Nie żyje od co najmniej dwunastu godzin.Biedak zażył jakąś silnie żrącą truciznę.Usłyszał, jak ciotka wzdycha i niewyraźnie mruczy coś pod nosem.- Czy mam pójść po inspektora Recklessa - zapytała -czy wolałbyś, żebym,tu została?- Proszę, bądź tak dobra i idź po niego.Ja tu popilnuję.Możliwe, że idąc sam zaoszczędziłby dziesięć do piętnastu minut, ale Setonowi nie mogli już pomóc, a nie zamierzał zostawiać jej samej w tym cuchnącym śmiercią miejscu.Zresztą, chodziła szybko i wytrwale; wiedział, że nie będzie tracić czasu.Wyruszyła natychmiast, a on patrzył za nią, dopóki nie znikła za zakrętem ścieżki.Potem wspiął się na wydmę, znalazł osłonięte od wiatru zagłębienie i usiadł, opierając się plecami o kępę traw.Z tego miejsca mógł obserwować szałas, mając po prawej ręce plażę, a po lewej położoną niżej ścieżkę.Od czasu do czasu migała mu sylwetka idącej ciotki; szła w dobrym tempie, ale Reckless z ludźmi, noszami i innym sprzętem mógł tu dotrzeć najwcześniej za trzy kwadranse.Najbliższym miejscem, do którego mogła dojechać karetka, był podjazd pod Pentlands, a.najkrótszą drogą do szałasu - ścieżka, którą przyszli.Obciążeni sprzętem, pod wiatr, policjanci mieli przed sobą trudne zadanie.Dalgliesh spędził w szałasie ledwie kilka minut, ale jasno i wyraźnie pamiętał wszystkie szczegóły.Nie miał wątpliwości, że Digby Seton został zamordowany.Aczkolwiek nie ob-szukał ciała - to było zadanie Recklessa - i dotykał go jedynie, aby sprawdzić, czy zaczęło już tężeć, nie sądził, aby znaleziono przy nim list pożegnalny.Digby Seton, ten powierzchowny, nieskomplikowany, niemądry młody człowiek, zadowolony ze swej świeżej fortuny jak dziecko z nowej zabawki, pełen pogodnych planów stworzenia lepszych i większych nocnych klubów, nie należał do potencjalnych samobójców.Poza tym, nawet on miał dość rozumu, by wiedzieć, że są przyjemniejsze sposoby umierania, niż wypalenie sobie wnętrzności trucizną.Obok ciała nie było innej butelki prócz piersiówki i prawie na pewno ona zawierała truciznę.Dawka musiała być bardzo duża.Dalgliesh w myślach rozpatrywał różne możliwości: arszenik? antymon? rtęć? ołów? Wszystkie dawały podobne objawy.Ale to były czcze zgadywanki; w swoim czasie patolodzy odpowiedzą na wszystkie pytania, podadzą nazwę trucizny, dawkę, czas, jaki zajęło Setonowi umieranie.A reszta należy do Recklessa.Ale jeśli trucizna znajdowała się w piersiówce, to kto ją tam umieścił? Rzecz jasna ktoś, kto miał dostęp zarówno do trucizn, jak i do piersiówki.Ktoś, kto znał dobrze ofiarę; ktoś, kto wiedział, że samotny i znudzony Digby nie oprze się pociągnięciu łyka przed długą drogą do domu w przenikliwym wietrze.A to znaczyło, że ktoś potrafił go namówić na spotkanie w szałasie.Inaczej, po cóż by tam chodził? Nikt na Monksmere nigdy nie stwierdził u Digby’ego skłonności do spacerów czy podglądania ptaków; Digby nie był ubrany odpowiednio do żadnego z tych zajęć, nie miał też lornetki.Nie, to było morderstwo.Nawet Reckless nie będzie mógł twierdzić, że Digby Seton zmarł naturalną śmiercią, albo że ktoś o spaczonym poczuciu humoru umieścił jego ciało w szałasie, aby przysporzyć kłopotów Dalglieshowi i jego ciotce.Dalgliesh nie wątpił, że oba morderstwa są ze sobą związane, ale uderzył go brak ich podobieństwa, zupełnie jakby stanowiły dzieło dwóch różnych umysłów.Zabójstwo Mauri-ce’a Setona było wręcz niepotrzebnie skomplikowane.Aczkolwiek wobec wyników sekcji niełatwo byłoby udowodnić, że istotnie został zamordowany, jednak wszystkie inne okoliczności okazały się wysoce nienaturalne.Problem leżał nie w braku poszlak, lecz w ich nadmiarze, zupełnie jakby morderca nie tyle chciał zabić Setona, co zademonstrować własny spryt.Nowe zabójstwo przeciwnie - było prostsze, bardziej bezpośrednie.Tu bynajmniej nie groziło orzeczenie śmierci z naturalnych przyczyn, morderca nie próbował żadnych sztuczek.Nie próbował nawet zainscenizować samobójstwa, zasugerować, że Digby zabił się nękany wyrzutami sumienia po śmierci brata.Niewątpliwie nie byłoby to łatwe, ale Dalglłesh uważał za znaczący fakt, że nawet nie podjęto takiej próby.Zaczynał również pojmować, dlaczego; istniał jeden zasadniczy powód, dla którego ten morderca chciał za wszelką cenę uniknąć podejrzenia, że Digby Seton zabił się sam lub że w jakikolwiek sposób spowodował śmierć swego brata.Ukrytemu w trawie Dalglieshowi było zaskakująco ciepło i wygodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]